Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2009, 12:02   #106
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
To było naprawdę ... cóż głupie. Może gdyby pospieszyli się w nocy, a nie słuchali pewnych osób, to dzisiaj nie mieliby takich problemów. Może jeszcze ta parka wierzyłaby, że ten cały organizator przyjedzie i pozwolili im skorzystać z kuźni. Oczywiście niektórzy wiedzieli najlepiej i w ten sposób znaleźli się w tej sytuacji. Cóż nic już nie można było z tym zrobić, wyglądało że teraz staną się jeszcze jakimś orszakiem weselnym. Aasimar pokiwał głową, cóż za słodka mała wyprawa. Zaczynał szczerze wątpić czy cała ta wyprawa i nagroda jest warta, aż tak wielkiego zachodu.

Castiel nie odzywał się podczas całej wymiany zdań, oparł się o burtę wozu przyglądając się niebu. Jak zwykle wszyscy musieli wyrazić swoje zdanie, jak zwykle każdy chciałby tutaj przewodzić. Po prostu praca tutaj okazywała się ciężka ... tropiciel był przyzwyczajony, że sam jest swoim sterem, żeglarzem i okrętem. Nikt mu nie mówił czy sugerował co ma robić, wstawał wtedy kiedy miał na to ochotę, kładł się spać gdy był zmęczony. Uwielbiał zresztą takie życie ... a chyba jedynym momentem, w którym był naprawdę szczęśliwy mieszkając w jednym miejscu, było gdy wiele lat temu, żył w jednym z elfich miast.

Po chwili wszyscy zaczęli rozchodzić się i podążać za jakimiś swoimi sprawami. Każdy miał widać jakieś sekrety, była to kolejna rzecz, której nie lubił w pracy w grupie ... zwłaszcza z tak różniącymi się od siebie osobami, każdy miał jakiś cel, który chciał osiągnąć, a tak naprawdę nikogo nie można było być pewnym. Aasimar powstrzymał się przed głośnym westchnięciem i postanowił również chwilę odpocząć.

Znalazł sobie wolną ławę znajdującą się na tyłach karczmy, przy niedużym, zadbanym ogródku. Przesunął sobie znajdującą się niedaleko drugą ławę i zaczął rozkładać na nich całą swoją broń. Lubił to robić, bo pozwalało to się przynajmniej na jakiś czas wyłączyć. A poza tym broń musiała być zawsze w gotowości. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać. Chciał to skończyć i wejść przynajmniej na trochę do lasu, aby odmówić tam krótką modlitwę do swojej opiekunki ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline