Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2009, 23:42   #6
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Afryka, rok 1871

Nthanda 'Nadia' Lloyd - postać do sesji Tajemnice Czarnego Lądu.

Oryginalna karta postaci została zaprojektowana jako akta osobowe w specjalnej oprawie. Dla zainteresowanych całość jest dostępna do ściągnięcia w pliku pdf po kliknięciu w linki:
Akta osobowe - Nadia Lloyd
Dodatek nr 1 - William Cooke


Akta osobowe
Nthanda 'Nadia' Lloyd


Oryginalne zdjęcie pochodzi z galerii
Moonrain-Soliloquy's Gallery


● Imię: Nadia
● Nazwisko: Lloyd
● Prawdziwe nazwisko: Nthanda Willoughby
● Pochodzenie: Afryka
● Narodowość: angielska
● Znaki szczególne: mulatka
● Zawód: akrobatka, treserka zwierząt

Wygląd zewnętrzny


Oryginalne zdjęcie pochodzi z galerii
Moonrain-Soliloquy's Gallery


Nadia jest około dwudziestoletnią, smukłą mulatką, o giętkim i wysportowanym ciele. Ma 170 cm wzrostu. Jej twarz ma wyraźnie obce, regularne rysy. Wydatne usta i duże, orzechowe oczy dopełniają jej urodę. W pracy zwykle nosi orientalne, skąpe kostiumy, które podkreślają jej szczupłą figurę. Do tego odpowiednie, kolorowe ozdoby i mocny makijaż. Na co dzień nosi wygodne, miękkie ubrania - na terenie cyrku przeważnie spodnie i koszulę; gdy gdzieś wychodzi ubiera skromne sukienki. Uważa, że dzięki nim wtopi się w tłum, choć ze względu na kolor skóry jest to niemożliwe. Nigdy nie rozstaje się z hebanowym amuletem w kształcie kła.


Umiejętności

Bardzo dobrze znane

● Akrobatyka, taniec i zwinność
● Poskramianie zwierząt

Dobrze znane
● Fotograficzna pamięć
● Język angielski
● Geografia i topografia

Przeciętnie znane

● Posługiwanie się bronią białą
● Język własnego plemienia
● Aktorstwo
● Medycyna (pierwsza pomoc)
Ekwipunek

● Wygodne, podróżne stroje na zmianę (koszule, spodnie, buty) oraz bielizna i nakrycia głowy
● Przybory do mycia i pielęgnacji
● Dwa sztylety, lina do wspinaczki
● Zestaw: zapałki, manierki, podręczne rzeczy przydatne do przetrwania w dżungli
● Dokumenty, pieniądze
● Sukienka, w której przyjechała do Afryki
● Naszyjnik z kłem

Rys psychologiczny

Nadia na pierwszy rzut oka jest kobietą tak samo piękną, jak i tajemniczą. Cicha i spokojna wśród obcych, nie jest akceptowana przez angielskie środowisko ze względu na swoje mieszane pochodzenie. Poza trupą cyrkową nie ma przyjaciół i znajomych. Jest typem samotnika, dość nieśmiała i zamknięta w sobie. Na swobodę pozwala sobie jedynie w towarzystwie przyjaciół - cyrkowców takich jak ona. Wśród obcych uważana za zarozumiałą i nadętą ze względu na to, że niezbyt chętnie nawiązuje znajomości. Kocha zwierzęta bardziej nawet od ludzi. Ma naturalny dar ich oswajania i tresowania (niektórzy uważają, że to z powodu jej tajemniczego pochodzenia). Na scenie zmienia się nie do poznania, staje się ponętną, uwodzicielską i eteryczną istotą, która przykuwa męskie spojrzenia. Tańczy, robi akrobacje, spaceruje wśród krwiożerczych tygrysów w skąpych strojach i pięknych ozdobach. Często mówi, że podczas występów jej ciało staje się narzędziem jakiejś starożytnej bogini, która przejmuje nad nią kontrolę. Jej mentorem, najlepszym przyjacielem, powiernikiem (niektórzy uważają, że również kochankiem!) jest William Cooke, właściciel Cyrku Astleya, mężczyzna dość od niej starszy. Nadia cierpi z powodu nieznajomości swojej rodziny i historii. Nie wie dlaczego została wywieziona z Afryki i kim są jej rodzice. Jedyne co jej pozostało, to hebanowy amulet w kształcie kła i pewność, że jej korzenie sięgają źródeł Nilu.

Życiorys

***

- Imię? - zapytał urzędnik patrząc podejrzliwie na grubego mężczyznę, który pocił się niemiłosiernie i na pierwszy rzut oka widać było, że ma nie lada problem.
- Eee John, John Doomble...
- Nie twoje, tylko tej małej! - urzędnik zaczynał już się denerwować i najchętniej zawołałby policję i pozbył się tej śmierdzącej sprawy. Dostał jednak na tyle wysoką kwotę pieniędzy, że mógłby przymknąć oko nawet, jeśli ten gruby drań przywiózłby ze sobą cały harem czarnych dziewczynek.
- A tak, tak! Oczywiście! Eee... Nyyyt... Nat... A niech to diabli! Nadia! Pisz pan Nadia.
- Nazwisko? Dziecka oczywiście!
- Eee... Hmm... - grubas spojrzał na ciemnoskórą, smutną dziewczynkę, która niczego nie rozumiejąc trzymała go wciąż za rękę i zamyślił się głęboko. Nagle jego wzrok przykuły dokumenty leżące na stole i wykrzyknął:
- Lloyd! Nadia Lloyd oczywiście!
Urzędnik rzucił okiem na dokumenty leżące obok. Na teczce widniało logo 'Lloyd's Register of British and Foreign Shipping'. Pokręcił głową i zapisał dane w formularzu. Po kolejnych kilku formalnościach John Doomble uzyskał dokumenty potwierdzające tożsamość dziewczynki oraz jej angielską narodowość. Godzinę później włożył cały pakiet papierków do rąk dziecka, zastukał kołatką w bardzo duże drzwi, po czym czmychnął jak najszybciej mógł do dorożki czekającej tuż obok. Nim Nadia zdążyła się obejrzeć, konie ruszyły z kopyta, a ona została sama na progu dziwnego, ponurego domu. Gdyby potrafiła czytać lub rozumiała cokolwiek po angielsku, mogłaby się dowiedzieć, że stara drewniana tabliczka głosi, iż pozostawiono ją właśnie przed 'Sierocińcem pod wezwaniem św. Antoniego'. Musiały upłynąć jeszcze długie tygodnie, nim dziewczynka zrozumiała gdzie się znalazła i jaki los ją czeka.

***

Historia ta zaczyna się gdzieś w Afryce, w latach 40-tych XIX wieku. Mało znany angielskibadacz, antropolog i kulturoznawca, Patrick Willoughby, wyruszył w podróż swojego życia, bybadać pierwotne afrykańskie plemiona. Przez dziesięć lat słuch o nim zaginął, lecz Willoughby nie posiadał rodziny ani dobrych przyjaciół, którzy mogliby upomnieć się o niego i próbować go
znaleźć. Nikt tak naprawdę nie interesował się, co się z nim dzieje.

Po dziesięciu latach, w roku 1855, Patrick pojawił się w Kairze. Miał ze sobą kilkuletnie dziecko, ciemnoskórą dziewczynkę imieniem Nthanda. Usilnie próbował znaleźć swoich rodaków, gdyż potrzebował pomocy kogoś z Wysp. Los chciał, że trafił akurat na bogatego kupca, przebywającego w Kairze w interesach - Johna Doomble. Nie był to człowiek idealny, ni szczerego serca, ni szczególnego rozumu, lecz jednak cechował go specyficznego rodzaju patriotyzm, więc zgadzał się na różne drobne sprawunki dla rodaków z Czarnego Lądu. Do tego łasy był na pieniądze. A ponieważ był jedynym Anglikiem, którego udało się znaleźć w tak krótkim czasie, po prostu musiał wystarczyć. Patrick opowiedział mu pokrótce swoją historię i objaśnił trudną sytuację, w jakiej się znalazł. Doomble nie był szczególnie zainteresowany, więc szczegóły, jak i samo nazwisko Willoughby'ego szybko wyleciały mu z pamięci. Jednak gdy ten wręczył mu ogromną sumę pieniędzy, kupcowi nie pozostawało nic innego, jak zgodzić się na wszystko, o co ten dziwny człowiek poprosi.

Prośba Patricka była dość specyficzna. W zamian za fortunę, którą przekazał Doombleowi, ten miał zaopiekować się jego córką, Nthandą, bezpiecznie dowieźć ją do Anglii i zrobić wszystko, by wyrosła tam w spokoju na piękną pannę. Kupiec zgodził się na taką propozycję, lecz zrozumiał ją dość opacznie. Ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, by samemu zająć się czarnym dzieckiem. Zapewnienie dziewczynce dobrego dzieciństwa łączyło się dla niego z oddaniem jej do sierocińca, by nie umarła z głodu na ulicy oraz zainwestowaniem w papiery, które gwarantowały jej obywatelstwo jego kraju. W końcu była jedynie mulatką, na dodatek bękartem, którego pozbył się własny ojciec.

Doomble spełnił swoją obietnicę. Przywiózł dziecko do Anglii, załatwił formalności i oddał małą do sierocińca. Cieszył się z dobrze wypełnionego obowiązku i nigdy ani przez chwilę nie miał wyrzutów sumienia z powodu zainkasowania pieniędzy i porzucenia dziewczynki.

Nthanda, która zyskała nowe imię i nazwisko - Nadia Lloyd (był to wynik bardzo krótkiej pamięci Doomble'a), niemal zupełnie nie znała angielskiego i bardzo długo trudno było jej się przystosować do nowego środowiska. Nie wiedziała dlaczego znalazła się z daleka od domu i rodziców. Zapamiętała jedynie, że chodziło o jakieś niebezpieczeństwo i że tatuś chciał ją ukryć. Pan, z którym przypłynęła do Anglii, miał się nią zaopiekować, a tatuś obiecał, że po nią wróci. Kilkuletniemu dziecku trudno było zrozumieć taką sytuację, dlatego dziewczynka długo była zamknięta w sobie i odizolowana. Ciemny kolor skóry sprawiał, że jej sytuacja była jeszcze gorsza, niż reszty sierot. Często musiała się zmagać z zaczepkami i agresją, jednak nigdy nie pozostawała dłużna swoim oprawcom i udowadniała, że potrafi sobie radzić. Nie zyskała jednak sympatii dzięki temu. Uważano ją za drapieżną, czarną dziewczynę, bardziej podobną do zwierzęcia, niż do człowieka. Dziewczynce zupełnie to nie przeszkadzało.



Nadia powoli aklimatyzowała się w sierocińcu. Nigdy nie zapomniała o swoich korzeniach, o swojej rodzinie i o języku, którym się posługiwała od urodzenia. Była jednak tylko małym dzieckiem, a wola walki i przetrwania zmuszały ją, by żyła dalej i robiła wszystko, by się przystosować, nauczyć nowego języka i nowych zasad. Czas rozmazywał wspomnienia i sprawiał, że daleka Afryka i rodzinna wioska pozostały jedynie odległym marzeniem i tęsknotą.



Dziewczynka ponad każde towarzystwo wolała spędzać czas wśród zwierząt. Surowe reguły panujące w sierocińcu nie pozwalały dzieciom na posiadanie swoich pupilków, jednak dla Nadii nie stanowiło to żadnego problemu. W piwnicy, na strychu, czy w jakimś kącie zawsze znalazła miejsce dla kota, psa, myszki, chorego ptaka, czy innych zwierzaków, które chętnie garnęły się do niej. Z tego też powodu wielokrotnie narażała się na różnego rodzaju kary i przykrości. Panie, które prowadziły sierociniec, nie szczędziły jej rózgi, odbierały przywilej jedzenia posiłków, czy też wymyślały przeróżne sposoby, by w imię dobrego wychowania wykorzenić z jej duszy barbarzyńskie i okropne zwyczaje. Na próżno jednak.

Nadia robiła średnie postępy w nauce. Szybko nauczyła się angielskiego, jednak zarówno pisanie, jak i czytanie sprawiały jej problemy. Z rachunkami nie było lepiej. Jednak to, co sprawiało jej prawdziwą przyjemność i stało się jej pasją, to były mapy. Uwielbiała zajęcia z geografii. Nazwy i położenie rzek, gór czy miast wchodziły jej do głowy bez trudności. Szczególnie zaś uwielbiała wodzić palcem po mapie Afryki i przypominać sobie nie tak odległe dzieciństwo. Rzadkie to jednak były chwile wytchnienia, wśród nieprzyjemnej atmosfery strachu, niechęci, ubóstwa i głodu. Nadia szybko zrozumiała, że nie może tak żyć.

