Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2009, 19:26   #1
Storm Vermin
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
[WFRP 2. ed.] Obrońcy Imperium

Słońce oświetlało rozległy, brukowany gościniec, biegnący przez Middenland, jedną z prowincji Imperium. Po obu stronach drogi ciągnęły się drzewa z pożółkłymi liśćmi. Mimo, że była jesień, było przyjemnie ciepło, a powietrze poruszał czasem lekki wiatr. Może się to zmienić gdy minie południe, a z pewnością wraz z nadejściem zimy w tej wysuniętej na północ krainie zagoszczą srogie mrozy, jednak nie obchodziło to siódemki jeźdźców podążających z południa.

Dziwna to była kompania, trzeba przyznać. Nie pasowali do siebie strojem, postawą ani zachowaniem. Jadący na czele mężczyzna, do którego towarzysze zwracali się Zygfryd Himelsang odziany był w ciasno opięty na zbroi płytowej oficjalny mundur, zdradzający przynależność do Inkwizycji Kościoła Sigmara. Jakby dla podkreślenia tego faktu nosił on charakterystyczny kapelusz o szerokim rondzie. Konia po jego prawej dosiadał niewysoki, uzbrojony w łuk człowiek, zajmujący się w tym towarzystwie zwiadem. Natomiast z lewej strony łowcy jechał tęgi mężczyzna o uśmiechniętej twarzy, która nie zdradzała, że zarabiał na życie zmuszając podejrzanych do składania zeznań, często przy użyciu rozgrzanego żelaza. Za tą trójką zmierzała kolejna czwórka konnych. Na czoło wysuwał się bogaty ubrany, dosiadający rosłego rumaka młodzieniec. Kazał się nazywać Donatien von Litz i twierdził, że jest rajtarem. Biorąc pod uwagę jego wyposażenie i to, że pewnie trzymał się w siodle, mogła to być prawda. Nieco dalej jechał młody mężczyzna uzbrojony w długi łuk. Przedstawił się jako Eckhardt Shmensson, a w drużynie znalazł się z powodu swoich sporych talentów w dziedzinie łucznictwa. Następna była jedyna w całej grupie kobieta, odziana w krótki płaszcz czarodziejka imieniem Shandra Flammere. Wiadomo było o niej tylko tyle, że włada magią ognia. Na samym końcu podążał noszący kolczugę mężczyzna, trzymający cały czas w ustach kopcące cygaro. Niewiele mówił, ale zdradził swoje imię - Jerik - i mówił, że jest weteranem niedawnej wojny, co zdawały potwierdzać się blizny na twarzy i potężny miecz dwuręczny, który wszędzie ze sobą targał.

Wkrótce ta gromadka dotarła do niewielkiej wioski znajdującej się na rozstaju dróg. Łowca czarownic, będący tu ewidentnie dowódcą, kazał swoim towarzyszom się zatrzymać. Zsiadł z konia, zmierzył wzrokiem okoliczne budynki, po czym zwrócił się do reszty grupy:
- Spytam tu o dalszą drogę, wy poczekajcie na mnie w tej karczmie. Łowca wskazał na pobliską budowlę. - Tam przedyskutujemy dokładniej założenia naszej umowy.
Po czym oddalił się w kierunku zabudowań, będących najwyraźniej siedzibą wójta.

Cała eskorta łowcy udała się we wskazanym kierunku. Karczma świeciła pustkami, jedynie kilka miejsc było zajętych. Właściciel opierał się o brudną ladę, wyraźnie znudzony, lecz natychmiast wyprostował się na widok przybyszy. Ukłonił się i pokazał największy znajdujący się w pomieszczeniu stół. Po zajęciu miejsc, przyboczny oprawcy łowcy rozejrzał się po członkach drużyny i powiedział:
-No, skoro już tu jesteśmy, to może powiedzcie coś o sobie? Czeka nas długa i żmudna robota, a głupio tak pracować z kimś, kogo się nie zna. Ja nazywam się Helmut i już piąty rok służę u pana Zygfryda, nakłaniając niewiernych i splugawionych do odsłonięcia swoich sekretów.
Uśmiechnął się szeroko, miał wręcz podejrzanie zdrowe zęby. Jego towarzysz nie odezwał się ani słowem.
 

Ostatnio edytowane przez Storm Vermin : 17-11-2009 o 19:24.
Storm Vermin jest offline