Reszta nocy mijała spokojnie. Przynajmniej na to wyglądało z zewnątrz. Niestety traumatyczne wydarzenia z cmentarza odcisnęły piętno na psychice Rosy. Gdy po powrocie do domu znalazła się wreszcie we własnym łóżku, obrazy tańczących szkieletów i widma wyłaniającego się z mroku, długo nie dawały jej spokoju. Usnąć udało się jej bardzo późno, jednak nawet we śnie nękały ją koszmary. Śnił się jej gwałciciel wykrzykujący bluźnierstwa i czarna zjawa stojąca obok i przyglądająca się wszystkiemu. Twarze martwych ludzi o różnym stopniu rozkładu wyłaniające się z mroku, szczerzące się w makabrycznym uśmiechu. Śnił się jej też odgłos sapiącego jak buhaj mężczyzny. Obudziła się z wrzaskiem, zmęczona i zlana potem. Było jeszcze przed południem. Pogodne słońce wdzierało się do pokoju przez okna za którymi zwisały z okna przeszło metrowe sople lodu. Nagle, rozległo się potężne walenie do drzwi.
Na Bartoszu, mimo że nie było tego po nim widać, wydarzenia z nocnego wypadu na cmentarz także wywarły spore wrażenie. Chodzące trupy wciąż zaprzątały jego myśli i za nic nie mógł się pozbyć wykrzywionych, obrzydliwych i śmierdzących rozkładem twarzy nocnych balowiczów. We śnie nawiedziły go obrazy pięknej czarownicy, jej kształty, jej jęk... Oboje otoczeni przez korowód tańczących trupów. I on obudził się niespokojny. To co stało się na cmentarzu pewnie nie uszło uwadze władz a ciało nie zostało w końcu dostarczone do Zeitera. Gdy po ubraniu się wyszedł z domu, na rynku zobaczył interesującą rzecz. Jakiś łysy facet zrobił zbiorowisko i wrzeszczał do ludzi. Po chwili Bartosz zorientował się, że łysy był krawcem. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego.
-Nad rankiem! To było o świcie! - krzyczał krawiec - Ta lafirynda wparowała do mojej pracowni, zupełnie goła! I ukradła suknię! Zieloną! haftowaną złotą nicią! Buchnęła mi ją i zwiała! Chciałem ję łapać, ale ruszyć się nie mogłem! Ona... urok jakowyś na mnie rzuciła! Czarownica jebana! - wrzeszczał rozeźlony łysol - Na stos z nią trzeba! Poznałem tą ladacznicę co z diabłem się układała! Do ta lekarka co za miastem mieszka!
- Tak! - Zawtórował Ktoś z tłumu - To czarownica na pewno! Matka jej na stoję spalona niedawno była! Też za czary!
- Nie nie może być ona! - odezwała się jakaś stara baba - Plecy mnie wyleczyła, dziecko złote z niej i dobroduszne takie! Z diabłem się układać nie mogła!
- Moją córkę też wyleczyła! - krzyknął sprzedawca sukna - Dziewczyna z niej miła taka i bogobojna... Czarownicą być nie może!
Ludzie przekrzykiwali się nawzajem podając różne bardziej i mniej sensowne argumenty. Bartosz usłyszał nagle znajomy głos Zeitera.
-Ciekawa rzecz prawda? - zapytał podstarzały medyk, który właśnie przed chwilą stanął po jego prawej stronie.
-Wpuść panienko Roso! - usłyszała bolesne wołanie zza drzwi - Musisz mi pomóc bo zdzierżyć nie mogę! Wpuść panienko! - krzyczał mężczyzna za drzwiami dudniąc z mocą w drzwi.
__________________ "...i to również przeminie..." |