Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2009, 21:43   #5
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Konoha bardzo różniła się od Kirigakure. Lato było tutaj gorące, duszne. Przez pierwsze dni bardzo źle znosiła ten skwar. W jej rodzinnej wiosce pogoda zmieniała się tylko dwa razy do roku. Wiosną, latem i jesienią było tam chłodno. A wszystko zasnuwała gęsta, szara mgła. Krajobraz zmieniał się jedynie wraz z nastaniem zimy, kiedy to wszystko zasypywał śnieg.
" Jakie to irytujące..."powtórzyła to zdanie w myślach chyba już po raz setny tego poranka. Wstała przed świtem. Nic nie mogła na to poradzić, nie mała tutaj tylu obowiązków co w domu. Mimo to jej organizm sam wybudzał się w okolicach godziny czwartej.
Przez brak porannych zajęć domowych, zwiększyła czas przeznaczony na ćwiczenia. Na szczęście w pobliżu wioski nie brakowało lasów. Już drugiego dnia po swoim przyjeździe znalazła niewielką polanę , która służy jej za pole ćwiczebne.
" Jakie to irytujące..."po raz sto pierwszy. Pot z czoła spływał jej do oczu. Miwa wspierała się jedną ręką o grubą gałąź drzewa, kiedy resztą ciała balansowała w powietrzu. Co chwila ocierała rękawem dłoni twarz, tak aby chronić oczy przed potem.
Jej wzrok skupiony był w jednym punkcie, nawet na ułamek sekundy nie odrywała go od punktu, skrytego gdzieś pośród roślinności w dole. " No.. gdzie jesteś... gdzie jesteś... czekam"niecierpliwiła się. Już niemal straciła czucie w ramieniu, na którym się podpierała niemal godzinę. "Zastanawiające. Tracę czucie w ramieniu... A mimo to staw boli tylko jeszcze bardziej. Skup się !"warknęła na siebie. Takie myśli były już oznaką zmęczenia.
W jednej chwili zmrużyła oczy, błyskawicznie sięgnęła wolną dłonią do schowka przy pasie. W jej dłoni błysnęło ostrze kunaia, które w ułamku sekundy cięło powietrze , znikając w końcu gdzieś między bujnymi liśćmi.
Ryk, bądź kwiczenie - coś podobnego do tych dźwięków rozniosło echo.
- Mam cię !- kącik jej ust lekko zadarł się do góry. Wybiła się ramieniem w powietrze, mrużąc jedno oko z bólu. Odbiła się od pnia drzewa i z szelestem wylądowała na polanie porośniętej trawą. Natychmiast wbiła spojrzenie w krzaki, w których bez wątpienia coś siedziało. Istota wydająca ryk ... i dziwaczne kwiczenie.
Zieloną kryjówkę opuścił naglę wielki dzik. Hałasował tak, iż zapewne każde zwierze w pobliżu już dawno uciekło. Oczy miał poczerwieniałe ze złości i wlepione w przykucniętą postać Miwy. Otwierając szeroko pysk , ruszył wręcz szarżą prosto w kunoichi.
- Kuso ! - warknęła dziewczyna , wybijając się wysoko w powietrze, tuż przed zderzeniem. Dostrzegła gałąź wystarczająco blisko, wyprostowała ramię ... Wyprostowała ?
Ręka z powodu odrętwienia całkowicie odmówiła posłuszeństwa. Zaskoczona popatrzyła beznadziejnie, jak gałąź zaczyna się oddalać. Albo raczej jak ona sama, zaczyna spadać w dół. Szybko wsunęła dłoń do schowka, chwytając za kolejne ostrze. Jeszcze zawieszona w powietrzu wyprostowała ciało z całych sił. Kunai wbił się w korę drzewa. Jednak siła z jaką przyciągała ją ziemia sprawiła, iż po kilku centymetrach , które przebyła ryjąc ostrzem w korze, druga ręka nie wytrzymała. Zacisnęła mocno powieki oczu , spodziewając się najgorszego.
- Au !-wydała z siebie pisknięcie cicho uderzając zadkiem o ziemie. Z niedowierzaniem przyglądała się ziemi, po czym zadarła głowę w górę. Kunai sterczał niecały metr nad ziemią.
Dzik przemknął przez polanę z kunejem wbitym w zad.
- Dorwę cię jeszcze ! Bakemono !- wrzasnęła groźnie, kiedy zwierze znikało gdzieś w gęstwinie.
Chyba na dzisiaj miała dosyć przygód w lesie...


