Kapitan z początku nie był zbyt zadowolony zaproszeniem, ale po głębszym namyśle uznał, że to jedyny mądry pomysł. Już i tak pojawienie ich trzech było wystarczającym ewenementem. Nie wypadało więc wzbudzać większych podejrzeń.
Gdy wybiła wyznaczona godzina udał się do pokoju owegoż barona. Z każdą chwilą był coraz bardziej ciekawy, na czym miała polegać owa pomoc. Zapukał po czym, słysząc zaproszenie wszedł do wcale nie małego pokoju, w którym zatrzymał się de Olivares. Zaraz zanim wszedł trzeci z towarzyszy, którego mienia niestety Malledis nie zapamiętał. Podszedł do stolika i czekał. Baron odezwał się pierwszy....
Kapitan podszedł do stołu i położył na nim także swoją część pieczęci, jednak nie dało to pożądanego efektu. - Może trzecia część coś nam rozjaśni.
Powiedział spoglądając wymownie na trzeciego z towarzyszy. Odczekał i kontynuował. -Mości Panowie wydaje mi się, że póki nie przybędzie czwarty z uczestników tegoż spotkania nie powinniśmy podejmować żadnych działań. Bo też i co możemy przedsięwziąć? Ja sam bynajmniej najmniejszego pojęcia nie mam w co mógł się wplątać jak myślę nasz wspólny przyjaciel Szanowny Pan de Argano.
Urwał na moment, myśląc, że może któryś z nich wie coś więcej. Nie doczekując się jednak żadnej odpowiedzi dodał. - W takim razie ja proponowałbym zjeść kolację, na którą zostaliśmy tu przez Ciebie baronie zaproszeni i poczekać na naszego ostatniego towarzysza.
Zakończył i spojrzał po dwóch mężczyznach stojących obok.
__________________ Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
Ostatnio edytowane przez ZBGfromWPC : 12-12-2009 o 17:16.
|