Konrad
Począł panicznie rzucać gruzem we wszystkie strony, byle tylko przekopać się jak kret, z uporczywością diabła. Wtem milcząca dotąd Graża poczęła kląć jak dawno tego nie robiła. Kiedyś by spojrzał na nią karcąco szklistymi oczami, mówiąc jak to jej nie poznaje, lecz teraz mu to wisiało. Częściowo. Jej zachowanie mimo sytuacji budziło w nim ukryte pokłady agresji.
Wśród pyłu coś się poruszyło. Jej zwid. Ona. Coś. Konrada opanowało pierw niezrozumienie dziewczyny. Kiedy zrozumiał, nie dowierzał. Kiedy zobaczył jakieś szmery, ruchy na własne oczy, wytężył wzrok nadludzko wyszukując śladów jakieś niepożądanej, nienaturalnej aktywności. Chciał szepnąć do Graży "Nie jesteśmy ty sami," lecz nie chciał w niej budzić większego niepokoju. Nie chciał także, by cokolwiek tam było, wiedziało, że zostało wykryte. Konrad mruknął jedynie niewyraźnie -
Przestań świrować! Musimy się stąd wydrzeć.. - zakończył tonem rezygnacji, lecz wciąż zaniepokojony ciął spojrzeniem tumany kurzu.
Nie miało prawa nic tutaj żyć.
Nic oddychającego.
Nic żywego.
-
Jakie drugie wyjście?! - Brujah był zbyt pobudzony, by myśleć. W tym samym czasie kiedy mógłby rozwiązywać tę zagadkę, błyskawicznie skakał wzdłuż ścian. Popukując jakby w poszukiwaniu echa i "tajemnych przejść," wśród ścian, tłukł w nie zaciśniętymi pięściami sypiąc pyłem, okruchami i gruzem. -
Jakie kurwa przejście?! Nie mogę tu dłużej być!