Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2010, 14:17   #9
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Rekai wolno sączyła drinka rozkoszując się każdym drobnym łyczkiem. Nagle jej wzrok przykuł szczegół, wyćwiczone oko fotografa od razu wychwyciło pewną niepokojącą , przynajmniej dla niej, zbieżność zachowań na początku pojedynczych, stopniowo zaś coraz to innych osób. Przez chwile miała wrażenie, że oczy przekłamują, przez małą ilość światła to co widzi. Jednym łykiem dopiła w 3/4 już pusta szklaneczkę z drinkiem i odstawiła ją na blat. Szybkim tempem ruszyła w stronę schodów prowadzących na galeryjkę przy drzwiach wejściowych. Z góry widok jaki teraz dostrzegła z właściwej perspektywy był niesamowity. Kojarzyło jej się to tylko z jednym- wzór fraktalny.
To co z punktu widzenia jej jako osoby siedzącej wyglądało jak niekontrolowane poruszania wielu osób które czasem nabierały cech zbiorowych, tak teraz widziała dokładnie, że ludzie na parkiecie przestali zachowywać się jak zbiór jednostek, a stali się, pod wpływem jakiegoś nieznanego czynnika jakby jednym organizmem napędzanym siłą muzyki, czy też może siłą tego miejsca, jakiego ruchy były skoordynowane i piękne. Widziani z góry przypominali Rekai obraz spiralnego fraktala jaki wisiał u niej w domu.



Nie mogąc się oprzeć widokowi wyjęła z torby aparat i ustawiając kolejne przesłony prosiła w duchu by szybko nie skończyło się to, czego była świadkiem. Nie próbowała się zastanawiać, co jest powodem tego co widzi, w tej chwili nie było to istotne, najważniejsze było to, czy może uchwycić to co widzi. Te zdjęcia będą miały w sobie to coś…

Gdy zdążyła wykonać kilka, może w najlepszym wypadku kilkadziesiąt zdjęć zjawisko jakie uwieczniła na zdjęciach równie nagle i niespodziewanie jak się pojawiło, tak rozpadło się, ludzie znów stali się autonomicznymi jednostkami, tańczącymi każdy w swoim rytmie i hymn, tak, stylu. Już spokojnym ruchem schowała aparat z powrotem do torby i wróciła na swoje miejsce jakiego, o dziwo, nikt jeszcze nie zajął. Ponownie udało jej się przykuć uwagę barmana, tym razem zamówiła sam tonik z cytryną. Ponownie usiadła plecami do baru skupiła się ponownie na obserwacji miejsca.

- Niezwykłe, prawda ?
Usłyszała głos ze swojej lewej strony. . Mężczyzna w długim , czarnym płaszczu stał przy kontuarze, bokiem do niej. Przed nim ustawiona była kolejka pięciu kieliszków wódki. Wygląd raczej szokował ludzi konserwatywnych. Ktoś kto znał Harajuku , bywał tam często zapewne nie raz widział osoby o podobnym wyglądzie. Osobnik ten różnił się jednak czymś - nie był gówniarzem, jakich to zazwyczaj się tam widuje. Wyglądał na około trzydziestki.
Biła od niego inna aura, niż od tłumu w głębi sali. Nie skierował na nią całej swej uwagi, bawił się jednym z szybko opróżnionych kieliszków. Mimo to, czuła jego obecność , w dziwaczny, wyraźny sposób. Zdawało się , że ten chaotyczny świat abstrakcji właśnie odsłonił przed nią swoje serce. Jak cyklon, szalejący wiatr. W którego centrum jednak panuje całkowita cisza i spokój.
- Czegoś tutaj szukasz, prawda ?

Widok kolejnego przebierańca jakby żywcem wydartego z cosplay’u, lub z jednego z coraz to nowych zespołów grających muzykę jakiej nie dało się do niczego przyrównać nie zdziwił ją w tym miejscu. Na pierwszy rzut oka zawsze przez sekundę trzeba się zastanowić, czy osoba w takim stroju jest kobietą czy mężczyzną. Akurat tego aspektu nie lubiła i wątpliwe by polubiła. Może mogłoby się wydawać to dziwnym, ale taki ktoś, jak ów typ przy barze nie zdziwił by ją w żadnym miejscu. Nie chciało jej się już liczyć zleceń jakiej dostawała na zrobienie takich lub innych sesji profesjonalnych, bądź z użyciem amatorów dla ukazania masom ‘cudowności dzielnicy Harajuku. A w tym miejscu był tylko jednym z wielu dziwnie ubranych osobników. Wyróżniał go tylko wiek, chodź jak wiedziała dobrze, on nie był w tym względzie żadnym wskaźnikiem.
Współczesna Japonia z jej tempem życia i wyśrubowanym niebotycznie poziomem stresu potrzebowała odreagowania w takich a nie innych formach...

-Niezwykłość, bądź nudna zwyczajność. Komu to oceniać?
Standardowa zaczepka w barze. Skupiła się na ponownym szukaniu czegoś co pasowałoby w tym miejscu do układanki jaką miała w głowie. Kolejne zdanie czerwonowłosego na powrót ją wyrwało z trybików oceny rzeczywistości.
Zmierzyła go spojrzeniem. W sumie mógł wyglądać na ekscentrycznego dilera jakiejś nowej mieszanki prochów, może na sutenera myślącego, że kolejna zapracowana bizneswoman korporacyjna przyszła tu w poszukiwania ostrych wrażeń na kilka godzin.

-Nawet jeśli, to nie sądzę byś mógł mi w czymkolwiek pomóc.

- Rozumiem. Ale czy w takim razie myślisz, że ktokolwiek z tych tutaj może ci pomóc ?


Zerknął w kierunku tłumu wypełniającego salę.

-A skąd pomysł, że potrzebuje pomocy kogokolwiek z tego…tłumu? Prędzej to oni jej potrzebują, bo najwyraźniej stracili wiedzę o tym kim tak naprawdę są.

- O to chodzi.
- uśmiechnął się lekko , po czym przechylił kolejny kieliszek wódki.
- W tym miejscu nie liczy się kim jesteś tam, na górze. - zerknął w jej stronę. Tylko na sekundę. Jednak mogła dostrzec jego srebrzyste tęczówki. Spokój bijący z jego oczu.
- Skoro nie szukasz pomocy... To co robisz w takim miejscu ? Jesteś tutaj pierwszy raz.

-Czego szukam? Chyba rozwiązania zagadki czym jest to miejsce. I jak może zmieniać ludzi, tak by przestali być sobą.

- Nie boisz się ?
Może jej się tylko wydawało, ale przez chwile miała wrażenie, że delektuje się słowem boisz.

-A czego miałabym się bać? Strach jest tylko złożonym konglomeratem naszych wspomnień, informacji pozyskanych, strzępów emocji i pierwotnych instynktów. Strach to tylko uczucie.
Pociągnęła kolejny łyk toniku. Lubiła ten posmak chininy który sprawiał, że śliniaki budziły się do życia.

- Czy nie boisz się tego, że znajdziesz odpowiedź a ona ci zamrozi krew w żyłach ?- spytał ponownie, spijając następny kieliszek.
Zaśmiała się krótko.
-Proszę, tylko bez zbędnej patetyczności. Ona jest dobra przy wyrywaniu nastolatek. Mnie tylko śmieszy.
A odpowiedź jest tylko odpowiedzią. Zaczynając szukać musimy się nastawić na fakt, że nawet jeśli ją odnajdziemy, niekoniecznie nam się ona spodoba. Ba, w ogóle nam się nie spodoba. Ale to jak z przysłowiowym ciastkiem Nie można go mieć chcąc je zjeść.


Uśmiechnął się.
- Czemu zatem się nie śmiejesz ? Myślisz, że odpowiedź będzie prosta. Do wyjaśnienia przez logikę, w której poruszasz się jak mysz w labiryncie szukając kawałka sera ?

Ponowie się uśmiechnęła, tym razem gorzko.
-Śmieję się. Najczęściej sama z siebie. Co do odpowiedzi. Nie twierdze że będzie ona prosta, miła i radosna. Bo pytanie na jakie szukam odpowiedzi również takie nie jest.
A logika…Nie wszystko w życiu jest logiczne, a czasem laboratoryjne myszy przemierzające korytarze niekoniecznie robią to z powodu sera.

Zakręciła resztką płynu w szlance, przez chwile wpatrując się w kształty jakie przybrał płyn.
-Mysz, człowiek, kot. To tylko nazwy które nadajemy otaczającej nas rzeczywistości by ją oswoić. Czy to, że my Gwiazdę Zaranna tak nazywamy sprawi, że się nią stanie? Próbujemy używać logiki, mimo, ze nas samych w niej nie ma.
Wychyliła szklaneczkę do dna.
-Bo sama ludzkość jest nielogiczna. My sami nie mieścimy się we wzorach i równaniach. Próbowałeś kiedyś zamknąć w liczbach i wykresach ludzkie uczucia? Emocje tłumu? Pierwotne instynkty jakie prowadzą nas od dnia narodzin po ostatnią sekundę życia?
Nie szukam odpowiedzi w logice. Gdybym jej szukała, nie byłoby mnie tu dzisiejszego wieczora.


Odwrócił się w jej kierunku. Przeszywające spojrzenie wywołało u kobiety irracjonalny dreszcz. Było w nim coś wyjątkowego, ale nie dostrzegalnego dla oczu. Coś innego wywołało u niej taką reakcje. Jakby magle coś wślizgnęło się do jej wnętrza. Chłodna mgła, która prześlizgnęła się od czubka głowy aż po palce u stóp.
- Myślisz, że tutaj znajdziesz odpowiedź jak zginęła ?

Pytanie powinno nią wstrząsnąć. W innej sytuacji mogłaby się na niego rzucić żądając odpowiedzi skąd do licha wie po co tu przyszła. Ale nie dziś, nie teraz, nie przy tym barze.
Wykorzystała ów chłód jako swój punkt, nie jego. Na chwile skryła oczy za powiekami, by na ta krótką sekundę mieć siebie tylko dla siebie.
-Nie szukam odpowiedzi jak. To już nie jest istotne. Pytanie brzmi inaczej. Może skoro wiesz aż tyle, powiesz mi jak ono brzmi…
Podjęła grę w jaką ją wciągnął, mimo, że nie znała jej zasad, nie zamierzała być z niej tylko bezwolnym pionkiem.

- Chodź. - powiedział pewnie. Odwrócił się i uchylił drzwi obok kontuaru z napisem "Tylko Personel"
Barman nawet nie zwrócił mu uwagi. Zaprosił kobietę gestem, po czym przeszedł przez nie.

Cóż, skoro podjęła grę, to musi w nią grać. Piłka tym razem była po jego stronie. Ruszyła za nim zgarniając mimochodem swoje rzeczy.

Drzwi prowadziły do korytarza. Ledwie żywe żarówki tliły się w brudnych kloszach u sufitu. Farba na ścian przypominała kolorem żółte szkliwo zębów. Następne drzwi. Przeszli do białego pokoju wyłożonego kafelkami. Między nimi osadził się nieprzyjemny dla oka bród z tłuszczu i kurzu. Pokój wyglądał na swoistą kuchnię. Następne drzwi i kolejny korytarz. Tym razem ze ścianami z cegieł – nie otynkowanymi.
Pusty.
Na jego końcu ciężkie metalowe drzwi , którymi właśnie wyszedł rudzielec.
Za nimi niewielki , kwadratowy plac wysypany białym żwirem , widocznym gdzieniegdzie spod śniegu. Otoczony z 3 stron przez budynki. Na wprost drzwi znajdował się betonowy murek, a za nim ruchliwa droga. Tuż przed nim stanął osobnik w płaszczu. Tyłem do niej.
- Jesteś siostrą Taiko ?
-Tak.

Wyciągnął coś z płaszcza. Nie widziała dokładnie co. Dopiero po chwili usłyszała charakterystyczny dźwięk odpalanej zapalniczki. Odwrócił się z papierosem w ustach.
- Rekai. Ładne imię. - wypuścił dym. - Myślisz, że to miejsce stoi za śmiercią twojej siostry?

-Wiem jedno. Szukając odpowiedzi śniłam o tym miejscu. Wiem, że tu pracowała, tu poznała Meguro. To było ostatnie miejsce w którym była zanim umarła.
Czuła jak drżą jej usta
-Dlatego chciałam znaleźć to miejsce, bo tylko w nim jeszcze nie szukałam odpowiedzi.

- Twoja siostra czuła się częścią tego miejsca, Rekai-san. - zaciągnął się . Jego oczy cały czas wpatrywały się w nią pełne spokoju.
- Co wiesz o jej śmierci ? Gdzie ją znaleziono ?

-Oficjalnie? Meguro ją zastrzelił dwie ulice stąd, potem sam się zabił. Ale ja…może zabrzmi to dziwnie, ale ja w to nie wierze. I to nie przez odrzucenie, zwyczajne zaprzeczenie faktom, tylko przez to, że ona ją kochał nad życie, ona jego też. I te brednie policji na temat zazdrości, czy ewentualnych kochanków nie mają pokrycia w rzeczywistości.
I jego słowa gdy umierał. To było najdziwniejsze.


- Co powiedział ? spytał tak jakby, dawno znał odpowiedź.
- Coś o świetlikach, o wielkiej ciemności i o…ratunku. Tak jakby kogoś uratował…
Westchnął ciężko.
- Rekai. Meguro zabił twoją siostrę. - wydał osąd poważnym głosem.
-To nadal nie jest odpowiedź na moje pytanie. Wiesz o tym.
- Wiem o tym, Reikai-san. Ale odpowiedzi nie mogę udzielić, komuś kto nie widzi tego co "my". Tego co widziała twoja siostra. Nie dlatego, że to wielka tajemnica. Tylko dlatego, że nie będziesz widziała w nic realnego.


Rekai wciągnęła głębiej powietrze.
-‘My’. Kogo rozumiesz pod tym jakże zgrabnym słówkiem? I co rozumiesz przez słowo realne?

Przymknął oczy.
- Co byś zrobiła gdybym postawił przed tobą mordercę twojej siostry... I nie mam na myśli Meguro. Meguro był tylko narzędziem.

-Zadałabym mu pytanie. I to byłoby najważniejsze. Odpowiedź.

- Nie pojęłabyś jej.- otworzył oczy spoglądając na nią
- Bez mojej pomocy.

Tym razem ona ponownie skryła się na chwilę za przesłoną powiek i rzęs.
- A czym jest owa pomoc, prócz tego, jak rozumiem, że potrafi otworzyć oczy na to co niedostrzegalne?

- Bo dam ci narzędzie sprawiedliwości, Rekai-san. Nie tej ślepej a jednocześnie ograniczonej chorą moralnością znaną dla ludzi. Dam ci narzędzie sprawiedliwości ostatecznej. Takiej która rani to czego ranić się nie da. Pozbawionej słabości i więzów narzuconych przez ludzką percepcję.

Zaśmiała się, Ale w tym śmiechu było tyle bólu i smutku, że śmiechem był tylko z nazwy.
-Sprawiedliwość. Co ona mi da? Narzędzie kary. A na cóż mi one? Moralność. Kolejna z ludzkich potrzeb rozpisania wszystkiego na dobre i złe, białe i czarne.

Przerwała na chwile.
Rozejrzała się wokół, przeniosła spojrzenie na niewysoki murek otaczający placyk na jakim się znajdowali z jednej strony. Za ruchliwą ulicą był niewielki park. Jej uwagę przykuły dachy pagody jaka wyłaniała się spomiędzy gałęzi ośnieżonych drzew. Tak, to świątynia Kiyomizu, robiła tam kiedyś zdjęcia, ale wtedy drzewa były pokryte świeżą zielenią…



Zamrugała oczyma, na rzęsach osadziło jej się kilka śniegowych płatków.
-Ja chce tylko odpowiedzi. Bo cóż mi przyjdzie ze sprawiedliwości, kary czy bycia zaspokojoną moralnie? Nic. Bo faktu dokonanego nie odmieni nic, więc zostaje mi tylko pragnąc odpowiedzi.

- Nie rozumiesz, Rekai-san. Mówisz dokładnie o tym o co mi chodzi. Nie istnieje ani dobro ani zło. To ludzka miara. Bardzo nieprecyzyjna i podlana morzem zaślepienia i nienawiści. A odpowiedź ? - przymknął oczy.
- Zapewne usłyszałabyś , że zginęła bo stała się częścią mojej Sprawiedliwości, Rekai-san. Twoja siostra w nią wierzyła.

- Więc może powiedz mi, czym jest twoja Sprawiedliwość?
- Ja nią jestem, Rekai-san.

Wyrzucił zupełnie wypalonego papierosa w śnieg.
-Więc może inaczej. Powinnam teraz zapytać na jakiej zasadzie moja siostra była częścią twej sprawiedliwości, otrzymałabym kolejna odpowiedź jaka byłaby tylko przyczynkiem do kolejnego mojego pytania. Chce dowiedzieć się wprost, co chcesz mi zaoferować, czemu, i co będę musiała za to zapłacić.
-I to bez owijania w bawełnę, używania mądrych, mało znaczących słów i eufemizmów.


Zrobił kilka kroków w jej stronę, zatrzymując się jakieś 30 cm przed nią.
- Owijanie w bawełnę, mało znaczące słowa, eufenizmy. Te pojęcia to tylko określenia małych luk w waszej percepcji. Nie rozumiem co się za nimi kryje, bo sam ich nie posiadam. - spojrzał jej prosto w oczy. Srebrzyste tęczówki zdawały się drgać delikatnie. Nagle poczuła ciepło , gdzieś w podbrzuszu. Rozchodzące się po całym ciele. Powieki dalej drgały, ciepło ogarniało całe ciało. Po chwili widziała już tylko srebrne krążki z czarnymi punktami po środku. A później ciemność...

Ciemność otuliła ja jak ciepły kokon, nie zostawiając miejsca na nic innego.
Tylko ciemność.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline