Konrad
Młody odszczepieniec czuł jak przepełniona witalna energią martwa krew niemalże znów zaczęła krążyć w arteriach. Gdzieś jednak na granicy percepcji, na podobieństwo dręczącego swędzenia chwilowo niedostępnej części ciała, brak tego świadczącego o życiu ruchu, doprowadzał go do wściekłości. Potrzebował tego poczucia ruchu i nie mogąc go odnaleźć w sobie, jak każdy Brujah starał się z wszystkich sił, by świat wokół niego zmieniał się i pędził. Cel nie był istotny, metody dowolne, liczyło się tylko działanie… -Kurwa Kondziu! –dobiegł go przerywany pokasływaniem głos Graży. –O ja cię nie… Konrad pieprz to, choć tutaj! Nie uwierzysz co tu się wala po podłodze!
Zapał Konrada do „kreciej roboty” zelżał nieco po drugim obsunięciu się gruzu. Trzeciego razu wolał nie ryzykować, gdyż jak przypuszczał to kolejnym będzie miał problem z wydostaniem się z pod zwałów pokruszonych cegieł, betonu i resztek wykończenia zabytkowej kamienicy, która jak się zdawało miała lada moment runąć im na głowy. -Konrad pieprz to! –rozdrażnienie, zrozumiałe jak dotąd u Grażyny nagle zmieniło swój charakter. Znał ją dobrze i zauważył zmianę tonu głosu. -Tu jest cug powietrza, ten cały syf gdzieś wywiewa, tylko gdzie, przecież tu musiało być drugie wyjście... –zdawało się że stara odwrócić uwagę od czegoś, przynajmniej tak wydawało się Konradowi…
Z góry dało się usłyszeć kolejne tąpnięcie, prawdopodobnie runęła kolejna kondygnacja budynku. Nowa fala rozpylonego w powietrzu tynku rozlała się po pomieszczeniu… -Konrad cholera jasna uważaj! Ktoś mnie minął!!!
__________________ -Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.
Sate Pestage and Soontir Fel |