Aasimar był przyzwyczajony do faktu, że reakcje na jego widok różnią się diametralnie w zależności od miejsca, do którego zawitał. Ci jednak bywalcy, którzy nie mieli obiekcji co do rozmowy z Viljarem, przekonali się, iż pod osobliwym jak na tę krainę wyglądem, kryje się osoba o serdecznym usposobieniu. Wysoki, aczkolwiek wątłej postury wędrowiec, zdawał się wręcz promieniować aurą zaufania i autorytetu. Wyglądał na bardzo młodego, jednak w jego spojrzeniu można było dopatrzyć się tego rodzaju pewności siebie, który właściwy jest bardziej doświadczonym podróżnikom, niż narwanym, młodym zawadiakom.
- Najpóźniej dwie godziny po świtaniu ... a więc zjawię się o brzasku - Viljar tworzył kolejne deklaracje w swoich myślach, natomiast na zewnątrz można było dostrzec u niego pewne podniecenie, tłumione jednak zasadami ogłady towarzyskiej. Aasimar nie lubił braku działania, aczkolwiek rozumiał, że cierpliwość często popłaca. Długo czekał na taką sposobność. Podobnie, jak inni ludzie i nieludzie kolekcjonują chociażby dzieła sztuki, Viljar zbierał kolejne doświadczenia, odczucia, oraz wspomnienia. Starał się, aby każdy jego dzień bogacił go i pomagał odkrywać własną siłę i słabości. Oczywiście, aasimar był zdecydowany zjawić się nazajutrz na wezwanie. Nie dla pieniędzy, ani nie dla chwały. Ale w imię wolności i bezpieczeństwa wszystkich miłujących pokój ras Faerunu. |