Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2009, 22:02   #2
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Laura? Nie to niemożliwe. Przyjaźniły się od niedawna, ale coraz więcej je łączyło. To.. to... nie może być prawda. Laura tak pewna siebie, Laura lądująca zawsze na cztery łapy... Nieee... - Czuła jak pod powiekami zaczynają ja uwierać łzy. Nigdy nie lubiła okazywać uczuć przy obcych. Dlatego ze wszystkich sił starała się powstrzymać płacz. Zacisnęła mocno pięści na brzegu ławki i skierowała wzrok do góry. Trzepotała bezsilnie rzęsami jednak ciężar nagromadzający się pod nimi stawał się coraz trudniejszy do wytrzymania. Ukradkiem otarła łzę, która znalazła drogę na zewnątrz.
To dzięki niej stała się kimś innym, pod jej wpływem uwierzyła w siebie.
Jej urokliwy uśmiech, goszczący na pięknej twarzy, perlisty śmiech rozbrzmiewający w domu, szkole, w sklepie... Seria obrazów z Laurą przewijała się w jej głowie niczym film przewijany na podglądzie w magnetowidzie. Zawrotna prędkość, bo tyle przecież wspomnień...

Łzy ciekły jej po policzku, a ona łykała je bezgłośnie. Ocknęła się gdy czyjaś dłoń dotknęła jej ramienia.
- Idź do domu, wszyscy już poszli – pani Morison, pochylała się nad nią i z niezwykłą dla niej czułością gładziła jej bark. – Nic nie można już zrobić – dodała bezradnym głosem.

Audrey rozejrzała się po pustej sali, podniosła niezgrabnie i ruszyła do wyjścia. W drzwiach stanęła, odwróciła się i spojrzała z wyczekiwaniem na ławkę Laury, tak jakby liczyła, że swym pełnym udręki wzrokiem przywoła ją na to miejsce. Nie doczekawszy się spełnienia podświadomego życzenia, nacisnęła klamkę.

Jak w amoku kroczyła po korytarzach opustoszałej szkoły. Znała drogę na pamięć, więc już wkrótce, nie pamiętając nic ze swego marszu znalazła się w szatni. Jak maszyna pozbierała swoje rzeczy i rozpoczęła wędrówkę głównym holem. Po raz pierwszy w życiu serce jej nie zatrzepotało na widok mijającej jej osoby. Wiedziała, ze to był ON, lecz dziś to przypadkowe spotkanie nic nie znaczyło.

Noga za nogą, zakręt po zakręcie, łza po łzie, docierała do swojego domu. Z gracją mechanicznej lalki wspięła się po schodach, rzuciła torbę na podłogę w swoim pokoju i padła niczym kłoda na łóżko. Dopiero wtedy pozwoliła słonemu deszczowi zalać ją swobodnie. Płakała przez kilka godzin. Rodzice chyba musieli się już dowiedzieć, bo po pierwszej próbie nakłonienia jej do zejścia na obiad, dali spokój.
Minęła już pora kolacji gdy w końcu się opanowała. Przejrzała się w lustrze. Zaczerwienione oczy, zapuchnięty nos, czerwone plamy na twarzy. Pomyślała o przyjaciółce i jej dbałości o wygląd. Sięgnęła po kosmetyki. Korektor, podkład, puder. Potem cień do powiek, tusz do rzęs, na koniec róż na policzki i szminka. Obejrzała krytycznie swe dzieło. Bez wątpienia najlepszy make up jaki kiedykolwiek sobie zrobiła. Długo patrzyła w odbicie nastolatki w lustrze.

Lauro, dlaczego?

Nagłym ruchem sięgnęła po płyn do demakijażu i brutalnymi ruchami zaczęła ścierać maskę z twarzy.

Znów poszukała swego oblicza w zwierciadle. Przekrzywiła głowę, wpatrując się w taflę, jakby szukając w niej drugiego dna. Audrey po drugiej stronie lustra – skąd jej to przyszło do głowy?

Obudziła się odrętwienia, czując ból. Spojrzała na wskazujący palec, który trzymała w ustach, a raczej w zębach. Bolał ją, a paznokieć pokrywała krew. Obgryzła go doszczętnie.
- Cholera... Znowu.
Rozebrała się powoli i weszła pod prysznic. Szybko zmieniła falę gorącego strumienia na lodowaty, mając nadzieję, ze to ją otrzeźwi. Wytarła się do sucha i ubrała w piżamę.
Zanim weszła do łóżka sięgnęła po swój pamiętnik.

Otworzyła go i zaczęła pisać. Choć nigdy nie należała do osób wylewnych, nawet na papierze, jej dzisiejszy wpis był nad wyraz ubogi.

Nie ubrała się w nocną koszulę. Choć dzisiejsze wydarzenia przyćmiły wszystko, podświadomie bała się zasnąć, by znowu nie przyśnił jej się ten koszmar. Teraz najważniejsza była Laura. Choć, czy koszmary, tak jak życie, mogą obalać zasadę, że nic dwa razy się nie zdarza?

Nie zgasiła światła, otworzyła jakieś głupawe romansidło i próbowała je czytać. Po kilkunastu stronach stwierdziła, że nie jest w stanie powtórzyć ani jednego słowa. Nie miała pojęcia, o czym mowa. Odłożyła książkę i sięgnęła po Leona. Miękkość futerka i zapach towarzyszący jej od dzieciństwa przyniosły jej odrobinę ukojenia. Przytuliła pluszaka i owinęła się szczelniej pledem.

Pamiętnik leżał otwarty na ostatnim wpisie.

 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline