Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2009, 19:31   #110
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Towarzystwo rozpierzchło się na różne strony, zostawiając Morgana z Valdrem.
Przyozdobienie altanki... To nie powinno być nic trudnego.
- Czy goście - spytał Roger - mieli jakieś życzenia, co do wystroju? Widziałem już parę ślubów i parę rzeczy zapamiętałem. - Zdecydowanie mało, ale wówczas nie miał pojęcia, że w przygotowaniach do ślubu będzie uczestniczyć. Bardziej by się przyglądał. - Gdzie ma się odbyć sama ceremonia zaślubin? W owej altance, czy pod gołym niebem? A może w sali, w gospodzie?
- Nie. Girlandy, kwiaty i ozdoby zamówił Maestro Tallstag przed przyjazdem. Stupido ze mnie, powinienem był wysłać po niego jakichś eroes. Teraz tyle criminales włóczy się po drogach - zaczął coraz bardziej nerwowym głosem odzywać się Valdro. A im bardziej się denerwował tym więcej wtrącał rodzimych słów w swe zdania. Potarł dłonią czoło.- Tak, tak...ceremonia ma się odbyć w altance, będzie bardziej romantyczne. Niestety problemem jest symbol. Kazałem już zdjąć znak Sune, ale nie mam znaku Gonda.
- To by się chyba dało załatwić. Porozmawiam z moimi przyjaciółmi- kapłanami.

Przyjaciółmi. Żart chyba. Ale możliwe, że Kastus zdoła coś wykombinować. Chociaż, prawdę mówiąc, znak Pana Wszystkich Kowali niezbyt się na symbol przyszłego szczęścia nadawał. Chyba że o siłę więzów małżeńskich by chodziło.
- Mam nadzieję - dodał - że jako gospodarz mowę weselną już sobie ułożyliście?
- Tak... no, może niezupełnie. Duszka moja mi coś ma przyszykować - odparł Valdro. - Ona jest w tym bieglejsza.
- Jeszcze jedno... zanim do jakichś prac przystąpię, musiałbym się ogarnąć nieco. Ostał się jakiś wolny pokoik?
- Jasne...oczywiście, że jest was...Moi salvatores, otrzymacie ode mnie pokoje, które miały być dla Maestro Tallstaga i jego sług. - potwierdził Valdro.
- W takim razie zajmę jeden z pokoi, a potem wezmę się za wystrój. Kogo możecie mi polecić? Z kobiet szczególnie, bo one zwykle i gust dobry mają i palce nie tak drewniane, jak z mężczyzn niektórzy. I gdzie ozdoby zamówione można znaleźć?
- W stajni koło kuźni - odparł gospodarz.
Valdro nikogo nie polecił. Ale nie warto było powtarzać pytania. Zapewne jego małżonka więcej na ten temat wiedziała i lepiej było od niej się tego dowiedzieć.
- Znajdę zatem - powiedział Roger. - Niech się pan zatem wystrojem nie przejmuje. Wszystko będzie gotowe na czas.
Skinął gospodarzowi głową, zabrał swoje rzeczy i ...udał się do pokoju przeznaczonego dla maestra. Był to typowy pokój gościnny, z dość dużym łóżkiem, które bez większych kłopotów przyjęłoby dwie osoby, kufrem na rzeczy pod ścianą, stolikiem pod oknem i dwoma krzesłami, oraz szafą na ubrania. Ładnie urządzony, ale bez ekstrawagancji. Pomijając pościel w różyczki.
Okna, bo aż dwa były w tym pokoju, wychodziły na główny plac zastawiony stołami, umożliwiając obserwowanie trwających pełną parą przygotowań do przyjęcia gości.
Na stole leżało kilka kart papieru i pokaźnych rozmiarów, zdobiony kałamarz oraz kilka piór. Pewnie na wypadek, gdyby maestro pomysły swoje jakieś zapisywać zechciał.
W kufrze, który Roger oczywiście otworzył, dwa koce leżały, zaś w szafie, na górnej półce, stał niski świecznik, obok którego położono kilka świec.
Dzbanek z wodą i miska stały dyskretnie schowany za niewielkim parawanem. Tak też wisiały dwa lniane ręczniki.
Nie było jednak czasu na rozkoszowanie się luksusami i sprawdzanie miękkości łóżka.
Obowiązki czekały. Roger schował plecak do szafy, umył się nieco, a potem wybrał się na poszukiwanie pani Bianki.


Poszukiwania nie trwały długo. Gospodynię znaleźć łatwo było, bo głos miała donośny.
- Pani Bianko - powiedział - kogo może pani wyznaczyć do pomocy przy zakładaniu dekoracji. Ważne jest, by palce mieli zręczne.
Bianka spojrzała tylko na Rogera po czym gwizdnęła wsuwając palce do ust. I po chwili sześć służek przybyło na jej wezwanie.
- Ty, ty, ty i ty...pójdziecie z... - Bianka przez chwilę rozmyślała i spytała. - Jak masz na imię?
- Roger. Roger Morgan. Do usług. - Skłonił się uprzejmie.
- Pójdziecie z Rogerem i pomożecie mu w przygotowaniach. No, już, już, już - wydała polecenie Bianka. A cztery młode niewiasty skłoniły się przed Rogerem czekając na polecenia.
- Dziękuję, Bianko - odpowiedział.
- Moje drogie - do dziewczyn się zwrócił. - Najpierw do stajni, po ozdoby pójdziemy, a potem do roboty trzeba się zabrać, i to żywo. Czasu nie zostało zbyt wiele.
Skinął głową na pożegnanie i, poprzedzany przez służące, ruszył w stronę stajni, gdzie ponoć ozdoby znajdować się miały. Przy okazji, jako że stajnia do kuźni przylegała, można było załatwić pewną sprawę z Kastusem...
Dru nie było widać. Sądząc z odgłosów siedziała pod wozem. Co w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało Rogerowi. Dla jego potrzeb wystarczał Kastus. Dru z pewnością znów uczepiłaby się nieszczęsnych kości...
- Potrzebny jest symbol Gonda - powiedział. - Trzeba go nad altanką powiesić.
- Symbol Gonda? - Kastus potarł się po karku, po czym wzruszył ramionami. - Nie ma sprawy, zaraz przygotuję i poświęcę. No może nie zaraz...za dwie trzy godziny.
Oczywiście było możliwe, że Kastus za chwilę zapomni o tej rozmowie. Najważniejsze było to, że Roger nie zamierzał zapomnieć. I miał do pomocy kilka młodych osóbek, które mógł po kolei nasyłać na Kastusa.
 
Kerm jest offline