Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2010, 10:11   #1
Whiter
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
[DnD 3.0] Na bezdrożach ciemności

Akt pierwszy: Zakon

Dnia kolejnego waszej podróży, kiedy spodziewaliście sie już nieopodal zabudowań owej osady, doczekaliście się. W oddali, około trzy kilometry dalej wznosiła się palisada, która częściowo była teraz otaczana murem. Skromnym, bo skromnym, ale na pewno bardziej trwalszym niż pale. Pogoda tutaj była nieco gorsza, niż w przeciwnym kierunku. Chmury wisiały nieubłagalnie nad osadą, spowijając ją w niemal nienaturalnym cieniu. Na północnym wschodzie, jak by patrzeć z wierz osady, znajdowało się wzgórze, na którego stokach porastał gęsty las. Mieszany zapewnie. Na szczycie tego wzniesienia, co bystrzejszym łatwiej było, można dopatrzeć się zamczyska, fortu, albo klasztoru jakiegoś. Cienka linia, biegnąca od lasu, przez łąki, a potem pola, włączała się w wasz trakt, który zmierzał ku wiosce. Wokół osady nie było wolnych przestrzeni. Oj nie. Ludzie najwidoczniej radzili tu sobie, aż za dobrze. Kilka gospodarstw, które otaczały szczelnym pierścieniem wioskę, zapewniało tamtejszej ludności zapasy zboża, mleka, oraz tuszy zwierzęcej. Rzeka, a raczej strumień na zachodzie zapewniał im bieżącą wodę, prosto z gór, które dopełniały majestat tej krainy. Ci, którym wyobraźnia jeszcze nie zmarła, mogli porównać je do płonącego pasma ognia. I na domiar tego, nie pomylili by się wielce. Góry te, albowiem zwały się "Górami Ognistego miecza" odgradzały te krainę od znajdującego się chen daleko morza.



Droga przed wami była wolna. Nie czekając na dalsze zaproszenia, ruszyliście w stronę wsi. Mieliście się udać wpierw do zarządcy tej osady, lecz nie zaszkodzi, gdy przyjdziecie jutro. Czyż nie? Umyci i wyspani będziecie bardziej zdoni do wszelakich konwersacji, niż teraz.

Z tego co wam wiadomo, mieliście zapewniony nocleg, i ciepły posiłek w jedynej tutejszej karczmie. Zwała się ona "Pod chędożonym gnolem". Nazwa była... pomińmy to. Nie wszyscy chcą wiedzieć dlaczego akurat tak się nazywa.

Teraz wy drodzy poszukiwacze. Gdzie zmierzacie ?

Karczma: Budynek zaniedbany w stopniu średnim. Okna lekko niedomyte, a deski gdzie nie gdzie spróchniałe. Wnętrze okazało się bardziej przytulne. Siedem stolików ustawionych chaotycznie, odgradzało wam drogę do karczmarza. Nie musicie się bać, te stoliki nie gryzą. Przy nich po 4 krzesła, a na nich rzadko usiani klienci. Sami robotnicy, co widać od razu. Nieopodal siedział pewien elf, pstrokato ubrany, i iście zadbany. Prawą nogę miał opartą na sąsiednim krześle, a na lewej trzymał dobrze wykonaną lutnie. Trwał z wzrokiem wbitym w sufit. Jego usta coś mamrotały same do siebie. Psychol. Lepiej go nie zaczepiać. Na wprost od wejścia, za ladą stał pulchny człowiek. Głowę miał łysą, a rękę silną. Wyglądał na rasowego zabijakę. Kiedy zbliżyliście się bliżej, przemówił do was bardzo cieniutkim głosem:




-Co podać?


Pierwszym odruchem, jaki mieliście, to makabryczny śmiech. Wyglądało to tak bardzo komicznie, że nie dało się wytrzymać, lecz przypomnieliście sobie, że ważne jest pierwsze wrażenie. W końcu to on będzie podawał wam jedzenie, i to on może obić wam twarz.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny

Ostatnio edytowane przez Whiter : 16-01-2010 o 10:38.
Whiter jest offline