Odpowiedź Valdena lekko przygnębiła stojącego na wzniesieniu druida. Był jednak świadomy tego co się wyprawia z okoliczną przyrodą i gnębiło go to równie mocno, co jego nowego gościa, oraz towarzyszącą mu Gertti. -
Podejdź bliżej.- rzekł, po czym odwrócił się i ruszył powoli w głąb lasu. Po kilku chwilach, Leśny Szelest stanął przed dość sporych rozmiarów wyrwą w ziemi. -
Zapraszam do mego domostwa.- rzekł i wszedł do jaskini. Skały pod nogami jakby na rozkaz matki Chutanei ułożyły się dziwacznie na kształt schodów. W środku panowała idealna cisza i po za krokami trzech osób nie było nic innego słychać. Jedynie wiatr na zewnątrz wył z dala. Jaskinia była bardzo skromna. Na ziemi pod ścianą znajdowało się posłanie z futer niedźwiedzi i wilków. Wody też nie brakowało z racji uroczego źródełka bijącego z skalnej ściany, wprost do strumyka znikającego gdzieś pod skalną pułką. Mężczyzna usiadł na niewielkim występie i spojrzał na Valdena -
Nazywam się Leśny Szelest.- przedstawił się. -
Jak się sprawy w Silvermoon mają?- spytał, jednak nim Valden cokolwiek powiedział, uprzedziła go Gertti. -
Źle. Z każdym dniem coraz gorzej. Obawiam się, że za kilka dekadni roślinność miasta kompletnie umrze.- mężczyzna pokręcił głową. Dwa wilki ominęły stojących u wejścia do jaskini i podeszły do gospodarza, kładąc się mu pod nogami.
-
Opowiedz, co widział twój sokół...- poprosiła krasnoludzica. Leśny Szelest uniósł wzrok i przytaknął jej skinieniem głowy. -
Jakiś czas temu, chwilę po świcie, krążąc nad brzegiem rzeki, dostrzegł kilka małych istot, turlających beczkę w stronę wody. Z opisu wynika, że są to gobliny, jednakże tamte były trochę dziwne, gdyż miały nienaturalnie popuchnięte kończyny.- wyjaśnił. -
A gdzie to dokładnie było? Valden chce się tam udać.- dodała Gertti. Mężczyzna kiwnął głową. -
Dwa dni drogi pieszo wzdłuż brzegu rzeki. Gertti. Udaj się proszę z nim, by go wspomóc, ja zaś zawitam do Silvermoon i zobaczę jak się sprawy mają.- rzekł ciepłym tonem. -
Dobrze, jutro o świcie ruszymy...- odezwała się, patrząc na Valdena. Ten nie miał nic przeciwko. Wieczorem Leśny Szelest ułożył gością posłania z skór i futer, oraz poczęstował pieczenią z zajęcy i świeżymi owocami lasu. Rano zaś, gdy Gertti, wraz z Valdenem się obudzili, starszego druida już w jaskini nie było. -
Jesteś gotowy?- spytała przeciągając się. -
Zjedzmy śniadanie i ruszajmy.- dodała po chwili.