Po kilku latach spędzonych w sierocińcu, gdy dziewczyna miała około lat dziesięciu (Nadia nigdy nie wiedziała dokładnie kiedy się urodziła, więc nigdy też nie mogła określić swojego wieku precyzyjnie), nie mogąc dłużej wytrzymać, Nadia uciekła z zamiarem udania się do Afryki i odnalezienia swojej rodziny. Niestety los pokrzyżował jej plany.

Szybko okazało się, że życie na ulicy nie jest takie łatwe, a dostanie się na pokład jakiegokolwiek statku, zmierzającego do Afryki, jest dla dziecka nieosiągalne. Nadia błąkała się kilka dni po Londynie, nie znajdując nikogo, kto mógłby jej pomóc. Czuła jednak ogromną niechęć do powrotu do Św. Antoniego. Nigdzie na świecie nie była ani oczekiwana, ani chciana. Ta lekkomyślna decyzja mogłaby się skończyć naprawdę źle, gdyby nie los, który musiał nieustannie czuwać nad Nadią. Wiedziona dziwnym instynktem dotarła do miejsca, które wydało jej się bezpiecznym schronieniem. Było to miejsce pełne zwierząt i dziwnych ludzi, którzy o nie dbali. Dziewczynka kilka dni spędziła schowana w stajni, skąd przyglądała się poczynaniom dorosłych. Podobało jej się tam, jednak nie miała odwagi, by wyjść ze swojego ukrycia. Bała się, że ci dziwni ludzie, którzy skaczą i chodzą po linach, latają w powietrzu i rozmawiają z końmi, okażą się podobni do wszystkich innych. Wypędzą ją, albo zbiją.


Zdjęcie prawdziwego Cyrku Astleya - stajnie
i plac ćwiczeń.

Nadia nie wiedziała jeszcze wtedy, że miejsce, do którego trafiła, to słynny na cały Londyn Cyrk Astleya. Dość szybko zauważono, że w stajniach ukrywa się śniade dziewczę, które zajmuje się końmi, gdy nikt nie widzi. Wbrew jednak jej obawom, nie wygoniono jej, ani nie zbito. Zaopiekował się nią młody treser i akrobata, William Cooke. Jak się miało później okazać, był to początek bardzo silnej i długoletniej przyjaźni między obojgiem.

Początkowo pan Cooke i reszta trupy cyrkowej, zdecydowała, że nakarmią dziewczynkę i oddadzą ją pod opiekę któregoś z sierocińców. Poznawszy jednak smutną historię Nadii, postanowiono, że przez jakiś czas może zostać z nimi i w zamian za opiekę nad zwierzętami będzie dostawać jedzenie i miejsce do spania.

Jak można się domyśleć, Nadia już nie opuściła Cyrku Astleya, wbrew pierwotnym zamierzeniom. Okazało się bowiem, że dziewczynka nie tylko ma wprawną rękę do zwierząt (nawet dzikich!), ale również odkryto w niej niezwykły talent akrobatyczny. Chodzenie po linie, skakanie w powietrzu, wyginanie ciała i wiszenie na trapezie miała chyba we krwi. Szybko okrzyknięto ją niezwykłym i najlepszym odkryciem cyrkowym w historii!
Wkrótce Nadia stała się niezwykłą atrakcją, a na jej występy przychodziły tłumy, by zobaczyć małą mulatkę jeżdżącą na grzbiecie dzikich tygrysów i latającą wysoko pod sufitem cyrkowej areny.

Dziewczynka dorastała i kształciła się pod czujnym okiem Williama Cooke'a. Oboje stawali się sobie coraz bardziej bliscy.


William Cooke podczas tresury

Nadia rosła na prawdziwą gwiazdę. Na scenie wszyscy ją kochali, a ona wreszcie czuła się potrzebna i akceptowana. Trudno było jej przełknąć kolejną gorzką prawdę - że dla Londyńczyków wciąż pozostawała tylko ciemnoskórą atrakcją cyrkową, a nie pełnoprawną osobą. Dorastająca dziewczyna musiała przywyknąć do myśli, że zawsze będzie obca i czarna. Na szczęście z pomocą przyszli jej przyjaciele z cyrkowej trupy. W tym gronie mogła się wreszcie poczuć jak wśród swoich i tylko tam mogła być naprawdę sobą. Jednak nigdy nie zapomniała o swoich korzeniach, a brak wiedzy o prawdziwej rodzinie bardzo jej doskwierał.


