Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2010, 13:03   #1
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
[Autorski] Luna: Połączeni Duszą

Trzydzieści lat temu. Paryż.

Młoda kobieta na oko około trzydziestego roku życia, stała przy fontannie Wallace koło mostu Pont Neuf. Zamyślona, wpatrywała się w krople wody spadające z wolna do wnętrza metalowej miski leżącej we wnętrzu fontanny.



Ciepły podmuch wiatru łagodnie rozwiewał jej ciemne włosy. Zamknęła oczy wyobrażając siebie stojącą na plaży, drobinki ciepłego piasku ocierały jej stopy intensywnie drażniąc zmęczoną skórę. Mocny głos nieznajomego mężczyzny bezlitośnie wyrwał ją z zadumy.

- Jak zawsze o czasie, 12 czerwca punkt dwunasta w samo południe. Powiedz słodziutka. Myślałaś że w tym roku nas nie spotkasz ? Musisz być z siebie cholernie dumna, zjawiając się w tym samym miejscu już od dziesięciu lat. Niewielu jest ludzi z tak wybujałym ego. Tym razem jednak, nie dosięgniesz już żadnego z naszych.

Kobieta rozejrzała się na boki. Nie zobaczyła żadnej żywej duszy w promieniu stu metrów. Najprawdopodobniej jeden z nich używał swych zdolności aby móc z nią porozmawiać (jak się mogło mu wydawać) z miarę bezpiecznej odległości.

- Zostałam pozbawiona zbyt wielu rzeczy aby martwić się o to czy aby bezpieczny jest spacer po Pont Neuf. Ile razy mam wam powtarzać, że nie szukam problemów.
- Racja. To one same ciebie znajdują.

Strumień wody wrzał pod naporem uczuć jakie gotowały się w umyśle kobiety. Próbowała za wszelką cenę się uspokoić jednak nie było to łatwe.

- Nie wiesz jak to jest. Uciekać prawie całe swoje życie. Kryć się w kanałach jak szczur, chowając się przed wszystkim co żyje. Nie móc porozmawiać z żadną bliską ci osobą. Ty nawet nie wiesz jak to jest. Nie chcę już tak dłużej żyć ! Uciekać ?! Jestem tym wszystkim zbyt mocno zmęczona.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że dręczą cię wyrzuty sumienia ?
- Ile razy mam powtarzać, że to co się stało nie było moją winą !
- Przypadkiem tylko pozbawiasz życia każdego napotkanego Obdarzonego ?
- Zamilcz !

W głowie dziewczyny rozległ się trzask łamanych kości. Stojąc przy fontannie nie była w stanie usłyszeć już żadnej myśli człowieka, z którym wymieniła kilka myśli. Nie chciała nawet myśleć o tym co się z nim stało.



Starsza zgarbiona kobieta stała na skalnej półce opierając się o zimną skalną ścianę. Nie wiedziała jak potoczy się rozmowa jaką za chwile rozpocznie ze swoim rodzeństwem. Wiedziała zaś jedno. Od kilku wypowiedzianych przez nią słów zależy zbyt wiele.

Długo już żyła na tym świecie. Widziała upadki mocarstw i narodziny Mesjaszy. Zawsze stała z boku, nigdy nie ingerowała w to co się działo dookoła niej. Postanowiła już dawno być opiekunką i doradczynią swych pobratymców. Dziś miała złamać dane sobie samej słowo wieki temu. Dzisiaj miała przekonać pozostałych do stawienia czoła największemu wyzwaniu. Wyjścia do ludzi.

- Kochani moi, proszę o chwilę ciszy. - Chropowatym głosem, który nie miał szans przebić się wśród pochrząkiwań i gwary zgromadzonych w grocie istot. Kobieta rozpoczęła swoją przemowę, licząc na to, że wraz z każdym wypowiedzianym przez nią słowem, zgromadzeni okażą jej należyty szacunek i ściszą swój głos. Nie myliła się. Gwar powoli ustępował miejsca wypowiadanym przez nią słowom.

