Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2009, 16:59   #6
Token
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny
Runął na swoje świeżo pościelone łóżko z pełną świadomością, że prawdopodobnie za chwile do baraku wpadnie tak doskonale znany im jegomość, któremu mama skąpiła chyba czułości. Słowem nie mniej, ani tym bardziej więcej, uwzględniając zabawnego wzrostu osobę, tylko kapral Lewicki. Co z pewnością skończy się na ponownym poprawianiu pryczy. Prawdę mówiąc miał to jednak głęboko w dupie, bo z tego co się dzisiaj dowiedział, od jutra zaczynają trening walki wręcz, gdzie będzie mógł spokojnie wyładować wszystko co nazbierało się w nim przez tych kilka dni.

Zamknął oczy i wziął większy wdech. Miał nadzieję na odrobinę ciszy, ta była jednak towarem deficytowym. Jego myśli uderzały w rytm, który starali się opanować w trakcie lekcji musztry. W ustach czuł posmak zimnej papki, która wypełniała jego żołądek oraz pasty, którą dzień w dzień wcierał w otrzymane buty. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Sytuacji nie poprawiał fakt, że nogi bolały od walenia w ziemię, a i plecy widać, nie najlepiej znosiły powtarzaną w nieskończoność komendę „Baczność!”. Na domiar złego nabawił się tego irytującego odruchu, który sprawiał, że ilekroć chciał się podrapać po pozbawionej włosów głowie, jego dłoń składała się, jakby zaraz miał zasalutować.
Podobnie jak wiele razy wcześniej, tak i teraz postanowił zagłuszyć otaczający go chaos myślami o domu. Zastanawiał się czy jego ojciec nadal jeszcze mieszka w Daytonie, czy może ruszył w kolejną podróż. Kto jeździ teraz najszybszym samochodem i czy stary McKnight znalazł sobie nowego chłopaka do zamęczenia swym nader denerwującym jestestwem. No i oczywiście czy jakiś burak nie kręci się koło Betty.

Wolał skupić się na nich, bo i sam miał się całkiem nieźle. W gruncie rzeczy gdyby nie to, że jego luźna postawa i głupie uśmieszki wkurzały Lewickiego, mógłby uchodzić za jego ulubieńca. O ile ten w ogóle taki wakat przewidywał. Trudno się dziwić, wszystkie zadania wykonywał jak trzeba. Kilka dobrych lat spędzonych pod okiem weterana i fakt, że od dość dawna wszystkie sprawunki w domu spadały na jego barki z racji nieobecności ojca oraz stanu matki, dawały efekty. Jeśli chodzi o stosunki z pozostałymi członkami oddziału, to też nie miał z tym problemu. Tytuł największej łamagi przypadł jednogłośnie Lesterowi, więc wszystko co najgorsze automatycznie musiało go ominąć. Nie miał za wiele czasu by szczególnie się z kimś zaprzyjaźnić. Znalazło się jednak paru, którym wyraźnie zaimponował fakt, że Tony kilka lat brał udział w wyścigach samochodowych. Kilku wypytywało go też o nader urodziwą pannę ze zdjęcia, które zawsze trzymał blisko siebie. Nie krył też swojej niechęci do Lewickiego. Choć oczywiście otwarcie nigdy nie padły z jego ust obelgi pod adresem kaprala, to bez problemu dało się zauważyć, jaki ma do niego stosunek. To też pomogło mu zdobyć w oczach kolegów szacunek. Był po prostu typem człowieka, którego się lubi. Nie stwarzał problemów, dało się z nim pogadać na wiele tematów, pomógł kiedy ktoś pomocy potrzebował, o ile oczywiście był w stanie.

Był tylko ciekaw jak to wszystko będzie wyglądało po kolejnym tygodniu, a później następnym i następnym. Wolał się jednak nie rozwodzić nad tym co dopiero ma się wydarzyć. Co ma być to będzie, a zważywszy na fakt, że nie udało mu się jeszcze trafić na kogoś, kogo wyjątkowo nie mógłby znieść, był o ową przyszłość nieco spokojniejszy.

- Lester, chyba będziesz jutro najbardziej popularną osobą w oddziale - głos, którego jakoś nie mógł powiązać z niczyją osobą, wyrwał go z zamyślenia. - Z pewnością każdy zechce skopać ci dupę.

Podniósł się i usiadł na łóżku. Był ciekaw czy przypadkiem ktoś nie zechce przyspieszyć treningu i poużywać na biedaku już teraz. Na szczęście dla Michaela, którego twarz była bynajmniej niezbyt rozpromieniona, po sali poniósł się jedynie śmiech. Tony również nie odmówił sobie tej przyjemności i dołączył do pozostałych. Nie należał do osób, które uchodzą za obrońców słabych i bezbronnych. Nie widział więc powodu, dla którego miałby stawać w obronie takiej łamagi. Był naprawdę ciekaw co też wydarzy się dnia jutrzejszego.
 
Token jest offline