Główna arena Cyrku Astleya
(zdjęcie oryginalne)

Im Nadia stawała się starsza, tym bardziej piękniała i tym bardziej jej przedstawienia stawały się odważniejsze i pikantniejsze. Skąpe stroje, biżuteria i makijaż stawały się jej znakiem rozpoznawczym. Poza sceną była zwykłą, szarą dziewczyną, jednak na scenie była boginią, a widownia cyrku pękała w szwach. Kiedy William Cooke przejął kierownictwo nad cyrkiem, po odejściu poprzedniego właściciela, charakter wystąpień nieco się zmienił. Zamiast zwykłych pokazów i akrobacji, na arenie zaczęły rozgrywać się prawdziwe spektakularne przedstawienia, połączenie sztuki cyrkowej i teatralnej. Cyrk Astleya przeżywał chwile prawdziwej chwały, a William, Nadia i reszta trupy mogli zasmakować prawdziwego bogactwa.

Nadia wciąż cierpiała z powodu swojej odmienności i braku przeszłości. Zbierała mapy Afryki i żywo interesowała się wszystkimi informacjami docierającymi z Czarnego Lądu. Wciąż czekała na ojca, który obiecał, że kiedyś po nią przyjedzie. Jej przyjaźń z Williamem była już wtedy na tyle głęboka, że pan Cooke nie mógł patrzeć na wewnętrzne cierpienia swojej podopiecznej. Odnalazł sierociniec, w którym kiedyś spędziła kilka lat, wydobył jej dokumenty i dzięki temu zdołał dotrzeć do człowieka, który niegdyś przywiózł ją z Afryki i podarował angielskie obywatelstwo. John Doomble był już podstarzałym emerytem, żyjącym ze swych oszczędności na prowincji. Nadia żywiła ogromne nadzieje związane z wizytą u niego. Wierzyła, że Doomble znał jej ojca, że cokolwiek jej o nim opowie, że zyska jakikolwiek ślad, dzięki któremu będzie mogła odnaleźć swoją rodzinę. Niestety, i tym razem srodze się zawiodła...

John Doomble co prawda pamiętał 'incydent' z małą, czarną dziewczynką, jednak nie mógł sobie przypomnieć zbyt wielu szczegółów z tamtego czasu. Nadia dowiedziała się jedynie, że Lloyd nie jest jej prawdziwym nazwiskiem, a jej ojciec oddał ją w jego ręce w Kairze jedynie po to, by John dowiózł ją bezpiecznie do Londynu. Prawdopodobnie był jakimś badaczem lub podróżnikiem, bo opowiadał Doomble'owi o jakimś tajemniczym odkryciu i o źródłach Nilu. Te skąpe informacje i brak jakiegokolwiek zapewnienia, że ojciec miał zamiar po nią wrócić, sprawiły, że Nadia straciła nadzieję na odnalezienie swojej przeszłości. Poświęciła się niemal całkowicie pracy i przyjaciołom. A jednak we snach wciąż powracała do tych skąpych wspomnień z wczesnego dzieciństwa. Do wizerunku ojca, do języka, którego niemal zapomniała, do widoków Czarnego Lądu i Wielkiej Rzeki...

Nadia ma już około dwudziestu lub dwudziestu kilku lat. O jej związku ze starszym niemal o połowę Williamem mówi się różnie. Niektórzy uważają, że są kochankami, oni sami twierdzą, że łączy ich głęboka przyjaźń i stosunki mentorskie. Jedni się oburzają, inni życzą im jak najlepiej. Niewątpliwie pan Cooke jest pod głębokim wpływem swojej przyjaciółki i darzy ją wielkim uczuciem. I Nadia również nie ukrywa swojego przywiązania dla Williama, jednak żadne z nich nigdy nie wspomniało o poważnym związku. Razem tworzą scenariusze swoich spektakli, razem występują, razem trenują i zajmują się zwierzętami. Zwykło się mawiać, że Cyrk Astleya po raz pierwszy w historii posiada dwoje właścicieli, a na dodatek jednym z nich jest kobieta. Nie wspominając już, że to ciemnoskóra kobieta!