- Nastały niebezpieczne dla nas czasy, gorsze nawet od ery zejścia w podziemie. Coraz częściej dochodzą mnie słuchy, że nasi bliscy umierają w męczarniach. To nie ludzie są przyczyną. Wiemy o tym wszyscy. Ich rasa nie jest w stanie dojść do naszych pieczar. Mamy powody przypuszczać, że to piętno jakie pozostawili po sobie sprawia, iż ziemia tak nam bliska, jest dla nas niebezpieczna nawet w naszych domach ! Nigdy nie myślałam, że dożyję dnia w którym głowa hydry nie będzie w stanie podzielić się na dwie smukłe szyje gdy wkroczy w okres dojrzały. Nigdy nie myślałam, że Gryf nie będzie w stanie latać gdy rozprostuje skrzydła. To w jakim stanie znajdujemy się moi mili nie jest normalne ! Nie jest dobre !

Głos staruszki zadrżał ze wzruszenia. Nie była w stanie się opanować.

Wszystkie istoty, które przybyły na spotkanie były doskonale świadome tego, iż ich gatunek jest zagrożony wymarciem. Ciała istot rozumnych traciły na giętkości, sile czy też plastyczności.

Doskonałym przykładem była rasa Feniksów. Coraz częściej istoty z tej rasy odczuwały przenikający całe ciało chłód. Aby przeżyć Feniksy coraz częściej musiały wspomagać się porcją energetyzującego proszku, wytwarzanego przez Skrzadła. Każdy dzień stanowił dla nich wyzwanie, jeśli zaniechaliby spożycia Skrzadłowego pyłu temperatura ich ciała stałaby się bliska dwudziestu stopni Celsjusza – a to o całe trzydzieści stopni mniej niż Feniksy były do tego przyzwyczajone.

Osobniki rasy Asco cierpiały ostatnimi czasy na dość specyficzną przypadłość. Ich ciała rozpadały się. Właściwie nie tyle co rozpadały co owady składające się na kończyny Asco odłączały się od Matu. Zważywszy na fakt, iż rasa ta żyła tylko dzięki symbiozie owadów fakt ten spędzał sen z powiek pozostałym przy życiu Aborrecimiento.

Az'khas przysłuchiwał się mowie Opiekunki. On również czuł żal jaki ogarnął kobietę, kiedy wspomniała o bliskich jej sercu istotach, tak boleśnie dotkniętych przez los. Młody wojownik znał uczucie niemocy, kiedy nie jesteśmy w stanie pomóc swym najbliższym. Ostatnio starsza forma Skrzadła Flyz, która darzyła matczyną miłością Az'khas zmarła w wyniku nagromadzenia przez jej ciało zbyt dużego materiału energetycznego. Choć sama, stroniła od wszelkich kamieni, aby nie pochłonąć zbyt dużej ich ilości – doskonale wiedziała czym to grozi – jej ciało rozkruszyło skały będące nieopodal niej, wchłaniając cały dostępny materiał. Skrzadło nie miało szans powstrzymać zbyt silnie przebiegającego procesu starzenia.


- Zebrałam was tutaj moi mili ponieważ trzeba podjąć niezbędne kroki. Podjąć decyzje. Inaczej może być za późno, inaczej możemy zginąć jako gatunek. Musimy znaleźć przyczynę zachorowań naszych młodych. Przyczynę zmian jakie zachodzą w każdym z nas. Jednak co ważniejsze, potrzebujemy lekarstwa aby żadna umiłowana nasza córka czy syn nie musieli cierpieć ! Dlatego pytam wszystkich tu zgromadzonych. Czy znajdą się wśród was chętni, aby wyruszyć na powierzchnię ? Do ludzi ?

Zapadła długa cisza.

Staruszka zadała to pytanie, pytanie na które znała odpowiedź. Wśród nielicznych braci i sióstr, którzy przybyli dzisiaj na zebranie, zapewne znajdzie się niewiele, którzy podejmą wyzwanie. Nie zdziwiła jej dlatego reakcja zgromadzonych w jaskini istot. Nikt nigdy nie myślał o tym aby wyjść do świata ludzi. Świata, którego bali się wszyscy. Powoli zeszła ze skały korzystając z pomocy jednego z Sadesyksów – Lauhelmaasiela. Doszła do swoich sióstr opierając się o ramię mężczyzny.

Lauhelmaasielu póki co pozostawał milczący. Czekał cierpliwie, aż Opiekunka wspomni o Rytuale, dla którego przyszedł na to zebranie. Zdziwiło go trochę milczenie pozostałych ras szczególnie, brak wymądrzania się jednostek z rasy Angelo Rosso. Sadesyks przybył na zebranie jako towarzysz Gatti – Grau. Została ona wydelegowana do odprawienia rytuału Poznania i była jedyną Gatti na zebraniu, tak samo jak Skrzadło Argo. Wszyscy zebrani w grocie zerkali na nich i wymieniali co jakiś czas przypuszczenia o tym co może się dzisiaj wydarzyć.

Cisza jaka zapanowała rozbawiła Puryfika, który obserwował gromadzące się w grocie istoty od samego początku zebrania. Puryfikanie byli rasą najszybszą wśród Salartus to też dojście na nie, nie wymagało od nich tyle czasu ile poświęcili na to pozostali. Do tej pory jego rasa nie była skażona piętnem choroby Salartus. Jednak Puryfik był na tyle mądrym przedstawicielem swej rasy, iż wiedział doskonale, że ten stan może nie potrwać długo. Co go właściwie rozśmieszyło ? Większość zebranych w grocie istot czekała na rytuał Gatti w nadzieji, iż dzięki niemu uzyskają jakieś odpowiedzi. A tym czasem Opiekunki miały zamiar wysłać ich do ludzi.

Pierwszy podszedł w stronę Opiekunki Zaur. Dorosły Lykaryn znany z tego, iż pomimo wrodzonego flegmatyzmu był w stanie porozumiewać się płynnie z innymi rasami. Komunikacja nie przebiegała szybko, jednak płynnie i bez większego omijania sedna tematu.

- Byłbym zaszczycony Opiekunko, jeśli pozwoliłabyś mi uczestniczyć w wyprawie.

Jednej z opiekunek, stojącej po prawej stronie od tej, która przed chwilą skończyła przemawiać, wyraźnie poprawił się humor. Kobieta trzymała w swych pomarszczonych dłoniach małą szkatułkę. Przycisnęła ją mocno do swojej piersi cały czas wpatrując się w Zaura.

Gad skinął łbem w wyrazie szacunku i oddania. Jego język co trochę smakował powietrze demaskując jego podekscytowanie. Na samą myśl o tym, że miałby po raz pierwszy ujrzeć człowieka jego język zmieniał barwy od ciemnoszarej po jasnozieloną.

Pozostałe rasy jednak nie były przychylnie nastawione do pomysłu przedstawionego przez Opiekunki. Tym bardziej, że większość stojących w jamie istot była jeszcze młodego wieku.

- Wiemy, że pomysł ten może wydawać się wam szalony, jednak nie zostawimy wysłanników samych sobie. Posłaliśmy po reprezentantów rasy Gatti oraz Skrzadeł. Mamy nadzieję, iż dzięki odprawieniu rytuału Poznania, będziemy w stanie dowiedzieć się jak najwięcej, odnośnie czekającej was podróży. -

Odezwała się twardym głosem trzecia Opiekunka. Najwyraźniej zmartwiona faktem, iż nikt z zebranych reprezentantów ras nie zgłosił się do wyprawy.

- Jednak sam rytuał będzie przeprowadzony jedynie w gronie tych, którzy zdecydują się teraz rozpocząć wędrówkę. Dlatego proszę was o podjęcie teraz decyzji – Kto z was jeszcze dołączy do Zaura w wyprawie na powierzchnię ?

Opiekunka zwana przez wszystkich pieszczotliwie Babcią, zebrała się na odwagę i powiedziała mocnym głosem ostatnie pytanie do zgromadzonych w grocie istot.

Nieoczekiwanie odezwał się najmniejszy z zebranych w grocie Salartus. Ptak śmierci dotknięty chorobą przez którą jego ciało stało się bardzo drobnej budowy – mierzył teraz niecałe dziesięć centymetrów wzrostu, wykrakał tylko jedno zdanie.

- Ja pójdę.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.

Ostatnio edytowane przez kabasz : 01-01-2010 o 20:37.
kabasz jest offline