Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2010, 16:26   #5
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Mashu szturchnął mieczem kamień. Nigdy czegoś takiego nie widział. Pewnie dla tego, że nie znał czarnoksiężników. Po drugim szturchnięciu błysnęło niebieskie światło, a Pandren poczuł, że znów odrywa się od ziemi. Wszystko zawirowało, a Mashu zaczął się dusić. Kiedy myślał, że to już koniec, jego płuca napełniły się powietrzem. Znów był w jakiś podziemiach, jednak te nie wyglądały ponuro aż tak, jak poprzednie. Rozejrzał się. Zobaczył, że wokół niego stoi grupka ubranych w aksamitne szaty magów. Jeden z nich podszedł do niego i powiedział
- Usiądź Mashu, za chwilę wszystko się wyjaśni - gdy skończył mówić poprowadził wojownika do krzesła, by ten mógł odpocząć po walce. Krzesło stało przy stole zastawionym jedzeniem i trunkami, jednak Mashu nie sięgnął po nie od razu. Coś, co emanowało od maga było tak potężne, że Pandren jeszcze był jakby ogłuszony. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego gdzie jest i kim był człowiek prowadzący go do stołu. Był to arcymag Andromath.

Nagle w sali ponownie błysnęło światło. Między magami pojawiły się dwie postacie, jedna klęcząca przy drugiej. Jedną z nich był elf, a drugą wilk. Ten drugi miał na brzuchu wypaloną głęboką ranę po magicznym pocisku. Mashu przyglądał się wszystkiemu z dziwnym, niespotykanym spokojem.

- On musi zginąć - powiedział oziębłym głosem do elfa.
Elf patrzył raz na wilka, raz na maga. mając przed oczami widok konającego kompana zaatakował maga. Szybkim elfickim skokiem znalazł się koło arcymaga. Nim jednak zdążył zrobić coś więcej spowił go niewyobrażalny chłód. Nie mógł nawet drgnąć.
Na schodach prowadzących do sali stanął mężczyzna w złotej szacie, którzy przemówił
- Udowodniłeś właśnie, że Twój towarzysz zasłużył sobie na to, by żyć.
Podszedł do niego, a jego ręce zaświeciły złotym światłem. Dotknął rany wilka. Była ona głęboka, lecz zaczęła się zarastać. Gdy skończył zachwiał się lekko, lecz arcymag podtrzymał go i wskazał mu krzesło.
- Usiądź, niebawem dowiesz się wszystkiego - powiedział i wskazał elfowi miejsce przy stole.
Ten nie mogąc odmówić usiadł. Czół w sobie jakiś dziwny spokój, taki jakiego nie zaznał od lat. Rozejrzał się i zobaczył siedzącą obok niego ... pandę. Zdziwiło go to, lecz nie wyraził tego. Czół tylko spokój ...

Kayneth ucieszył się, że tak łatwo poszło. Wziął pochodnię i ruszył przed siebie. Nie pomyślał, że poszło za łatwo. Usłyszał za sobą jakiś hałas. Obejrzał się i zobaczył jak bestia wstaje. Ponownie próbował zranić ją świętym ogniem, lecz zamiast tego po prostu zachwiał się i upadł tracąc kontrolę nad czarem. Demon wykorzystał to. Gdy mroczki przed oczami przeszły palladyna zobaczył tylko pędzącą na niego bestię. I to była ostatnia rzecz jaką zobaczył. Bestia stratowała go, a następnie rozszarpała nim zdążył jęknąć. Korytarz cały był we krwi i wnętrznościach palladyna, a bestia po wykonaniu swego zadania rozpłynęła się w powietrzu, tak jak by jej nigdy tu nie było.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 09-01-2010 o 16:52.
Arsene jest offline