Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2010, 12:24   #7
Mae
 
Mae's Avatar
 
Reputacja: 1 Mae nie jest za bardzo znany
Utknęła gdzieś na krawędzi snu, otworzyła oczy, ziewnięcia, kaszlnięcia, kapsuła była otwarta. Wszystko wokół rysowało się niewyraźnie, do oczu napłynęły jej łzy, które zdawały się ranić źrenicę i palić swym zimnem. Wzięła głęboki oddech, ukłucie w klatce piersiowej tylko ją upewniło, co do jej stanu... Obudziła się, śmiało mogłaby stwierdzić, że w tej chwili jej sutki osiągnęły poziom twardości nieosiągalny dla penisów niektórych mężczyzn, zadygotała. Złapała się krawędzi tej cholernej lodówki, zastanawiała się czasami czy warto było, dźwignęła się w górę i przeszła w kucki, po czym wysunęła jedną stopę, stawiając ją na podłogę, na próbę, po chwili dołączyła drugą. Lodowata. Przeklęła w myślach.
Bogini budzi się do życia, chłód rzeczywistości oplata jej idealne ciało, śmiertelnicy wokół nie są świadomi wagi sytuacji. Niezwykłości dodaje obłok wzbijający się ze skorupy, w której miała pozostać na wieczność... Niestety jej wyobrażenia - Czy to już megalomania? - przerwał mało przyjemny, aczkolwiek znajomy głos.
-Zimno w stópki Bee?
-Zamknij się Corvax. - Odpowiedziała chłodno.
-Wargi mi spierzchły od tego zimna. - Oznajmił męski głos, zerknęła w tamtą stronę.
Gość robił dziwne miny w stronę Corvax, a może jej? Pewnie mięśnie mu się zastały, postanowiła nie zawracać sobie tym głowy, uśmiechnęła się tylko. Poprawiła szorty niezbyt dyskretnie, obrała już sobie cel - szatnia - znalezienie ciuchów i ubranie się. A gdy już podeszła do swojej szafki musiała w nią solidnie przyłożyć, zanim łaskawie się otworzyła, no, za trzecim razem działała już całkiem sprawnie. Przebieranie się w prawie męskim gronie nie sprawiało jej problemów, co innego wybranie odpowiedniego stanika - sportowy czy z miękkimi fiszbinami? Wybrała ten drugi, tak czy inaczej nie obejdzie się bez docinków, już słyszała, jak koledzy próbują podładować poziom testosteronu, po tym, jak z zimna skurczyły im się jądra. Zaśmiała się w myślach, wyobrażając sobie, co będzie za parę dni. Naciągnęła na siebie czarny podkoszulek, potem wsunęła na tyłek spodnie i ściągnęła luźno pasek, skarpety nałożyła, poprawiła, a buty związała ciasno. Mogła iść na posiłek - była ciekawa, co na to jej zmarznięty i zasuszony żołądek.
O tak, obiad w mesie, coś, co wręcz uwielbiała. Nie była pewna czy to, co dostała było mięsem, ziemniakami czy może półproduktem zwierzęcym albo zwykłym kocim żarciem z puszki, bo w smaku nie przypominało zupełnie niczego. Miała czas, żeby zbadać wzrokiem pomieszczenie, a w tym, żeby rozejrzeć się po gębach znanych, kojarzących się i tych, z którymi musiała zapoznać się w formie multimedialnej. Wsadziła łyżkę do ust i przełknęła to, co na niej było.
-Myślisz, że to również zawiera śladowe ilości orzechów arachidowych? - Zapytała z uśmiechem osobę obok, nie bacząc nazbyt kto to. To i tak nie miało większego znaczenia, wojsko od początku było dla niej prawie tak samo sadystyczne, ordynarne i rodzinne, jak jej dom.
Po śniadaniu nadszedł czas na „najciekawszą” część dnia. Nowy sierżant, blondwłose ciacho, ciekawe czy będzie miał w sobie to coś, co sprawi, że ludzie go pokochają i znienawidzą, inaczej pozostanie obojętność, a skutki takowej w armii są powszechnie znane.
-Bla bla bla, nazywam się Max Taylor, bla bla bla. - Standardowa przemowa, niezbyt porywający opis misji, jakoś pójdzie.
Uśmiechnęła się dość dwuznacznie i rozprostowała plecy, co niektórzy mężczyźni odczytywali jednoznacznie jako prowokację. Spojrzała na Drake'a, a przynajmniej w jego stronę, gdy mówił, potem ten drugi głos... Przyjrzała się Douglasowi, tak, to ten sam facet, którego widziała po przebudzeniu. Złapała się na tym, że ciężko poznać jej kogoś, gdy nie jest w mundurze. Co też to z nią robiło?
-Sir!- Przejęła inicjatywę, wchodząc w słowo Maxowi. - Mamy, jak zauważyłam, dwie jednostki APC, mniemam, że w stanie nienagannym, do tego trzydzieści... parę lodówek. Ile przypuszczalnie osób pozostało w jednostce badawczej? O ile nie będzie zagrożenia z zewnątrz, a reaktor nawalił na dobre razem z systemem łącznościowym, może się okazać, że będziemy musieli przetransportować lub przynajmniej wspomóc ileśtam osób... - Orłem z matematyki nie była, ale to wszystko zdawało się jej zbyt zawiłe. -A do tego wszystkiego, zauważyłam, sir, że w mesie brakuje dań laktowegetariańskich z dużą zawartością białka, sir.
U niektórych winny na nowo się budzić wątpliwości - co ona do cholery tutaj robi?
 
__________________
Smile, if you're horny!
Mae jest offline