Shandra z nieukrywaną frustracją słuchała wypowiedzi Litza, w pewnym momencie nie wytrzymała. Podeszła do szlachcica i szturchając go w klatkę piersiową zaczęła uwalniać swój gniew - Co ty se do cholery wyobrażasz młokosie co? Myślisz, że JA jestem gorsza od Ciebie paniczu he? JA SHANDRA FLAMMERE GORSZA?! I niby mam spać gorzej niż Ty!... - Po zwyzywaniu rajtara Shandra przysunęła się do niego i cichutko zaczęła szeptać mu na ucho drażniąc jego ucho swym gorącym oddechem - A tak nawiasem mówiąc Donatienie, naprawdę byś nie chciał byś spać w tej samej karczmie, a może nawet w tym samym pokoju z taką kobietą jak ja co ? - Odsuwając się od niego puściła jeszcze niewidoczne dla nikogo po za samym zainteresowanym oczko. - Tak więc panowie jakieś obiekcje, jak powiedział pan Litz ?? - |