Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2009, 20:11   #2
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
To podróżowało. To podróżowało poza czasem i przestrzenią. Jeśli jednak miałoby określić swoją drogę, to była to ścieżka długa. Na pewno nie krótka. To zapomniało nawet kiedy wyruszyło, skąd, po co i dokąd. To wiedziało jedynie, że musi podążać prosto przed siebie, wzdłuż pustki, podług samotności, przez światy i istnienia, aż wreszcie znajdzie miejsce, do którego kiedyś musiało wyruszyć.

Teraz To czuło podniecenie. Na końcu drogi wreszcie coś się pojawiło, mały, lecz rosnący z każda chwila pulsujący punkcik. To jeszcze raz próbowało sobie przypomnieć czym ma być ów cel, lecz nie potrafiło. Czy było to zresztą ważne? Cokolwiek czekało w tym pulsujący punkciku, stanowiło zwieńczenie jednostajnej podróży.

Choć nie znało pojęcia pustki, doświadczyło jej teraz, gdy znalazło się w mglistym, pozbawionym kształtu i materii tworze. To przez chwilę nawet chciało uciec z powrotem, jednak blade wspomnienie misji, która je tu przywiodła, nakazało poddać się tworowi, który o dziwo coraz bardziej nabierał wyrazistości. Aż wreszcie pojawiło się konkretne Coś – Program.

Program posłusznie przyswajał treść i chłonął obraz, dzień w dzień, a raczej cykl po cyklu, bowiem setki metrów pod wodą doba była tylko teorią. To mimo że wciąż nie miało świadomości swego istnienia z rosnącą fascynacją doświadczało wszystkiego, co przetwarzał Program.

To przerastało jednak program, który nie miał woli ani pragnień. To zaś nie tylko czuło, ale również zapisywało wspomnienia. Chociaż Program wcale tego nie zakładał, pamiętało długie dni gdy tkwiło już w białkowym więzieniu, jednak pozbawionym jakichkolwiek zmysłów. A mimo to pamiętało uczucie kabiny wypełnionej serum, plątaninę przewodów i rurek biegnących z aparatury do ciała. I ten szum wokół zbiornika. Nieustanny szmer osób kontrolujących, monitorujących każdą chwilę rodzącego się klona. Pamiętało nawet ich emocje, mieszaninę podniecenia, entuzjazmu, nadziei...i strachu.

To uczyło się zanim program zaczął przekazywać do mózgu konkretne informacje. Poznając powoli zmysły, które budziły się z każdym dniem, siedziało cichutko smakując się w tych niezwykłych wrażeniach.

Wpierw pojawił się słuch. Dźwięki powoli napełniały okolicę i choć czasem wydawało się, że ich nie ma, zawsze w pobliżu można było uświadczyć jakiegoś źródła tykania, cykania, skrzypienia. No i było oczywiście bulgotanie, lecz z niego zdało sobie sprawę dopiero, gdy ustało. Czy to nie zabawne? Jak wiele musiało być tego rodzaju doznań, które trwają ciągle i dlatego jest się ich nie świadomym? To jednak szybko zapomniało o bulgotaniu, gdyż pojawiło się w okolicy coś znacznie ciekawszego – ludzkie głosy. Początkowo nie rozumiało ich zupełnie, jednak wpisywało we wspomnienia. Niedługo tez miało zacząć rozumieć, gdy dźwięki połączyły się z obrazami.

Któregoś dnia nicość nagle zniknęła, a zastąpiła ją ciemność. Chociaż to nie powinno rozumieć zmiany, coś w oparach pamięci, dawnego bytu podpowiadało, że to właśnie jest mrok. O ile jednak nieprzenikniony, jednolity obraz był intrygujący, o tyle niby obuch uderzyły weń wrażenia, kiedy rozbryzgało światło. Powoli wyostrzając się z każdym dniem wzrok przyniósł temu chyba najwięcej wrażeń na raz.

Niewiadomo kiedy tez pojawił się węch. Ot któregoś dnia po prostu mężczyzna w białym stroju upuścił szklane naczynie z żółtą substancją. Gdy ciecz rozlała się po podłodze, wszyscy nagle zaczęli krzyczeć i wypominać niezdarnemu człekowi jego czyn. To zrozumiało ich irytacje, gdy nozdrza zostały podrażnione silnym odorem.

Dotyk pojawił się z chwilą, gdy Program uwolnił ciało, w którym znajdowało się to. Czując inna strukturę podłogi pod stopami, różna ciepłotę i stan skupienia rzeczy, których dotykało palcami, to uzmysłowiło sobie, ze oto jego ulubiony zmysł.

To odkryło zaś smak zupełnym przypadkiem, gdy w fascynacji dotykania wszystkiego każdą częścią ciała, przyłożyło język do metalowego naczynia, a potem innych przedmiotów. Najgorzej było, gdy otworzyło jedna fiolkę i wlało sobie jej zawartość do gardła. Pani w białym stroju bardzo się wtedy złościła, a to miało wrażenie, że ciało zostało skażone. Na szczęście w skutek dziwnych i jakże fascynujących procesów oczyszczania, toksyna została usunięta.
Pomimo iż to obserwowało bardzo uważnie i uczyło się z wielką chęcią, wiedza była zawsze niekompletna, dopiero Program z każdym dniem nauczania ciała, jak ma się zachowywać, rozszerzał oraz uzupełniał zgromadzone dotychczas informacje.

Wciąż jednak to wolało się uczyć samodzielnie, zdając sobie sprawę z nie obiektywności Programu. Tak choćby dokonało kolejnego, przełomowego odkrycia. Był już wieczór. Ludzie rozeszli się by odpocząć, została jeno dwójka. Jim i Mara, jak zapamiętało to z ich rozmów. Mara miała partnera, jednak wyraźnie lubiła Jima, a i on wdawał się nią szczerze zainteresowany. Jim miał wątpliwości czy może dotykać Mary, przez co głownie patrzył. Kobiecie to nie wystarczało, dlatego zaaranżowała sytuacje z rzekomym wypadkiem w laboratorium, przez który upadła bez czucia, kiedy nikt nie widział. Kiedy Jim znalazł się w tej samej części pomieszczenia, nie tylko zaczął ją obmacywać, ale i wyznał swoja miłość. Kiedy Mara „wróciła” do siebie, jeszcze ja przepraszał za stawianie w nieprzyjemnej sytuacji oraz pocałunki. To patrzyło z fascynacją, jak Mara po chwili udanego zmartwienia wybacza mężczyźnie jego „błędy” pod warunkiem, że będą się dalej powtarzać oraz zostaną zachowane w tajemnicy przed jej partnerem. Tego dnia to zrozumiało także, że samo jest kobietą.



 

Ostatnio edytowane przez Mira : 19-11-2009 o 20:20.
Mira jest offline