William Cooke w stroju cyrkowym

I być może to właśnie owo uczucie, którym pan Cooke obdarzył swoją młodą akrobatkę, sprawiło, że pewnego dnia podjął jedną z najważniejszych decyzji swojego życia. Decyzji, która mogła zniszczyć dorobek jego życia, jak i całej trupy teatralnej. Która mogła pozbawić go nie tylko środków do życia, ale i samego życia. Pan Cooke postanowił, że wyruszy razem z Nadią do Afryki, jako sponsor niebezpiecznej wyprawy poszukiwawczej zaginionego Davida Livingstone'a!


Oryginalne zdjęcie pochodzi z galerii
Moonrain-Soliloquy's Gallery


***

Smukła, ciemnoskóra kobieta energicznie weszła do budynku należącego do Cyrku Astleya. Kilka osób siedzących w salonie, w mieszkalnej części domu, pozdrowiło ją, lecz ona pędziła już niestrudzenie po schodach, nie zważając na nic. Jej włosy były w nieładzie, a wyraz twarzy sugerował niezwykłe wzburzenie. Kobieta dosłownie wpadła do niewielkiej biblioteczki, wypełnionej zapachem świeżej kawy i starych książek. Przy dębowym biurku naprzeciwko wejścia siedział mężczyzna, zajęty zapisywaniem rachunków w równych kolumnach na karcie papieru. Obok niego stała wciąż parująca filiżanka czarnego płynu.
- Nadio! Dobrze, że cię widzę - odezwał się i miał zamiar pokazać jej coś mało interesującego w owych kolumnach, lecz nie zdążył. Gazeta i plik ulotek wylądowały na blacie tuż przed jego nosem.
- Muszę tam jechać! - wykrzyknęła. - Muszę Williamie, po prostu muszę!
Mężczyzna rzucił okiem na ulotki i tytuł na pierwszej stronie gazety: 'David Livingstone zaginął!!! Królewskie Towarzystwo Geograficzne organizuje ekspedycję poszukiwawczą!!!'
- Zwariowałaś?
- Ten badacz, Livingstone, na pewno o nim słyszałeś! - mówiła, rozgorączkowana. - Czytałam jego pracę na temat Afryki oraz liczne artykuły o jego odkryciach. To naprawdę wielki człowiek i wielki znawca mojej ojczyzny. I wyobraź sobie, że... zaginął prawdopodobnie gdzieś u źródeł Nilu!
William zdawał się wciąż nie rozumieć sedna wypowiedzi swojej przyjaciółki, więc wpatrywał się w nią z pytaniem w oczach.
- Ja się tam urodziłam, nie rozumiesz! Wielka Rzeka to mój dom! Co noc śnię o niej, co noc moja dusza ulatuje do Afryki, do mojej rodziny, a ciało cierpi, nie mogąc do niej dołączyć! Przecież mój ojciec również tam się udał i być może właśnie tam zaginął i nie mógł po mnie wrócić. A ta ekspedycja dokładnie tam będzie zmierzać. Ja MUSZĘ wziąć w niej udział, muszę tam jechać!
Pan Cooke zamyślił się głęboko, a pionowa zmarszczka przecięła jego czoło.
- Dobrze, moja droga. - powiedział po dłuższej chwili. - Coś wymyślimy, lecz nie możemy działać zbyt pochopnie. I wybij sobie z głowy, że pozwolę ci wyruszyć w taką podróż samotnie!


Dodatek nr 1
William Cooke




● Imię: William
● Nazwisko: Cooke
● Narodowość: angielska
● Zawód: właściciel Cyrku Astleya, akrobata, treser, artysta.
● Wiek: 41 lat

Rodzina Cooke od wielu pokoleń związana była z cyrkiem, nic zatem dziwnego, że i najmłodszy William, wychowując się niemal w cyrkowych kulisach, zapragnął związać się z nim na zawsze. Talentu mu nie brakowało, zajmował się żonglerką, akrobatyką i tresurą, wreszcie również reżyserowaniem i tworzeniem scenariuszy całych przedstawień cyrkowych. Szybko wybił się i zyskał poważanie wśród cyrkowej elity. Jego zamiłowanie do teatru było powszechnie znane, lecz nie wszyscy podzielali opinię, jakoby sztuka cyrkowa miała iść w kierunku reżyserowanych, wielogodzinnych przedstawień, połączonych fabułą i spójną akcją. Jednakże publiczności
taka forma występów bardzo przypadła do gustu i choć w pewnym momencie Cyrk Astleya odbiegł od cyrkowej normy, to jednak zyskał wielki rozgłos, sławę i pieniądze.

Pan Batty, który zarządzał Cyrkiem Astleya przed kadencją Cooke'a, być może przewidział jego talent i zmysł do interesów, gdyż to właśnie jemu w testamencie przekazał swoją spuściznę. Już wówczas William był podporą całej trupy, wtedy również swoje pierwsze sukcesy święciła jego młoda podopieczna, Nadia Lloyd. To właśnie on odkrył jej talenty i pod jego czujnym okiem dziewczynka ćwiczyła się i dalej kształciła. W późniejszym czasie, już po śmierci pana Battyego, wspólnie przeprowadzali reformę w Cyrku Astleya, nadając mu wspomnianą już wcześniej formę reżyserowanego przedstawienia z elementami cyrkowymi. To sprawiło, że bardzo szybko się wzbogacił, stając się niemal jednym z najbogatszych ludzi w Londynie.



William był nie tylko dobrym cyrkowcem, lecz również świetnie sobie radził w interesach i dobrze zarządzał swoją firmą. Ma szerokie znajomości, sporą sieć kontaktów i wszystko to, czego potrzeba do świetnego i światowego prosperowania. Nigdy się nie ożenił i nie ma dzieci, lecz w cyrkowych kręgach szerokim echem odbijają się plotki o jego związku z dwudziestoletnią Nadią.

Gdy Nadia wpadła na szalony pomysł wyruszenia z wyprawą poszukującą Livingstone'a do Afryki i poprosiła Williama o pomoc, ten uczynił to z ciężkim sercem. Znał dobrze swoją przyjaciółkę i wiedział, że będzie chciała dopiąć swego za wszelką cenę, musiał więc zrobić coś, by Nadia była jak najbardziej bezpieczna i by nic złego jej się nie stało. Wspólnie ustalili, że nie będą nikomu otwarcie mówić o celu ich podróży i pochodzeniu dziewczyny. Oficjalnie William zgłosił się do Towarzystwa Geograficznego i zaproponował sporą sumę pieniędzy w ramach sponsoringu ekspedycji. W zamian za to pan Cooke miał dostać możliwość wyruszenia razem z wyprawą poszukiwawczą. Oczywiście wraz ze swoją ciemnoskórą przyjaciółką (lecz za takie pieniądze, które wyłożył, pozwolono by mu zabrać nawet całą trupę cyrkową!). Pytany o powody takiej hojności oraz chęć wyjazdu do Afryki, odpowiadał, że to dla niego czysty interes. Powszechnie wiadomo bowiem, że William sporo pieniędzy inwestował w kupno i tresurę dzikich zwierząt.



Wyruszenie w głąb Afryki, na tereny jeszcze nie poznane przez człowieka mogą mu przynieść również możliwość odkrycia nieznanych dotąd gatunków dzikich zwierząt, które uświetnią jego cyrk. A przy okazji oczywiście możliwość przyczynienia się do odnalezienia pana Livingstone'a sprawi mu ogromną radość. Wobec takich argumentów i takich kwot, nikt już nie miał wątpliwości co do poczynań Cooke'a. Miał je jednak sam William. Pozbawił Cyrk większości funduszy, pozostawiał na pastwę losu wszystkich jego pracowników, każąc im nie wiadomo jak długo zajmować się wszystkim tym, czym sam do tej pory się zajmował - przedstawieniami, finansami, ćwiczeniami, tresurą... całym cyrkiem! Choć obawiał się głęboko, że to może zniszczyć dorobek kilku pokoleń ludzi, którzy budowali od podstaw Cyrk Astleya, to jednak nie potrafił zostawić Nadii samej. Musiał z nią jechać, wspierać ją i ochraniać, nawet za cenę swojego życia!

--------------------------

W historii postaci znajdują się elementy prawdziwe:
Historia Cyrku Astleya, wraz ze zdjęciami - postać Williama Cooke'a i pana Batty'ego (właścicieli cyrku), wzmianka o reformie cyrkowych występów. Zdjęcia pana Cooke'a nie przedstawiają jego prawdziwego wizerunku - jest to postać nieco późniejsza, legenda cyrkowej żonglerki początku XX wieku - Paul Cinquevalli.
Historyczna jest również wzmianka nazwy "Lloyd's Register of British and Foreign Shipping" - więcej informacji tutaj.

Charakter Williama Cooke'a i jego związek z Nadią to elementy fikcyjne, podobnie jak cała historia mulatki.
 
Milly jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem