Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2010, 23:29   #1
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[D&D GH/Bissel] - Gra o Tron - I

GRA O TRON - 1




Nieba prawie nie widać, czeluść chłodna i ciemna,

Niech się sypią lawiny kamieni!

I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów,

Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni

Jak nie rzeka podziemna?



Groty w skałach wypłucze,

Żyły złote odkryje -

Bo źródło

Bo źródło

Wciąż bije.


Skała obojętna była na wszystko i z równą obojętnością obserwowała wzloty i upadki Bractwa. Była z nim od samego jego początku, kiedy ruiny raubritterskiego zamku Hamerberg zostały mu nadane przez legendarnego Evarda Storma, który zwać się później kazał Imranem Stormem Tendulkarem. Wówczas, kiedy oszalał już doszczętnie, przyjął bakluńską wiarę i zwyczaj, budować zaczął chramy bakluńskich bogów, których nakazał wyznawać swoim poddanym. Skała pamiętała jak wielu podówczas gońców i wtajemniczonych rycerzy pokonywało setki schodów pnąc się do serca twierdzy po schodach wykutych w jej trzewiach, zabezpieczonych łańcuchami, z których spaść można było w każdej chwili w przepastne przepaście. Skała pamiętała ów czas zdrady, kiedy to Bractwo odwróciło się od swego fundatora i stanęło ramię w ramię z jego wrogami wbijając miecz w plecy tego, kto był dobroczyńcą Zakonu. Bękarci Bracia. To była dobra nazwa. Oddawała ich prawdziwe ja.

Skała widziała wszystkie późniejsze dni, które dla zgromadzenia rycerskiego bynajmniej szczęśliwymi nie były. Wegetacja, to było słowo, które najpełniej oddawało stan w jakim Zakon się znalazł po śmierci Evarda Storma i przywróceniu Ainoru do macierzy Bissel. Jednak trwał, w przeciwieństwie do tych, którzy stanęli po stronie uzurpatora i buntownika. Przetrwał okres wieloletnich podchodów, spisków i knucia, kiedy z każdym rokiem liczba braci malała. Nie każdy wszak z tych, którzy kiedykolwiek złożyli ślubowanie, chciał spędzić żywot w położonym na odludzi zamku pielęgnując sekretną tradycję i tajemnicze rytuały. Skale było to za jedno.

Skała pamiętała również chwile chwały Bractwa. Kiedy jego rycerze po raz pierwszy złamali podstawową zasadę postawioną jako warunek tworzonemu Bractwu przez jego fundatora. Dni, kiedy zbrojnie wsparli bratanka Evarda, Księcia Blaise Storma przeciwko całej sile Bissel w jego wojnie o wolność Ainoru. To były dni zwycięstw nad potężniejszym przeciwnikiem, które Ainor odnosił dzięki jedności dzikich plemion barbarzyńskich górskich klanów, rycerskich rodów, najemnych zastępów przybyłych z różnych stron świata. Ainor a wraz z nim Bractwo, zwyciężało dzięki nieugiętemu charakterowi, dzięki sile narodu, dzięki wierze w ostateczny sukces. I miłości, która połączyła potomkinię starego rodu Lady Izabel Martell z młodym, dumnym i nieujarzmionym buntownikiem, Blaisem. Skała jednak doskonale wiedziała, jak niewiele Bractwo na wsparciu zbuntowanego księcia zyskało. Czasy wolnego Ainoru odeszły w zapomnienie, kiedy jego wojska zostały rozbite w którejś z kolei wojnie. W której po raz kolejny zastępy Rycerzy Auran stanęły ramię w ramię z siłami Księcia Storma. Łamiąc po raz kolejny wolę fundatora Bractwa, jego wuja. O tym jednak w Bękarciej Skale się nie mówiło.

Dopiero klęska w bitwie pod Północnym Portem spopieliła wszystkie doniosłe plany tych, którzy z dynastią Stormów wiązali jakieś nadzieje. Zdradzony przez kondotierskiego wodza Tristana de Marque Książę Blaise Storm oddał życie na polu chwały. W przeciwieństwie do jego równocześnie zamordowanej zdradziecko żony, Księżnej Izabell, oraz dzieci, którym również mściciele nie okazali miłosierdzia. Nie okazywali nikomu. Skała pamiętała straszliwy popłoch, jaki zapanował na zamku, gdy docierać doń zaczęły wieści o porażce. I gdy uzmysłowiono sobie w końcu jej ostateczne skutki. Skutki, na które nie trzeba było długo czekać.

Obojętna na wszystko skała nieczuła była na lament tych, którzy zrozumieli, że popełnili błąd sprzeniewierzając się woli swego dobroczyńcy. Wieść o wyjęciu spod prawa Bękarcich Braci nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Podobnie jak zupełnie była obojętna na nieustanny odpływ krwi z serca Zakonu. Ludzkiej krwi. Nie zważała wszak na ubywających rycerzy i uciekających poddanych. Jej było to obojętne. Skała obojętnym wzrokiem wiekowych pieczar spoglądała na upadek położonego na odludziu zamku i osadzonego w nim Zakonu. Który miał choć to szczęście, że jego ziemie nie zostały mu ostatecznie zabrane. Bractwo porzucone, pogrążone w zapomnieniu, trwało. Niczym ona. Wrośnięte w ziemię Ainoru do samych jej trzewi. Mieli ze sobą wiele wspólnego.

Wieść, która poruszyła znów osowiały przez lata zamek, dla niej znaczyła tyle, co zeszłoroczny śnieg. Jednak widziała ożywienie, które było czymś nowym. Wiedziała, że nie mogło go spowodować zaproszenie na turniej rycerski w Bramie Dorion. Bękarci Bracia nie dbali o zaszczyty. Jednak egzekucja, która miała uświetnić jego rozpoczęcie mogła leżeć u podstaw złości, jaką skała widziała na twarzach większości spośród mieszkańców zamku na jej szczycie. Choć i ta nie była by dla rycerzy wyjętego spod prawa zakonu jakimś novum. Jednak nie często wiesza się szlachcica. Nie często wiesza się w twierdzy, sercu zakonu zakonnego brata. Bo Sir Edvin de Gard był rycerzem Zakonu Przenajświętszej Panienki Joanne. Jednak skała wiedziała swoje. To nie było to.

Ich poruszyło coś zupełnie innego. To, za co wieszano Sir Edvina.

Sir Edvin zaś zawisnąć miał wyłącznie z jednego powodu o czym wiedzieli na skale wszyscy.

Sir Edvin de Gard był Bękarcim Bratem kultywującym sekretnie tradycję Bractwa.

I za to miała go spotkać haniebna śmierć…

.
 

Ostatnio edytowane przez Bielon : 17-01-2010 o 23:36.
Bielon jest offline