Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2009, 17:38   #7
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili spanikował i zapomniał o odpięciu szelek. Spadochron, który coraz bardziej nasiąkał wodą zaczął powoli przeciążać Porucznika i ciągnąć go nieubłagania ku dołowi. W tym momencie Kelly zdał sobie sprawę, że jeżeli nie zrobi z tym nic utopi się. Nie była to miła perspektywa, dlatego praktycznie nie myśląc o tym zaczął coraz szybciej rozpinać szelki. Serce biło mu jak szalone, a ręce powtarzały ćwiczone wiele razy czynności. Teraz wydało się, że wszystko to chociaż trochę pomocne w tym momencie było jak spacer w parku. Na ćwiczeniach nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji! Dezorientacja, gdy dwójka nadlatujących skoczków, była na tyle blisko, że mógł ich rozpoznać ... i w tym momencie wylądował w wodzie. Na chwilę jego głowa znikła pod nią. "Boże nie pozwól mi się utopić w takim miejscu!" przeleciało mu po raz kolejny. Cały czas mocował się z szelkami, z coraz mocniejszym przekonaniem, że są wadliwe. Przez krótką chwilę myślał, że to już koniec, że nic nie zdoła z tym zrobić ... wystawił głowę ponad poziom wody oddychając szaleńczo i zdecydował się spróbować jeszcze raz ... bał się, że to może być ostatnia próba. Nabrał głębiej powietrza i zanurzył się. Jego ręce pociągnęły mocniej za zamek ... i tym razem mu się udało. Podniósł się na równe nogi i odskoczył od niego jak oparzony, pozwalając mu zatonąć w tym bajorku. Przynajmniej nie będzie musiał go szukać.

Przemoczony ruszył od razu do miejsca, w którym wylądowała dwójka skoczków. Szybkie spojrzenie na szeregowego Bracka pozwoliło stwierdzić, że jest martwy. Natomiast drugi spadochroniarz podobnie jak parę chwil wcześniej Patrick walczył z zapięciem swojego spadochronu. Leżał w wodzie i wydawało się, że tonie. Porucznik w dwóch susach znalazł się przy sierżancie Montanie.

-Diego trzymaj się - powiedział łapiąc swojego kumpla i podnosząc jego głowę ponad linię wody. Drugą ręką pomógł mu pozbyć się spadochronu, a następnie podniósł go na równe nogi. Przez chwilę dwaj żołnierze oddychali szybciej starając się uspokoić. W końcu sierżant popatrzył na swojego dowódcę

-Dziękuję - powiedział drżącym głosem, a Kelly, który w tym momencie nie zaufałby swoim słowom jedynie przytaknął głową. Pragnąłby, żeby to był koniec, ale musieli ruszać. Wskazał ręką linię drzew.

-Wychodzimy stąd, sprawdzamy sprzęt, zorientujemy się gdzie jesteśmy i ruszamy w stronę plaż - rozkaz był prosty i krótki, ale w tym momencie nie mogli nic więcej zrobić. Musieli się wydostać z tego zalanego bajorka, a jak znajdą się we względnym ukryciu, będą mogli sprawdzić co im pozostało i przede wszystkim gdzie się znajdują. Podczas lotu nie było na to zbyt wiele czasu. Gdy tylko Diego ruszył w stronę wyjścia z zalanego pola, Porucznik schylił się nad szeregowym.

-Niech Bóg ma cię w swojej opiece - wyszeptał nad jego ciałem, gdy odrywał odpowiedni nieśmiertelnik. Po tym schował go do kieszeni i ruszył za podwładnym. Miał nadzieję, że mapy i broń była sprawna ... inaczej mieli duży problem.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline