Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2009, 14:52   #1
Huang
 
Huang's Avatar
 
Reputacja: 1 Huang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skał
[Exalted] Bezprawie i Cień

No Nareszcie! Zalazłem chwilę by to napisać i zamieścić. Mam nadzieję, że wszystko jest jak trzeba. Nie mam za bardzo czasu dokładnie wszystkiego sprawdzić, ale chyba powinno być dobrze. Piszemy w trzeciej osobie czasu przeszłego. Na sesji jest pewna dowolność w działaniu. Nie musi być realistycznie, ma być fajnie i epicko. Zwykłych ludzi wolno wam zabić bez pytania i możecie w narracji sami umieszczać wiele przedmiotów i rzeczy samodzielnie, ale z umiarem. Mysle że wszyscy rozumieją o co chodzi. Qendi byc może dołączy do nas później.





Nad Węzłem, przebijając mroki nocy, jaśniał księżyc w pełni. Razem z nim, wszystkie gwiazdy spoglądały na świat i okalały go tą odrobiną światła na czas nieobecności Słońca.
Wtedy, gdy Słońce przestawało obdarzać Stworzenie swymi błogosławionymi promieniami niknąc za horyzontem, na powierzchnię wypełzać zaczynali niegodziwcy i zbrodniarze. Wielu z nich, nie wychodząc nawet ze swych posiadłości, wypełnionych przepychem i bogactwem zdobytym na krwi i męce niewinnych, zaczynało właśnie teraz prowadzić swoje najbardziej znaczące interesy. Możni kupcy Gildii, handlujący niewolnikami, narkotykami i bronią, sprzedawaną komu popadnie i temu kto da więcej. Pławiąca się w dobrobycie szlachta, współpracująca z okrutnymi kupcami, bądź kłamcy, oszuści i niegodziwi politycy, którzy zaprzedać gotowi byli własną duszę i wydać na śmierć własną matkę byleby wzbogacić się jeszcze bardziej. Obraz bogatej części wielkiego miasta Węzeł, wyglądał na niezwykle cichy i spokojny. Wydawało się, że nie dzieje się kompletnie nic a wszyscy jego mieszkańcy pogrążeni są we śnie. Jednak właśnie tam i właśnie teraz załatwiane były nieuczciwe, szkodliwe i częstokroć nielegalne transakcje handlowe, wydawane były wyroki na sprawiedliwych acz niewygodnych ludzi, odbywały się przyjęcia i częstokroć orgie, na których zdeprawowani i upadli ludzie oddawali się rozkoszom cielesnym, zawierali kontakty i wspólnie snuli kolejne sposoby na uczynienie się jeszcze bardziej bogatymi, kosztem i tak zubożałej już ludności.


Możnych nie obchodziły niższe tereny miasta, brudne, zatęchłe i pełne biedoty, chorób, głodu i innych nieszczęść. Nie obchodziło ich zbyt wiele miejsce w którym niesione przez rzekę śmieci użyźniały glebę, gdzie rósł znany na cały świat najgorszy, lecz jakimś cudem jadalny, bagienny ryż. Nie obchodziły ich ugrupowania zwyrodnialców szerzące się po całych slumsach i dzielnicach biedy. Mordercy, Złodzieje, uliczne prostytutki, handlarze narkotyków i inny zajmujący się każdą, nawet najbardziej niegodziwą profesją by zapewnić sobie byt.

Pozornie śpiące miasto cierpiało jednak na jeszcze większą zarazę. Najazd Południowego Pająka, roszczącego sobie prawa do kontroli w coraz większych dzielnicach i terroryzującego ludność. Jego bandyci, nazywający samych siebie „najemnymi żołnierzami”, rozłazili się systematycznie po całym mieście i urządzali kolejne burdy, gwałcili kolejne kobiety, częstokroć brutalnie je mordując i zmuszając zarówno biedotę jak i zamożniejszych kupców do płacenia haraczu. Niezadowoleni czymkolwiek, czy to zbyt małym „datkiem”, czy to nawet krzywym spojrzeniem, potrafili wparować do sklepu czy mieszkania ofiary i sami odebrać „swoją należność”. Formy odebrania jej cechowały się niezwykłą różnorodnością. Czasami zadowalali się samą kradzieżą biżuterii, chowanych po szafkach pieniędzy lub objadaniem nowego „gospodarza”, jednak często kierowani pijackim szałem bądź nudą i zezwierzęceniem, gwałcili córki i żony, okaleczali, niszczyli dom i śmiejąc się straszliwym i obrzydliwym rechotem, zostawiali umęczone rodziny samym sobie w zniszczonym domu pełnym rozpaczy. Z zapowiedzą rychłego powrotu oprawców.
A najgorsze było to, że praworządna dotąd Rada, zdawała się nie zauważać zła jakie od przeszło tygodnia rozrastało się wśród miejskich ulic.
Do prawdy, w czasie mroku Nocy, na powierzchnię Stworzenia wypełzały najgorsze męty i zwyrodnialcy.

Na szczęście, Niezwyciężone Słońce pozostawiło we świecie swych wybrańców, którzy wciąż działali, nieustannie walcząc z nieprawością. Bez wytchnienia stawiając czoła złu i wrogom Słonecznego porządku. Nawet żyjąc w tak straszliwym rozproszeniu, nie mogąc odnaleźć swych dawnych braci, Słoneczni powracali. Łączyli się w kręgi lub luźniejsze zgrupowania. Cały nieświadomy prawdy o Słonecznych bohaterach świat widział wykwit coraz częstszych „plugastw”. Żyjąc w ukryciu przed Smoczą Krwią i mściwym bądź zastraszonym ludem, toczyli swój bój o przywrócenie dawnego porządku i ładu w świecie.
Bój o to co dało się jeszcze w tym świecie naprawić i odzyskać.

Także w Węźle zawiązało się zebranie pomazańców Niezwyciężonego Słońca.
Podziemne, tajne zgromadzenie stworzył mieszkający od dłuższego czasu w mieście i ukrywający jak dotąd swą moc, pomazaniec kasty zaćmienia, Ferio. W podziemiach swej znanej nie tylko w Węźle ale i w wielu okolicznych miastach „Manufaktury Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni”, powołał do życia organizację, której głównym celem miało być pozbycie się zaistniałego ostatnio problemu. Poważnego problemu Południowego Pająka. Dnia, gdy w szeregi „Gildii Gorzkich Łez Węzła” wstąpili inni Pomazańcy Słońca, jego plany stały się bardziej śmiałe…
Kochający sprawiedliwość książę upadłego kraju, powitał z radością w swoich progach nowych towarzyszy, tak bliskich jego sercu.
Han Shu Lan, uczony kasty Zmierzchu, kochający ponad wszystko wiedzę, odnalazł z Fiero wspólną ścieżkę, gdy jeden wielu księgarzy zaatakowany został przez bandytów Pająka. Los chciał, iż znaleźli się na jednej uliczce widząc jak oprawcy biją prowadzącego księgarnię staruszka, niszcząc cały jego sklep, depcząc i dewastując jego pokaźne zbiory i dobierając się właśnie do cnoty jego przerażonej córki. Po uratowaniu księgarni i jej właścicieli, poznali w sobie swoiste braterstwo. Łączące ich dusze błogosławieństwo Słońca nie mogło pozostać niezauważone. Nie trzeba było wiele czasu, by Han Shu Lan, dołączył do chcącej ratować Węzeł organizacji.
Seshomaru i Hitokiri, wybrańcy Nocy działający już od dawna w cieniu Węzła odnaleźli swoje miejsce wśród słonecznych braci niedaleko później. Aż dziw brał, ze dotąd jeszcze nie mogli się spotkać, jednak przeznaczenie złączyło ich ścieżki w godzinie wielkiej potrzeby. Oboje, bardzo długo męczyły nasilające się sny i wizje z przeszłości. Widzieli swoje poprzednie życie, walcząc ramię w ramię z innymi Słonecznymi. W dodatku, coś ciągnęło ich w kierunku pewnego konkretnego zakładu krawieckiego. Nie wiedzieli co takiego jest w tej manufakturze, ale musieli to sprawdzić. Hitokiri zakradła się do budynku, unikając nawet spojrzenia i czujnych zmysłów przebywających tam Han Shu Lana i Ferio. Gdy odkryła zgromadzone w domostwie artefakty z pierwszej Ery, była pewna, ze to właśnie one wołały prawowitych właścicieli – Słonecznych. Udałoby się jej nawet wynieść znalezione artefakty z domu, jak sądziła, bogatych kupców, jednak właśnie wtedy została zauważona. Nie wiele brakowało by rozpoczęła się walka, gdy Seshomaru wparował do domostwa by bronić swej towarzyski. Tak burzliwy początek znajomości, dał jednak pozytywne rezultaty. Sprawa została wyjaśniona, wszyscy obecni w domostwie poznali w sobie łączące ich wyniesienie a Hitokiri i Seshomaru dowiadując się o celach powstającego zgromadzenia, postanowili się doń przyłączyć.
Ostatnim członkiem Gildii Gorzkich Łez, stał się Yuji Takeda. Młody Pomazaniec Zenitu, który niedawno doznając wyniesienia postawił sobie za cel walkę z mrokiem i złem, a w szczególności ze znienawidzonym pięknym ludem, szybko odnalazł czwórkę złączonych wspólnym celem Słonecznych. Prowadzony głównie wizjami i silnym przeczuciem, które ciągnęło go do swych braci, odnalazł ich w momencie gdy Han Shu Lan, przemierzając miasto zaatakowany został przez żądnych zemsty bandytów. Yuji nie wiedział kim jest uczony, hardo spoglądający na bieżących ku niemu uzbrojonych drabów samemu dzierżąc w dłoni jedynie grubą księgę, jednak wiedział że musi stanąć w jego obronie. Po wspólnym uporaniu się z drobnym problemem „Pajęczarzy”, jak zwykła nazywać ich miejscowa ludność, Yuji szybko wprowadzony został w szeregi nowo założonej organizacji.
Nadszedł więc czas działać. Nadszedł czas przejść do ofensywy i zmusić Południowego pająka do opuszczenia Węzła lub zabić jego i wszystkich jego popleczników. Nadszedł czas by zmusić Radę do działania i wyzwolić ludność z pod terroru wprowadzonego przez uciążliwych najeźdźców.


Noc była księżycowa. Pełnia w ogromie swego piękna ogarniała miasto spokojem mąconym co jakiś czas przez radosne, pijackie okrzyki lub wściekłe nawoływania i przekleństwa.
Trzypiętrowy, murowany budynek o gładkich pobielonych ścianach na planie okręgu, zwieńczony spłaszczoną kopułą, należał niegdyś do wolnej kompanii handlowej. Zajmowała się głównie sprowadzaniem jedwabiu z Zachodnich państw na tereny Konfederacji rzek. Teraz, ich budynek zajęty został przez Pająka pod pretekstem uprzywilejowanej ochrony. Mimo, ze kompania wciąż wydawała się działać, jednak jej pracownicy już od dawna chodzili pobici i zmaltretowani. Zdarzało się, że ktoś wyleciał przez okno z trzeciego piętra i zginął na miejscu. Ponad to, dookoła budynku roznosiła się złowieszcza aura. Czuć było przez skórę, że dzieje się tam coś złego.

Hitokiri i Seshomaru

Przepiękne włosy Hitokiri powiewały w majestatycznym bezwładzie na tle księżycowego nieba. Milcząc w skupieniu, spoglądała ona z dachu leżącej nieopodal pracowni garbarskiej na uliczki, zaułki i place dookoła bielonego budynku. Wyróżniał się bardzo na tle okrytego cieniem miasta. Odbijał srebrzyste światło księżyca sprawiając, ze nawet w nieprzeniknionym mroku nocy, był doskonale widoczny. Nie wykluczonym było, że właśnie ta odmienność była przyczyną zajęcia go przez Pajęczarzy.
Po przeciwnej stronie, na dachu płatnerza stał Seshomaru. Wypatrywał przemierzających uliczki bandytów. Tak okrutnych zwyrodnialców po prostu zmuszony był zabijać. Szukał ich bystrym wzrokiem, pełnym nienawiści do ludzi zmuszających innych do cierpienia. Mieli szczęście. W zasięg jego wzroku nie wszedł żaden z bandytów nim Hitokiri nie dała znaku. Przepatrywanie zakończone. Trzeba się zbierać i przekazać wszystko innym. Wtedy właśnie jego oczom ukazała się banda ubranych w czarne zbroje i skórznie, bladych i kompletnie pijanych gnid i zakał ludzkości. Mocniej ścisnął rękojeść miecza, lecz odstąpił. Teraz, czekały go ważniejsze sprawy niż te płotki.

