Opiekunka miejskiej roślinności kiwnęła głową, odbierając z powrotem kubek. Miała miły dla oka wyraz twarzy. Jakby mimo straszliwej choroby okolicznej roślinności, potrafiła cieszyć się z życia i z wszystkiego, co było warte uśmiechu. Krasnoludzica odłożyła kubek na szafeczkę i po chwili usiadła na posłanym łóżku. Chwilę tak siedziała w milczeniu przyglądając się pijącemu wilkowi. To było piękne i zadbane zwierze. Miejskość go ograniczała, wiedział to każdy, nawet osoba nie zagłębiająca się w tajemnice natury. -
Nie zechciałbyś mi pomóc?- spytała niespodziewanie, spoglądając na twarz Valdena. -
Kiedy tam pod dębem modliłeś się ze mną, wiedziałam, że jesteś osobą, którą ten stan rzeczy boli tak samo jak mnie, mieszkańców i nawet jaśnie panią Alustriel.- wyjaśniła. -
Mój przyjaciel i mentor z dawnych lat twierdzi, że może znać przyczynę tej tajemniczej choroby roślin.- rzuciła kobieta. -
Jakiś czas temu jego sokół latając nad okolicą dostrzegł kilka goblinów kombinujących coś przy brzegu rzeki Surbin.- kontynuowała, jeśli miałoby to zainteresować nowego znajomego.
Niewiasta wstała nerwowo i podeszła do małego okienka. Spojrzała na obumierające rośliny w świątynnym ogrodzie. -
Nie musisz się zgadzać. Alustriel w końcu zatrudni jakiś najemników. Może zdąży nim będzie za późno.- rzekła smutnym tonem. Nie brała Valdena na litość. Zwyczajnie przedstawiała mu całą sytuację. Choć była ciekawa reakcji mężczyzny, nie pokazywała tego po sobie. Stała nieruchomo nie odrywając wzroku z wysuszonych jabłoni za budynkiem świątyni.