Waterdeep...
Był już tu tyle razy, że z pamięci mógłby narysować plan miasta. A do doków trafiłby z zamkniętymi oczami.
Panujący na ulicach tłok wcale mu nie przeszkadzał. Chociaż wiele czasu spędzał na szlaku, z dala od wielkich skupisk ludzkich, to zawsze z przyjemnością wracał do tak zwanej 'cywilizacji'.
Wyminął niosących wielką pakę ludzi, a potem skręcił w wąską uliczkę, najkrótszą drogą prowadzącą do miejsca spotkania.
Chociaż zjawił się nieco zbyt wcześnie, w umówionym miejscu stały już cztery osoby. To, że był wśród nich półork niezbyt mu przeszkadzało. Podobnie jak wśród ludzi bywały półorki i półorki.
- Witam. Czy tu Anathan Gentrash zbiera najemników? - spytał. Gdy jeden z mężczyzn, wyglądający raczej na mieszczucha niż poszukiwacza przygód, skinął głową potwierdzająco, nowo przybyły przedstawił się. - Paul White.
Czekali jeszcze chwilę na kolejne osoby, a potem ruszyli.
Weszli do magazynu należącym podobno do Anathana Gentrasha i jego wspólników. Podobno, bo interesy gildii kupieckich w Waterdeep były nad wyraz zawiłe i niekiedy informacje znane całemu światu nie pokrywały się z rzeczywistym stanem rzeczy.
W pustym niemal pomieszczeniu siedziały cztery osoby. Jego, a raczej ich, potencjalni pracodawcy.
Paul uśmiechnął się lekko, gdy półork zapewniał o swych umiejętnościach rabowania i gwałcenia. Czy były to najlepsze referencje? Podobnie jak kapłańskie zapewnienia o wielogodzinnych treningach?
Paul stłumił ochotę udzielenia odpowiedzi w stylu, w jakim zagadnął ich spasiony krasnolud. Nie chciał zniechęcać tych, którzy mieli go zatrudnić.
- Paul White - przedstawił się. - Od ośmiu lat po szlaku wędruję i, jak widać, żyję jeszcze. Odwiedziłem Amn, Tethyr, Calimshan, Cormyr, Mirabar. Broń nie do ozdoby noszę i razie potrzeby siebie i innych bronić potrafię. |