Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2009, 01:32   #4
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Zabezpieczył schron przed intruzami, może te nowoczesne zamki były super odporne i w ogóle, ale dobrze porozmieszczane nanogaroty i inne niespodzianki chroniły jego miejsce od dawien dawna i nigdy nie musiał sprawdzać czy ktoś był na tyle bystry żeby odblokować zamki. Odpalił motor i ruszył w miasto, musiał przejechać prawie połowę tej parszywej okolicy żeby dostać się ze swojej dziury do speluny gdzie miał się spotkać z Johnem. Nigdy nie mógł zrozumieć tego pociągu do kobiet, ani tym bardziej do mężczyzn, jak mogło się komuś tak popieprzyć w głowie że dla byle dupy robił głupoty które często kończyły się ołowiem w głowie lub sercu. Zdecydowanie wolał się spotykać w swojej knajpie, przynajmniej wiedział ze psiarnia się tam nie zapuszcza, chyba że w ciągu dnia po zgłoszeniu, zwyczajnie za głęboko dla nich. Jego rozmyślania przerwał dość nietypowy widok, nawet jak na tą część miasta gdzie dwie trzecie kamer mających śledzić ruch ulicznych było martwych albo zestrzelonych. Nieoznakowany van stojący na boku drogi niedaleko starej kamieniczki, zupełnie niestrzeżony, z otwartymi drzwiami, na dodatek wyglądał jakby go właśnie wypuścili z fabryki. Normalnemu człowiekowi ciężko byłoby zarejestrować ten drobny fakt w ułamku sekundy który trwało przejechanie obok tej scenki. Gareth jakkolwiek nigdy nie twierdził że jest normalny a od paru lat miał coraz większe wątpliwości podczas nazywania się człowiekiem. Szybko zawrócił żeby zbadać nietypowe zjawisko.

Zaparkował w zaułku i ukrył swojego dwukołowca za stertą worków na śmieci. Po bliższym przyjrzeniu się zwłokom jakie znalazł i vanowi nie miał za dużych wątpliwości. Szybko wybrał szyfrowane połączenie do jednego z przekierowujących botów Małej, nikt rozsądny w tych czasach nie używał bezpośrednich połączeń, chyba że potrafił je zamaskować tak że nigdzie po nich nawet śladu nie zostało.
- Cześć Mała, to ja. - zaczął kiedy tylko usłyszał zmianę sygnału.
- Czego tym razem? - głos fixerki nie należał do najprzyjemniejszych w tym momencie, właściwie można by go niemalże używać jako szlifierki, ale takie już były uroki bezpośrednich połączeń.
- Tak też Cię kocham, mam tu parę trupów, najwyraźniej wszyscy to białasi, ktoś załatwił ich w ładnym stylu i zapomniał posprzątać, nawet furgonetkę zostawili. Jeszcze dobrze nie wystygli więc jak szybko załatwisz jakichś grabarzy to będziesz miała organy pierwsza klasa, może nawet mają jakieś biowszczepy. Ulica Churchilla, niedaleko skrzyżowania z Anny Parkey, czekam maks 45 minut i się zwijam. - powiedział jednostajnym tonem.
- Podeślę zaraz kogoś, dam Ci znak jak będą podjeżdżać. -zrezygnowany ton kobiety mówił sam za siebie że sprawa była zbyt zyskowna i zbyt ciężkostrawna jednocześnie. Rzadko kiedy ludzie Suczej Królowej zapuszczali się na te tereny a jeśli ktoś z miejscowych już ich kropnął to wiedział że musi po sobie dobrze posprzątać.

Ze schowka wyciągnął lekko zmodyfikowaną wersję M-60, na ulicę wypuścił minę pajączka i szybko umiejscowił się na dachu. Miejscowi nawet nie wyściubiali nosów z mieszkań, obrobić ciała to jedno, ale mieszać się w takie gówno nie wróżyło nic dobrego, starczyło że ktoś sprzątnął ludzi pani prezydent pod ich oknami, jutro na pewno padnie wiele nieprzyjemnych pytań. Po kilkunastu minutach dostał sygnał od Małej i przywołał pajączka z powrotem do siebie. Kiedy tak obserwował jak się uwijali z truposzami musiał przyznać że znali się na swojej robocie. Zajęli się tez furgonem, nie był pewien czy pójdzie na części, komuś go opchną po wymontowaniu w jakiejś dziupli wszystkich nadajników, czy zwyczajnie wysadzą w powietrze pod cytadelą z pozdrowieniami od Starego Miasta. Wzruszył tylko ramionami i zeskoczył na chodnik krusząc pod sobą betonowe płyty. Schował karabin i odpalił maszynę, już i tak był spóźniony.

Zaparkował kawałek od knajpki w której miał się spotkać z Johnym, miał nadzieję że tamten jeszcze tam siedział, nie chciało mu się dzwonić i sprawdzać. Lekko się zdziwił kiedy pod Wollensky Club Cafe zobaczył radiowozy. Zniknął szybko w jednym z zaułków niestety w okolicy nie było niczego niższego od jakichś pieprzonych kilkunastopiętrowych wieżowców mieszkalnych. Przynajmniej światła nie działały więc nie było go widać jak wyglądał zza węgła żeby obserwować sytuację.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline