- Najwyraźniej matka nie nauczyła cię szacunku dla starszych. Ciekawe co wtedy robiła: goliła wąsy czy stała pod latarnią?
- Ej, ty patafianie! Od mojej matki to się odwal!
- O! Czyli jednak trafiłem! Pewnie ona uczyła cię machać tą zabawką - wskazał kosturem na miecz półorka - Leczysz sobie nim jakieś kompleksy? W innych miejscach bogowie nie byli tak chojni?
- Dobra, dobra wyżyjcie się na drowach - Dalwar, który beznamiętnie przyglądał się kłótni, a widząc, że półork ma ochotę się rzucić na Mallaia. - A teraz spokojnie.
Krewki półork posłuchał się ale wściekłym głosem syknął Mallaiowi - Jeszcze się policzymy. Niech tylko wyjdziemy z miasta.
- A nie zgubisz się po drodze do bram?
Paru kumpli półorka odciągnęło go siłą od Mallaia. Staruszek pomachał mu z radosnym uśmiechem, a następnie podrapał za uchem drobne stworzonko rozmiarów kota, które wdrapało mu się na ramię. Stworek wyglądał, jakby zrobiony był ze sterty liści, kilku kamyków i jakichś gałązek, jednak bez dwóch zdań był żywy - wiercił się na ramieniu Mallaia i rzucał odrobinę zlęknionymi spojrzeniami po wszystkich obecnych. ~Dużo ich tutaj... Czemu denerwowałeś tego z dużym mieczem?~ wysłał myśl do swego stwórcy ~Głównie to dla zabawy. Ciekaw jestem, czy naprawdę rzuci się na mnie za miastem~
~A jeśli tak? Wygląda na silnego~
~Zachowujesz się, jakbym Cię wczoraj zrobił. Nie bój się, dawałem sobie radę z większymi kafarami od tego tutaj~
Mallai z wesołym uśmiechem na twarzy rozglądał się po tłumie, szukając znanych twarzy. Udało mu się ostatecznie wypatrzeć trzech mężczyzn, których widział wczoraj w ,,Tułaczu", w tym gbura, który próbował sondować jego umysł zeszłej nocy. Kierowany jakimś instynktem nieznacznie się do nich zbliżył. W końcu w razie czego, to znał ich chociaż o tą odrobinę lepiej, niż innych. |