Postanowiła przespacerować się do domu. Mieszkała tutaj od kilku dni, jednak dalej nie miała okazji poznać wioski czy też przyjrzeć się jej mieszkańcom. Raczej nigdy nie poczuje się, częścią tego miejsca. Skoro jednak ma tutaj spędzić najbliższe lata wypadało choć trochę przyjrzeć się temu miejscu.
Zatrzymała się przy małym straganie na rynku aby kupić dwa cytrusy oraz mleko. Sklepikarze dopiero co otworzyli sklepy - była godzina szósta.
Przydzielone jej mieszkanie mieściło się na poddaszu niewielkiego domostwa. Zamieszkiwała go para raczej serdecznych , bezdzietnych staruszków.
- A ! Mi-chan, poranny z ciebie ptaszek !- zawołał dziadek, Uhara , kiedy zamykała furtkę przed domem. Właśnie przycinał krzewy w ogrodzie.
- Nie powinnaś tak się forsować ! Pacz jakie masz czerwone policzki. Obaa-san ! Obaa-san ! Przygotuj dla Miwy kąpiel !- krzyknął w kierunku otwartego szeroko okna. Natychmiast pojawiła się w nim uśmiechnięta acz pomarszczona twarz starszej kobiety.
- Mi-chan ?! Och, dobrze ! Może zjesz śniadanie zrobiła...
- To będzie zbędne dla państwa utrapienie.
- Kunoichi nie pozwoliła jej dokończyć. Ukłoniła się głęboko , po czym szybko prześlizgnęła się przez mieszkanie do swego pokoju.
Nie była zła na staruszków. Po prostu nie wiedziała jak się zachować w takich okolicznościach. Nikt nigdy nie proponował jej przygotowania kąpieli, śniadania, masażu. " Nie powinnaś się tak forsować."usłyszała to chyba pierwszy raz w życiu..." Nie... Drugi... Naboru"przed oczami naglę stanęła jej twarz przyjaciela. Oparła się plecami o drzwi i odetchnęła głęboko. W jednej chwili odrzuciła od siebie te myśli.
Wzięła odświeżający prysznic. Zjadała śniadanie , cytrusy były wyśmienite. Jadła je w domu niezwykle rzadko. W Kiri były raczej drogie , a jej rodzice nie wydawali pieniędzy na "zbędne uciechy".
Na spotkanie postanowiła ubrać się w tradycyjny, rodzinny strój. Czarne haori było dojść nietypowe. Zasłaniało tylko jedno ramię. Drugie zaś, to na którym niedawno wytatuowano jej tatuaż rodzinny, było całkowicie odsłonięte aż do szyi. Do tego szerokie, czarne spodnie hakama - noszone zazwyczaj przez mężczyzn.
Podeszła do lustra, wiszącego na ścianie tuż obok drzwi i przyjrzała się ornamentowi na jej ramieniu. Cały czas odczuwała mrowienie, jednak poczerwieniała skóra powróciła do swej bladej barwy.

****
Ten tatuaż to nasza rodzinna tradycja, Miwa. Każdy kto nosi nazwisko Hisame posiada swój, który jest jego największym atutem. Kiedyś zrozumiesz jego naturę i perspektywy jakie może przed tobą otworzyć. Do tego czasu - obserwuj go i dbaj o niego. Sama będziesz wiedziała kiedy nadejdzie pora , aby odkryć jego naturę.


****

Wspominając słowa swego ojca sprzed kilkunastu dni, przyglądała się kształtom i barwą na jej skórze. Dwa wygięte konary drzew, otoczone przez mistyczną mgłę. Oraz dwa różowe kwiaty wiśni.
Jako mała dziewczynka z niemałym zachwytem wpatrywała się w podobne , zdobiące ciała jej trzech starszych braci.
Chwyciła dwie długie, czarne szarfy i ułożyła je na podłodze w "X". W miejscu gdzie się przecinały ułożyła swoje wakizashi, po czym sama ułożyła się na wszystkim plecami.
Kilkanaście zręcznych i szybkich ruchów , obwiązało jej talię. Wakizashi przymocowane było poziomo na wysokości jej lędźwi. Upięła jeszcze szybko włosy i ruszyła schodami w dół.
- itte kimasu - niemal wyszeptała, mijając próg.
- Mi-chan ? Znowu wychodzisz ? Może zrobię ci coś na drogę...
- Nie dziękuję. Przepraszam, strasznie się śpieszę.
- ukłoniła się jeszcze raz , po czym pobiegła w górę ulicy. Tak i babcia jak i dziadek jeszcze przez chwilę śledzili ją wzrokiem.


Do dwójki geninów nie odezwała się właściwie ani słowem , nie licząc "dzień dobry". Które to w jej normalnym , bez emocjonalnym wydaniu porównać było można do życzenia śmierci.
Słysząc niespodziewanie głos za swymi plecami odwróciła się błyskawicznie, a jej dłoń niemal automatycznie powędrowała na rękojeść wakizashi. Bystre spojrzenie wbiła w , jak się okazało, jej przyszłego wychowawcę. " Hyuuga... Ciekawe."rzuciło jej się na myśl, kiedy spojrzała w jego oczy. " Taki młody ? Brawo... Zaskoczyłeś troje geninów. Raczej stołka Hokage za to Ci nie dadzą, Hyuuga-sensei."- pomyślała , badając go spojrzeniem. Chyba była nieświadoma tego, iż dalej ściska rękojeść swego ostrza.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline