Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2009, 16:24   #1
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Rola wywiadów podczas wojny

Ostatnio przesłuchuję audycję radiowe Bogusława Wołoszańskiego sprzed już 8 lat (o ile dobrze pamiętam) i w jednej usłyszałem ciekawą opinię. Postanowiłem ją tutaj zacytować (aczkolwiek cytat może nie zgadzać się co do słowa - sens się liczy ):

"Kto wygrywa wojny? Dowódcy? Oni je tylko prowadzą. Żołnierze? Oni na nich tylko giną. O wynikach wojen decydują przede wszystkim działania wywiadów i kontrwywiadów wrogich państw."

Pomyślałem, że to ciekawy temat na rozpoczęcie dyskusji. Co wy o tym myślicie? Mnie osobiście ciężko opowiedzieć się za lub przeciw temu stwierdzeniu. Najprawdopodobniej w sporej części jest to prawda, ale jak to zwykle bywa nie do końca. Z pewnością wywiad odgrywa znaczącą rolę, ale czy tylko on może decydować o wynikach starć? Czy poświęcenie żołnierzy i talenty dowódców są tylko uzupełnieniem? Pan Wołoszański jako pierwszy przykład podaje przypadek konia trojańskiego. Tylko czy można to nazwać działaniami wywiadu? Ja osobiście wątpię. Podam może kilka innych sytuacji:

I wojna światowa i przypadek telegramu Zimmermana. Niemcy obawiając się, że Stany mogą przystąpić do wojny, przygotowały ofertę dla Meksyku, jako ich sprzymierzeńca. Ale ponieważ ich jedyna linia łączności z kontynentem amerykańskim została przerwana przez Brytyjczyków jeszcze na początku wojny (linia na dnie oceanu), musieli wysyłać wiadomości przez państwa neutralne, a ich linie przechodziły nomen omen przez Londyn. Brytyjscy kryptolodzy nie potrafili jednak złamać niemieckiego szyfru. Na ich szczęście niemiecka ambasada w USA przesyłała ten telegram do Meksyku starszym, złamanym już przez Aliantów, szyfrem. Wystarczyło przejąć depeszę (do czego doszło) i nie dość, że Wielka Brytania mogła doprowadzić do włączenia się Stanów do wojny, to jeszcze mogli rozpracować kolejny niemiecki szyfr porównując telegram przechwycony w Londynie, z tym z Meksyku.

Zwycięstwo w drugiej bitwie pod El-Alamein przypisuje się głównie talentowi strategicznemu Monty'ego. Mało kto pamięta o udziale wywiadu niemieckiego i kontrwywiadu brytyjskiego. Przed ofensywą Rommla Abwerha wysłała do Egiptu agenta o pseudonimie Kondor. Początkowo przekazywał informacje o położeniu wojsk alianckich. Dopiero niedługo przed wspomnianą bitwą Brytyjczycy złapali go, a nawet namówili do współpracy. Dzięki fałszywym meldunkom agenta, pracy specjalnej grupy mającej stworzyć "sztuczną armię" oraz podstępowi z martwym oficerem z fałszywymi mapami (na których nie było ruchomych piasków) Brytyjczycy mieli zdecydowanie ułatwione zadanie.

A bitwa na łuku kurskim? GRU wykonało kawał dobrej roboty dowiadując się o planowanej niemieckiej ofensywie. Pierwszym agentem, który o tym doniósł był Nikołaj Kuzniecow, pseudonim Puch. Jednak sowiecka siatka w Niemczech była tak dobrze rozwinięta, że meldunków o tym było całkiem sporo. Armia Czerwona umocniła swoje pozycje obronne, a potem jeszcze ubiegła ostrzał artylerii wroga, samemu bombardując wojska przeciwnika, będące już na pozycjach wyjściowych. Konsekwencje wszyscy znamy.

Najsłynniejszą operacją dezinformującą podczas II wojny światowej były chyba działania przed lądowaniem w Normandii. Stworzenie "sztucznej armii" Pattona, podawanie fałszywych miejsc lądowania (jak Pas De Calais, Grecja a nawet Norwegia), ponowienie "numeru" z martwym oficerem i wiele innych spowodowało, że prawie nikt nie spodziewał się ataku na Normandię. Dzięki temu Hitler jeszcze długo po rozpoczęciu inwazji był pewien, że to inwazja mająca na celu odwrócenie uwagi obrońców od pas de Calais i nie pozwolił na ruszenie czterech dywizji pancernych, które mogły odmienić losy wojny (a przynajmniej frontu zachodniego).

Co do Normandii, to istnieją dowody, że wywiad brytyjski podjął grę z Niemcami w Ankarze, która miała doprowadzić do zdradzenia prawdziwego miejsca inwazji. Akcja jest dziś znana pod nazwą Cycero (tak Niemcy nazwali człowieka, który zaproponował im współpracę, a w rzeczywistości był agentem brytyjskim). Abwehra zorientowała się jednak, że to tylko gra i nie uwierzyła w (prawdziwe) informacje Cycero. Ktoś mógłby spytać po co ta gra? Prawdopodobnie zainicjował ją sam Churchill, który chciał przekonać Roosvelta do inwazji na Grecję, ataku przez Bałkany, Węgry, Czechosłowację i Polskę, a w konsekwencji odcięcie Armii Czerwonej od Europy. Plan jednak się nie powiódł.

A na przykład podczas planowania operacji Market-Garden (aliancka ofensywa przez Holandię) wywiad popełnił karygodne błędy i przez to operacja zakończyła się fiaskiem, do tego okupiono to wysokimi stratami elitarnej 1 DPD. Gdyby brytyjski wywiad nie ignorował informacji, które im "nie pasowały" inaczej wyglądałby koniec tego ataku, a być może nawet by do niego nie doszło.

A jak to było z atakiem U-47 na brytyjską bazę w Scapa Flow, gdzie u-boot zatopił HMS Royal Oak (starawy okręt, jeszcze z I wojny światowej, ale ogromnym znaczeniu dla Brytyjczyków)? Gdyby nie Abwerha, tego ataku nigdy by nie było. Co więcej Niemcy rozpuścili wieści, że to ich pojedynczy agent (mieszkający w pobliżu bazy) umożliwił wykonanie tej akcji. Jest to nieprawda. Abwerha nie chciała zdradzać, że niemieccy kryptolodzy złamali brytyjskie szyfry. Brytyjczycy wierzyli w to przez długie lata.

Oczywiście takie przypadki można mnożyć godzinami. Ale co wy myślicie o roli wywiadów w trakcie wojen?
 
Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem