Wszystkiego, co mówiono, ciemnowłosa Liselotte słuchała z uwagą, choć patrząc na nią, można było odnieść inne zgoła wrażenie. Jej jasne dłonie niemal cały czas bawiły się kielichem - gładziła jego grawerunki, odstawiała go i brała z powrotem, lecz zaledwie raz umoczyła usta w trunku. Oczy zaś cierpliwie śledziły twarze i gesty mówców, by nagle spocząć na chwilę na ciemniejącym niebie za oknem lub na jej własnych mankietach.
- Za innych wypowiadać się nie mogę, lecz ja sama opowieści o gwiezdnej włóczni nie słyszałam nigdy - rzekła, gdy zamilkł Hoening. Mówiła cicho, sprawiając, że wszyscy prócz siedzącego najbliżej Arwida musieli nachylić się ku niej. Najwyraźniej używała tej starej sztuczki bajarzy odruchowo. - Proszę zatem, byś zechciał ją opowiedzieć, szlachetny Konstantinie. Nadto chcę cię prosić, byś nie przekreślał jeszcze propozycji pana Jaspera. Kształt opowieści ulotnym jest jeszcze jak mgła. Każdy pomysł, który może pomóc nam w tym dziele, jest na wagę złota i żadnego nie należy zbyt wcześnie odrzucać. Póki co, jak mniemam, winniśmy zgromadzić ich raczej jak najwięcej. Co rzekłszy, proszę, panie, byś wzbogacił nasz zasób tworzywa o opowieść, o której wspomniałeś.
__________________ jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama. |