Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2009, 16:43   #3
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Yashtan bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu grzebał łyżką w kaszy ze skwarkami, którą zafundował sobie dzisiejszego dnia w ramach posiłku. Jednak w tym momencie był tak pogrążony w rozmyślaniu nad swoim dalszym działaniem, że smak lekko przypalonej strawy tym razem mu nie przeszkadzał. Przybył do tego miasteczka, w poszukiwaniu jakiejś roboty, a od czasu przybycia tutaj trzy dni temu nie wydarzył się tu nic godnego uwagi. Lantańczyk miał nadzieję, że bliskość twierdzy Zenthów sprawi, że miasto będzie potrzebowało silnych najemników. Jednak póki co jego nadzieje były płonne. Póki co, bowiem dzisiaj w karczmie panował trochę większy rozgardiasz niż zazwyczaj. Mówiono o ataku drowów na podróżnych, a nie mniejszą sensację wzbudziło w bywalcach także pojawienie się likantropa. Te wieści dla wszystkich niemal złowróżbne, dla Yashtana stanowiły nadzieję na przerwanie wszech ogarniającej nudy. Może miejscowe władze zdecydują się na najęcie kogoś na wytropienie odmieńca? Wojownik uśmiechnął się na tą myśl. Wreszcie coś by się wydarzyło. Zaszlachtowanie czy też ujęcie żywcem tego zmiennokształtnego byłoby niezłym sprawdzianem dla jego umiejętności i stwarzało nowe wyzwanie. Z większą energią wznowił poszukiwanie skwarek.

Wtedy do karczmy wpadł jakiś zarośnięty typ trzymający w ręku pergamin i młotek. Przez trzy dni pobytu w karczmie Lantańczyk widywał go codziennie. Teraz jednak jego wejście przykuło większą niż zazwyczaj uwagę zapewne za sprawą trzymanych w rękach akcesoriów. Rzucił jeszcze od drzwi zamówienie i wziął się do przybijania pergaminu. Jak tylko skończył wokół słupa zebrał się spory tłum. Yashtan był ciekawy cóż to za ogłoszenie dyndało teraz przybite w karczmie jednak nie miał zamiaru przepychać się wraz z motłochem. Na szczęście paru co sprytniejszych zapewne na potrzeby osób nie umiejących czytać czytało na głos. Ha! Ryzykowna i niebezpieczna misja? To coś dla niego. Dobrze płacą? Tym lepiej. Połączy przyjemne z pożytecznym.

Yashtan wstał i przeciągnął się, aż coś mu chrupnęło w plechach. Westchnął i rzucił napiwek na stół. W końcu czemu nie. Miał przecież zarobić. Przeczesał dłońmi ciemnoblond włosy i szczelniej zasłonił płaszczem swoją nietypową zbroję. Cóż gnomy z jego ojczyzny znane były z różnych dziwnych wynalazków. Jednak dla niego najważniejszy był fakt, że pancerz świetnie bronił przed ciosami. Chwycił jeszcze za dwuręczny miecz oparty o krzesło i ruszył po schodach na piętro do wynajętego pokoju. Ubierał codziennie zbroję myśląc o coraz rychlejszym wyjeździe z tego miasta. W końcu się doczekał. Jutro opuści to przesiąknięte nudą miejsce. Póki co jednak, trzeba się wyspać.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.

Ostatnio edytowane przez Chester90 : 29-12-2009 o 21:16. Powód: pisać nie czytać ;)
Chester90 jest offline