Han Shu Lan

Spokojne kroki rozbrzmiewały na brukowanej uliczce. Han Shu Lan, zakończył trwające do późna nauki. Przekazując swą mądrość i wiedzę miejscowym ludziom, dawał im szansę na lepsze życie i sprawiał, że tak cenna w tym świecie wiedza mogła przetrwać w umysłach większej ilości ludzi. Ponad to, zawsze mógł sam dowiedzieć się czegoś od swoich uczniów. Głównie interesowały go informacje na temat działań Pająka i jego ludzi, a każdy bardzo szybko zaczynał opowiadać o swoich problemach, gdy tylko został zagadnięty. Tego dnia, zdobył kilka ciekawszych informacji niż zazwyczaj. Trzeba było iść do manufaktury i przekazać wiadomości reszcie.


Yuji Takeda

- Teraz zginiesz! – wrzasnął bandzior i zaszarżował na Yujiego trzymając oburącz szeroki, obosieczny miecz. Towarzyszyło mu jeszcze siedmiu zbirów. Mimo takiej przewagi liczebnej, nie stanowili dla szermierza nawet godnego wyzwania. Zablokował silny cios na szyję koniuszkiem klingi swojego rapiera. Niedbałym ruchem odgonił ciężki miecz przeciwnika niby natrętną muchę, po czym przeszył go na wylot. Bandyta osunął się na ziemię z zastygłym na twarzy grymasem bólu i zdziwienia. Padł uderzając twarzą o ziemię obok odstawionej pod ścianą lutni Yujiego. Ostatnią myślą jaka przyszła bandycie do głowy było „Jak ten grajek… mógł okazać się takim kosiarzem…”
- Odstąpcie. – powiedział rozkazująco do tych, którzy wciąż żyli – Tej manufaktury nie splądrujecie. Odejdźcie stąd, póki jeszcze potraficie i porzućcie proceder jakiego się dopuszczacie.
Widzieli z jaką wprawą, zdecydowaniem i z jaką lekkością, obrońca Manufaktury Pięćdziesięciu Delikatnych Dłoni rozprawił się z ich towarzyszem. Umieli jednak liczyć i uznali, ze siedem to stanowczo więcej niż jeden. Rzucili się wszyscy naraz.
Szeroki zamach rapiera Yujiego zbił trzy ciosy z pierwotnego toru. Uderzyły one dwóch towarzyszy. Kolejne dwa ciosy, szermierz odtrącił ręką. Złapał za ostrze jednego z mieczy, ściągnął go w dół i potężnym ciosem odrąbał głowę przeciwnika. Kolejne dwa razy ostrych mieczy uderzyły go w plecy. Zdołały zaledwie zadrapać skórę szermierza. Nie wiedzieli ja to możliwe, jednak nie zdążyli nad tym długo pomyśleć. Kolejny cios odrąbał im nogi. Zanim zdążyli się porządnie nakrzyczeć, Jugi litościwie dobił ich szybkimi sztychami w czoło. Pozostali trzej zrozumieli że z tym przeciwnikiem nie mogą się równać i rozpoczęli ucieczkę.
Nie mógł jednak pozwolić by coś komukolwiek powiedzieli. Szybko dogonił ich w ciemnej uliczce i dokończył dzieła. Później, po wyczyszczeniu miecza z krwi wrócił do manufaktury. Zebranie, niedługo miało się zacząć.

Ferio

Zebranie niedługo miało się zacząć. Wszyscy mieli przydzielone zadania. Wszyscy wiedzieli co mają robić. Ciekaw był czego dowiedziała się reszta. Zszedł do piwnicy swej manufaktury uśmiechając się do idących już spać pracownic. W Sali, którą przygotował stał wielki okrągły stół i pięć krzeseł. Usiadł na jednym z nich, naprzeciw drzwi, oczekując pozostałych.
Rozmyślał nad niedawną rozmową z przedstawicielami Rady. Ich postawa była niezrozumiała i absurdalna, jednak i z niej dało się wyciągnąć pewne informacje. Rozmyślania przerwały mu otwierające się drzwi. Do środka weszli Han Shu Lan, Hitokiri, Seshomaru i Yuji. Wszyscy byli w komplecie.
 
__________________
"...i to również przeminie..."

Ostatnio edytowane przez Huang : 17-12-2009 o 18:51. Powód: Poprawki w imionach
Huang jest offline