Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2010, 22:02   #1
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
[świat morku] W matni (+18)

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=m8RDMiwlUGM&feature=PlayList&p=7A9CC168436 74B7F&playnext=1&playnext_from=PL&index=42
[/MEDIA]

---===Prolog===---

1920 Grudzień 15 dzień miesiąca.Środa.

Dziewięć dni. Tyleż pozostało do wigilii Bożego Narodzenia, dwa razy tyle do wesela. Obecnie każdy gangster, nieważne kim by nie był obwieszczał się Donem, bo było to modne. Każdy Don miał swoich Consiliere i choćby miał to być zwykły gang jakiś przemytników czy innych hi-jacków to i tak oni są w rodzinie bo dla jakiejś pracują. Obecnie jest prohibicja, ale Yale i jego imperium trwają. Jedna z jego córek wychodzi za mąż. Podobno sam Yale ma się tam pojawić. Zaraz obok prokuratora stanowego, z obstawą Policji. To jest ciekawe właśnie, jak pieniądze korumpują ludzi, dobrych i prawych, sprawiając, iż przymykają oko na to i owo. Taki na ten przykład prokurator Alejandro, powinienie posadzić Capona już dawno za kratki lecz tego nie zrobił. Oczywiście zapytajmy się go o to...
- Witam! czy móglłby mi pan powiedzieć dlaczego Alphonso Gabriel Capone zwany Blizną lub Al'em nie siedzi w więzieniu? John z Times- rzekła jakaś osoba której towarzyszył błysk fleszu. Chwilowe oślepienie minęło. Młody prokurator zmierzył krytycznie człowieka-dziennikarza ubranego w prochowiec i odrzekł
- Capone jest czysty. Jak dotąd nie udało się go złapać na żadnym przestępstwie. Pan twierdzi, że Yale jest jego pracodawcą, oraz, że ma jakieś imperium zła. To nie prawda I mogę zapewnić o tym pana...

Tak mogła by wyglądać konwersacja prawnika z dziennikarzem. Oczywiście Alejandro musiałby być skorumpowany i zepsuty... Choć prawdą jest, iż nie miałby haka na Capona, a Yale to nie był jego rewir i jego zmartwienie.
Tak czy inaczej witajcie w świecie okazji, gdzie oportunista może więcej aniżeli uczciwy obywatel.

Michael Braddock siedział za swoim biurkiem. Deszcz zmieszany ze śniegiem padał z nieba niemiłosiernie, a porywisty wiatr dodatkowo wzmagał poczucie strachu we wszystkich żywych istotach tego miasta. Zimą dość szybko robi się ciemno, wyjący wiatr i cały ten chlew jednakże nie przeszkadzał młodemu detektywowi. Właśnie skończył rozmowę z kobietą, która jest teraz jego pracodawczynią. Popijał kawę, lura jakich mało ale sprawiała iż trzymał się na nogach. Michael siedział na krześle ogarniając całym swym umysłem zlecenie. Trzeba wiedzieć, że pan Braddock nie był w ciemię bity i na swojej robocie się znał, nie raz przyłapał parę kochanków, nie raz przyłapał ludzi na gorącym uczynku. Jednak to zlecenie było dziwne. Tajemnicą już nie jest, że mafia poprzez port przemycała alkohol do stanów. Kwestią inną jest to, że brakuje ciała. Dziwnym i niepokojącym faktem jest także to, iż ciało to powinno być na miejscu, czy raczej w kostnicy. Pełno świadków widziało jakiegoś jegomościa który wchodził do tego pechowego magazynu, a tajny raport, czymś co dysponowała jego klientka, wspominał o kapitanie portu, Mavericku Stienie, który przez okno widział jak ciało zamienia się w proch. Braddock nie był może przesadnie religijną osobą jednak "w proch się obrócisz" nie zajmowało ułamków sekund. " Trzeba będzie pojechać do portu przeszukać magazyn i na dodatek przejechać się do koronera..."


Alejandro siedział nad robotą. Alejandro Casilla był nikim innym jak prokuratorem. Nie był oczywiście prokuratorem stanowym ale to nie zmieniało fakt, że bardzo się starał nim zostać. Przynajmniej tak by wskazywało jego dotychczasowe życie i osiągnięcia. Trzeba wiedzieć wam, że gazety bardzo opłakiwały później jego śmierć., jednak wszyscy - choć nikt o tym otwarcie nie mówi - powiązali jego nagłe zejście "u progu błyskotliwej kariery" ze sprawą w porcie. Zanim jednak go uśmiercimy, popatrzmy na niego i przyjrzyjmy się jemu, gdy żył. Alejandro właśnie siedzi za biurkiem. Przegląda teczki. Każdy kto uważnie się im by przyjrzał, od razu zauważył by iż są to teczki lokalnych hi-jacków oraz materiały przeciw nielegalnym barom i ich właścicielom. Należało by spojrzeć na jego skupienie na twarzy. Sprawa w porcie była sprawą nie z jego rewiru, jednak z powodu wojny mafii nikt już na rewiry nie patrzył. Czytał właśnie kopię raportu wg. którego jakaś osoba dostała serię w klatę i nim doleciała do podłogi - "wyparowała", pozostawiając po sobie kupkę prochu. Oznaczało to jedno - Maverick Stein - kapitan portu, albo brał narkotyki, albo był pijany albo reszta świata o czymś nie wie... jednak na miejscu prochy zostały odnalezione....


Patrick Jest był chirurgiem. Przynajmniej tak odpowiedział by władzy, gdyby ta się go o to zapytała, w istocie był swego rodzaju wirtuozom i upiornym dyrygentem orkiestry pod tytułem ciało człowieka. Nie był psychiatrą i nie wiele go obchodziło to, co widzieli ludzie Capone'a... a raczej nie wiele by go to obchodziło. Dwoje ludzi pojechało przejąć magazyn - ot zwykła gra mafii, coś co doktora nużyło i nie bardzo interesowało, jednakże widzieli coś ciekawego, coś co zachwiało ich delikatną psychiką i sprawiło, że niemalże stali się strzępkiem nerwów. Twierdzili, że po zabiciu "ochroniarza" magazynu, ten wyparował, zamienił się w proch nim dotknął podłogi. Normalnie uznał by to za bujanie lecz z tego co dowiedział się kanałami, niekoniecznie oficjalnymi to policja ciała szuka. Szczegóły zna od tych dwoje ludzi, a w zasadzie dopiero pozna...


Tymczasem w pewnym warsztacie samochodowym, w którym szyld już dawno odpadł, a stary mechanik ledwo wiązał koniec z końcem siedział młody chłopak. Chłopak z przejęciem i jak by z zapałem wyższej sprawy próbował przywrócić do życia stary od dawna nie chodzący silnik. Chłopak był dość niezwykły - otóż techniczne rzeczy szły mu bardzo dobrze - naprawa, budowa to było jego hobby, specjalność oraz cały świat. Siedział nad tym silnikiem już drugi tydzień i w wolnych chwilach dłubał przy nim. O ile robota w warsztacie była dość ciężka o tyle jakoś mu to nie przeszkadzało. Chłopak w pełnym skupieniu przy wątłym świetle próbował dojść dlaczego kabel - który wymienił wczorajszego dnia na nowy - ponownie się spalił. Choć próbował już wszystkiego za cholerę ten silnik odpalić nie chciał, a mimo ustawicznych napraw coś się gdzieś przepalało. Stary - jak zwykł myśleć o swoim pracodawcy - już wiele razy przyłapywał chłopca nad silnikiem i Arthur - bo tak miał na imię - podejrzewał, iż starty ma coś do czynienia z tym wszystkim. Spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina 20 i co ciekawe jak się tak przyglądał wskazówki miast posuwać się swoim stałym rytmem do przodu... poczęły się cofać. Arthur z wrażenia zamrugał oczami. Gdy to zrobił jak za sprawą dotknięcia magicznej różdżki wskazówki sunęły leniwie po tarczy w swym zwykłym biegu. Odkąd pamiętał, gdy się przemęczył widział tego typu rzeczy. Uznał, że pora się wynosić z warsztatu, odebrać skromną dniówkę i coś zjeść.

Diego siedział w barze. Jego majątek, tenże dom był jego twierdzą. Wąż miał wiele planów i wiele do zrobienia, wiedział, że to wszystko co do tej pory zrobił to jedynie pierwszy krok ku zemście i lepszemu jutru. Jego jutru. Siedział właśnie w swoim biurze popijając trunek zakazany - whiskey lecz łyk tegoż trunku sprawiał, że myślał szybciej, jaśniej... Diego nie miał w zwyczaju pić - szczególnie pić samemu, jednak w gazecie wyczytał coś, co sprawiło mu wielką radość. Ludzie Yale'a nie zdołali zająć punktu przerzutowego. Jego nowi znajomi na pewno byli wściekli lecz on był zadowolony. Alkohol mógłby zdrożeć nawet i dziesięciokrotnie lecz ta chwila i to wyobrażenie rozczarowania na gębach Yale'a i jego ojca chrzestnego Capona była wystarczającą nagrodą. W końcu uda mu się zrealizować plan, jednak by w końcu w jakiś sposób obciążyć Capone'a i Yale'a musiał zrobić ostatnią rzecz, pewną przysługę policji. Musiał podrzucić im pewne dokumenty - księgi i rachunki, te prawdziwe, te za alkohol. Musiał je podrzucić tak by nikt go z nimi nie powiązał. Jeśli by mu się to udało to byłby bliżej zemszczenia się niż kiedykolwiek. Lecz najpierw te księgi musiał zdobyć, a były na wyciągnięcie ręki. Na szczęście pewna osoba -Andy Wolski - posiadała do nich dostęp... Teraz pozostało mu się umówić, przygotować pieniądze i czekać cierpliwie...


William był od zawsze dzieckiem, które miało wszystko co chciało. Rodzice byli bardzo majętnymi osobami, Jak każda osoba, która posiada większe pieniądze, tak samo jego ojciec spełniał praktycznie każde zachcianki jego synka. Gdy był dzieckiem jego zachcianki sprowadzały się do prostych zabawek i tego typu rzeczy. Teraz jednak wkraczając w dorosłe życie, zamarzył mu się antykwariat. Dzięki pieniądzom które posiadał jego ojciec szybko znalazł lokal oraz pomoc. Wszystko co posiadał to były starocie. Starocie warte więcej niż nie jeden budynek w tym całym mieście, traktujące o różnych rzeczach. Andy - jego przyjaciel - żartował nawet, że tutaj znajdą się nawet i zwoje Aleksandryjskie, jak by dobrze poszukać. Była to w pewnym sensie prawda, każdy z tych przedmiotów miał swoją historię, a tych przedmiotów było już tyle, że każda pedantyczna osoba załamała by ręce, jeżeli miała by to wszystko ogarnąć, policzyć, skatalogować i zaprowadzić tutaj porządek. Dzisiaj miała wpaść jego dziewczyna i przyjaciel. Andy był synem imigranta z Polski - kraju o tradycjach które William uważał za dość ciekawe i długiej historii, niekoniecznie szczęśliwiej. Andy poprosił Williama o przechowanie jakiejś książki przez dwa dni - ponoć ważna książka i nakazał, żeby jej nie otwierać ani nie przyznawać się, że ją ma. William zastanawiał się co to za księga, lecz ufał swojemu przyjacielowi, ufał na tyle, że się zgodził. W końcu to tylko książka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xdpcjtRW2jY&feature=related[/MEDIA]

opis sesji: Kryminał w świecie WoD'a ...tego starego dobrego WoDa... Czy wszyscy są wplątani w jakiś większy, nikczemny plan? A może wszystko to nic innego jak swego rodzaju splot wydarzeń... W końcu mamy początek XX wieku, kto by robił plany wybiegające w przód na kilka stuleci? No właśnie, kto...

MG: Worm

Gracze:
Kset- William Cluney
Lance - Alejandro J.R. Casilla de Rivera
Malkawiasz- dr Patrick Jest
Vampire - Diego "Wąż" Salvery
Highlander - Arthur Webber
majk - Michael Braddock

Data rozpoczęcia:18-28-2009
linki:
sesja: http://lastinn.info/sesje-rpg-world-...atni-18-a.html
komentarze: http://lastinn.info/komentarze-do-se...atni-18-a.html
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 08-01-2010 o 22:05.
one_worm jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem