Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2009, 23:27   #3
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Na placu znajdował się ogromny tłum ludzi, który z powodzeniem można by nazwać armią. Sam papież odprawiał mszę za powodzenie szykowanej krucjaty. Wojciech stał mniej więcej pięćdziesiąt metrów od ołtarza. Słyszał dokładnie słowa wypowiadane przez Ojca Świętego, lecz niezbyt się im przysłuchiwał. Interesowały go raczej osoby go otaczające. Byli to najemnicy i chłopi, którzy albo przysypiali, albo starali się jak najszybciej zbiec do swych domostw. To nie byli ludzie na "jego" wyprawę. Gdy tak lustrował wzrokiem otaczający go tłum, przypomniało mu się, że na godzinę przed mszą dostał list, od wysłannika lokalnej inkwizycji. Proszono go w nim, by pozostał na placu po mszy, gdyż inkwizytor chce zamienić z nim kilka słów.

Gdy papież zakończył mszę, tłum ruszył bez ładu i składu ustawiając się w umówione wcześniej formacje. Wojciech pozostał na wym miejscu, dopóki nie pozostał na placu niemalże sam. Oprócz niego pozostały jeszcze trzy osoby. Po kilku minutach dołączyła do nich czwarta postać. Był to inkwizytor. Nie czekając na nich podszedł do nich i powiedział:
-Słuchajcie, bo nie będę powtarzać, możecie spełnić w Ziemi Świętej tajną misję, od której powodzenia zależy bardzo dużo. Za jej wykonanie obsypię Was złotem. Idźcie teraz i zastanówcie się, czy chcecie przystąpić do tej misji.
Gdy inkwizytor odszedł Wojciech był niemalże oburzony. Inkwizytor nie powiedział im nawet na czym polegać ma to zadanie, a w dodatku zostawił ich samych na środku placu św. Piotra. Nie chcąc zgubić swojego oddziału Wojciech rzucił tylko rozczarowane spojrzenie w kierunku z którego odszedł inkwizytor i ruszył do karczmy, gzie czekali na niego już jego dwaj giermkowie.

Wojciech przechadzał się po rynku oglądając wyroby tutejszych rzemieślników. Niestety, ani broń, ani pancerze nie mogły dorównać jakością zbroi mediolańskiej. Dwaj giermkowie krzątali się robiąc zapasy prowiantu na wyprawę, gdy on dostrzegł stojących na placu dwóch ludzi. To im właśnie inkwizytor zlecił zadanie, na którego temat sam niewiele wiedział. Rycerz pomyślał, że może oni wiedzą coś więcej, więc ruszył w ich stronę zdecydowanym krokiem. W między czasie wziął od jednego z giermków jabłko i ugryzł spory, soczysty kawałek.
- Witajcie, rycerze. Zwą mnie Wojciech. Wyruszyłem na krucjatę z innych powodów, niż wykonywanie misji dla jakiegoś inkwizytora, jak by nie miał od tego własnych rzeszy ludzi. Jednak nie odmawia się takiemu człowiekowi, zwłaszcza gdy prosi. Wiecie zatem, mości panowie cóż to za zadanie postawił przed nami ten ... inkwizytor ?
Ostatnie słowo Wojciech wypowiedział z lekką ironią, jakby miał w pogardzie ten urząd. Gdy tylko skończył swoją wypowiedź rozejrzał się dookoła. Znajdowali się na placu miejskim, gdzie jak zwykle panował ruch. Tu i ówdzie znajdowały się stragany, gdzie lokalni sprzedawcy starali się zarobić na życie. Plac otaczały różne budowle; mieszkania, sklepy, warsztaty, a zwieńczeniem wszystkiego był niewielki kościół.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 10-12-2009 o 23:41.
Arsene jest offline