Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2010, 12:57   #9
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Zimny sen.
Kłamstwem była już sama nazwa. Zasypianiu w hibernatorze, tak samo jak budzeniu się towarzyszyło odczuwanie ciepła, które w pierwszym przypadku mile rozleniwiało do granicy utraty przytomności, zaś w drugim wyrywało łagodnie z odmętów nieświadomości.
A sen…snem nie mogło być coś, co trwało nawet dziesiątki lat i było jak wpadnięcie w ciemną otchłań.

Zawsze dopadały ją tego typu przemyślenia przy budzeniu się z ‘zimnego snu’. Ale i tak były lepsze niż te które miała wchodząc do hibernatora.
Uczucie chłodu po podniesieniu się całkowicie pokryw ‘lodówek’ było dla niej jak miły gest, chodź wiedział doskonale, że na innych robiło to wręcz odwrotne wrażenie, ale jej pojęcie chłodu i ciepła były dość…subiektywne.

Złowiła wyraz odrazy na twarzy chyba najbardziej, w opinii większości, kontrowersyjnej osoby w drużynie.
Bee.
Laska która wydawała się żywcem wyjęta z gazety typu Playboy czy Penthouse, a będąca całkiem niezłym mechanikiem i myślącą, chodź nieco pofiksowaną żołnierką.
Ale taka złota zasada- jeśli jesteś kobieta, i chcesz w wojsku do czegoś dojść musisz myśleć.
W ekipie w jakiej się aktualnie zładowała były aż trzy przedstawicielki płci powszechnie uważanej za ładniejszą.
I Raine postawiłaby orzechy przeciwko złotu, że w sytuacji skrajnie stresowej w trójkę z Bee i Venom poradzą sobie prawdopodobnie lepiej niż ta zgraja napakowanych mięśniami i testosteronem aż do obrzydzenia facetów. Chodź czas to pokaże.

Nie mogła się powstrzymać od lekkiego komentarza, co tylko uświadomiło jej, jak bardzo ma spierzchnięte gardło.
Chłód posadzki pod stopami wydał jej się czymś doskonałym, po cieple wybudzenia, jaki na jej gust było za wysokie. Ubrana w figi i przydługą koszulkę na ramiączkach ruszyła w stronę swej szafki.
Coś na gardło i zestaw witamin.
Na inne przyjemności przyjdzie czas później.
Po drodze zauważyła kilka nowych twarzy, ale na zapoznawanie przyjdzie czas później.
Ciekawe kogo im tym razem dowalili z góry.
Miała nadzieje, że tym razem ich ‘gównodowodzący’ będzie myślał i wyciągał wnioski, a nie zasłaniał się rozkazami, tak jakby mogły mu zastąpić zdrowy rozsądek. Na samo wspomnienie GX-114 lekko zacisnęły się jej pięści.
Ale żegnaj pieśni, niżej jej nie zdegradują, a nie sądziła by karne usunięcie z wojska też wchodziło w grę…
Ubrała się szybko i sprawnie, na szczęście od dawna sort mundurowy brał pod uwagę trafianie się kobiet, więc nie tonęła w ubraniach. Mimo wszystko lubiła swój wzrost, 176 nawet w kwestii ubrań był według niej kwestią korzystną.
Z szafki zabrała ze sobą niewielki pudełko i plastikową buteleczkę.
W przetworniku zrywności wstukała kod na chybił trafił, wojskowe racje żywności typu MRE tej klasy i tak i tak wszystkie smakowały tak samo. Sok jabłkowy który obok jabłek pewnie nawet nigdy nie leżał gwarantował jak zwykle ten sam, syntetyczny słodko- kwaśny posmak.
Walnęła krótko pięścią w dno opakowania, gdzie znajdował się chemiczny wyzwalacz ciepła, poczekała 20 sekund po czym zerwała górę pre-packa.
W środku znajdowała się masa nie przypominająca niczego, o nikłym, trudnym do zidentyfikowania, acz miłym zapachu intensywnie parująca.
Z pudełeczka jakie po chwili wylądowało ponownie w kieszeni bojówek wyjęła niewielka kostkę owinięta w papier, skruszyła ja i posypała nią masę spożywczą. Trzy krople intensywnie żółtego płynu z buteleczki również zostały po chwili energicznie wmieszane do masy, która nie zmieniła koloru, ale zapach zdecydowanie. Ale i tak najważniejszy był smak, jaki w końcu osiągnęła.

Słuchała briefingu spokojnie, zadawanie pytań teraz i tak nie ma najmniejszego sensu, jeśli jest coś więcej niż standardowe rozkazy, to i tak się tego nie dowiedzą teraz, a w trakcie. Typowa kolonia wydobywcza, prawdopodobnie po wstępnym procesie terraformacji powierzchni. Oczywiście należąca wraz z większości zakontraktowanych kolonistów, jako części wyposażenia do koncernu Weyland-Yutani.

‘Budujemy lepsze światy’.

Taa, jasne. Mogła się tylko cieszyć, że Trondheim na długo zanim ona sama się urodziła przestało być kolonią, a stało się częścią Konfederacji Planet.

Ktoś o coś spytał, standardowa odpowiedź, ktoś coś źle zrozumiał, również standardowa odpowiedź.
Nuudy....
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline