Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2010, 19:20   #1
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Post [Autorski] Projekt Krainy Północy - W poszukiwaniu sanktuarium kamienia Anhlionu

http://lastinn.info/komentarze-do-se...nhlionu-2.html ([Komentarze] Projekt Krainy Północy - W poszukiwaniu sanktuarium kamienia Anhlionu)

Rozdział pierwszy:
Prolog


Duże pomieszczenie o białych ścianach było osławioną salą obrad irgańskich magów. Jej środek, zwany często po prostu sceną mieścił bogato zdobiony pulpit z mahoniu wykończony misternie zdobionymi belkami ze złota. Podłoga pokryta była dużymi blokami najlepszego torijskiego różowego marmuru.
Miejsca siedzące stanowiące również schody, rozchodziły się jak kręgi na wodzie, pnąc w górę niczym ściany piramidy.
Miejsce to nie bez powodu potocznie nazywano amfiteatrem. Chociaż nigdy nie wystawiono tutaj żadnej sztuki, to ogólny wygląd głównego pomieszczenia w domu obrad nie różnił się wiele od sali teatralnej. Była scena, długie, pnące się ku górze rzędy siedzeń, były piękne zdobienia i wykończenia i najważniejszy czynnik, który wpłynął na nadanie nazwy amfiteatru temu miejscu, otwarty dach.
Dzień był pogodny, na niebie spokojnie poruszały się nieliczne chmurki, słońce w zenicie świeciło mocno, trzymając się jednak wysoko, dzięki czemu temperatura panująca w sali obrad nie zbliżyła się nawet do upału. Siedzenia były ciepłe, a kwiaty pnące się po niewidzialnych niciach zawieszonych ponad głowami przybyłych, pachniały intensywnie.
Gdzieniegdzie znajdowały się także posągi wielkich magów, czy istot specjalnie zasłużonych dla Rady. Trion Czarny, Fonas zwany Kabratem, Elindertrillend z lasów Dridonii... Była to prawdziwa plejada legendarnych postaci.

Sala mogłaby pomieścić pewnie i ze dwustu chłopa, jednak aktualnie znajdowały się tam cztery osoby. Jedną z nich był Kron Dunbidel, pierwszy mag Irganni, oprócz niego znajdowali się tutaj także trzej poszukiwacze przygód, śmiałkowie, którzy znając jedynie zarys całej historii zgodzili się przybyć do Domu Obrad i może podjąć się zadania, jakie wyznaczy dla nich Rada Magów. Pobudki każdego z nich mogły być takie same, jednak Kron Dunbidel mało się tym przejmował, radzie nie brakowało złota. Dla maga liczyło się tylko to, że trzech mężczyzn znajdujących się w sali obrad mogło przyczynić się do spełnienia zamiarów jego i wszystkich magów zrzeszonych w radzie.
- Panowie! - Głos maga bł jak zwykle w takich sytuacjach magicznie zmodyfikowany. - Zebraliśmy się tutaj, aby prawić o rzeczach wielkich, których skutki mogą wpłynąć na przyszłość Kontynentu.
Strój Krona Dunbidela nie zaskakiwał nikogo, kto miał kiedyś styczność z magiem. Długa szata w kolorze purpury ozdobiona była pięknymi srebrnymi haftami, zaś na jego głowie spoczywała czarna tiara. W dłoni dzierżył szklaną kulę, zawartością której były jakieś zmiennobarwne opary.
- Odnaleźliśmy ważny artefakt, coś, co sprawi, że świat stanie się bezpieczny, albo, że przestanie istnieć, jesteśmy w posiadaniu źródła wielkiej potęgi, lecz musimy umiejętnie je wykorzystać. - Ciągnął starzec. - W tym celu wezwaliśmy Was, poszukiwaczy przygód. Nasze przypuszczenia co do liczby śmiałków, którzy przybędą, aby uczestniczyć w tej wyprawie były słuszne, nie jest Was wielu, jednak rozgłos idący w parze z tłumem to aktualnie rzecz najmniej nam potrzebna. - Mag spojrzał na każdego z mężczyzn z osobna i mówił dalej. - Jeżeli zdecydujecie się wziąć udział w wyprawie, przedstawię wam całą sprawę bliżej. Wynagrodzenie na pewno nikogo nie zawiedzie, jesteśmy bardzo hojni dla tych, którzy okazują nam pomoc. Jednak dla tych, którzy próbują nas oszukać, jesteśmy niewyobrażalnie okrutni. Jeszcze nikt, kto ośmielił się igrać z Irgańską Radą Magów nie pozostał bez kary. - Wzrok Krona Dunbidela był zimny, a jego głos srogi. Zdawało się, że w myślach przywołuje teraz obrazy okrucieństwa, jakim rada odwdzięcza się swoim wrogom. - Wasze odmienności, ani historie nas przerażają, nie musicie niczego ukrywać. - Mag zdawał się być już mniej groźny. - Dlatego proszę was o przedstawienie się i podanie swojej decyzji: czy odważacie się wejść pomiędzy tych, którzy decydują o losach tego świata? Czy decydujecie się na uczestnictwo w wyprawie?
Zaległa głucha cisza, atmosfera była teraz bardzo napięta, a Kron Dubidel poważny. Nagle z wejścia do pomieszczenia wyłoniła się ruda głowa.
- Psyt!
- Ach tak, zapomniałem o tobie, skarbie. - Mag od razu się uśmiechnął. - Wejdź, proszę. - Ruchem ręki zaprosił niską kobietę do sali. - Panowie, oto Adriella Ziera, nasza osoba w całym przedsięwzięciu.
Adriella była to niska kobieta o rudych włosach sięgających do ramion. Była szczupła, lecz nie chuda, jej figura wydawała się być naturalna, dziewicza. Miała małe piersi i stopy, wąskie ramiona i zgrabną szyję. Jej twarz ozdobiona z rzadka piegami była bardzo sympatyczna. Oczy miała zielone, nosek zadarty, a cerę jasną i gładką. Nosiła lekki makijaż, który jedynie podkreślał jej dziewczęcy urok, ani trochę nie nadając jej wyglądu typowej magiczki. O ile w ogóle była magiem.
Ubrana była w zwiewną, białą sukienkę na ramiączkach, odsłaniającą zgrabne kolana i smukłe łydki. Stopy miała bose.
Dziewczyna zbliżyła się do Krona Dubidela i podała mu smukłą dłoń. Miała długie, kobiece palce i ładne, zadbane paznokcie, których jednak nie pomalowała. Mężczyzna uścisnął jej rączkę, po czym Adriella Ziera radosnym krokiem ruszyła w stronę pierwszego rzędu i usiadła, jak dziewczynka nie zakładając nogi na nogę, tylko łącząc kolana, założyła ręce na piersi i czasami tylko szybkim ruchem głowy odgarniała niesforne włosy sprzed oczu.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 28-01-2010 o 22:20.
Minty jest offline