Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2010, 20:05   #8
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Kilka ostatnich dni nie należało do najprzyjemniejszych. Nathan nie lubił uciekać. Właściwie, to pierwszy raz tak na poważnie to robił. Nie sądził, że w przeciągu najbliższego roku będzie musiał opuścić Altdorf, a już na pewno nie na długo. Teraz jednak wiedział, że szybko o nim nie zapomną...
Robota była banalna. Pewien szlachcic- naciągacz oszukał pewnego nędzarza- naciągacza. Oszukany nie czuł się komfortowo, czemu z resztą trudno się dziwić. Nie chodziło o sam towar, który zamiast czystym opium, był w 90-ciu procentach opium. Chodziło o brak szacunku do starszego stażem kolegi po fachu. Nędzarz-naciągacz chciał, żeby ktoś uświadomił szlachcicowi jego błąd tak, by ten nigdy więcej nie miał szansy go popełnić. Redips podjął się zadania i upozorował wypadek. W końcu, upadki z wysokości wprost na głowę się zdarzają. Niestety, okazało się, że ten cwany szlachcic był kochankiem córki burmistrza. Gdy burmistrz dowiedział się o tym, chcąc uszczęśliwić swą pociechę, kazał powęszyć wokół sprawy. Dziewczyna powtarzała, że nie ktoś musiał go zabić i nie chciała słyszeć, że było inaczej. Potem już poszło z górki, znalazł się ktoś, kto widział jak szlachcic zostaje wyrzucony z okna, znalazł się też ktoś, kto nabąknął niby przypadkiem, że "mógł to być ten, no, 'Pająk' ", i, wreszcie, znalazł się ktoś, kto wiedział gdzie ów 'Pająk' obecnie mieszka. Jedynie wyuczona czujność uratowała chłopaka od złapania i niechybnego wyroku. Zdołał uciec ze stolicy, pozostawiając za sobą, oprócz trupa szlachcica, pięciu rannych strażników, trzy ranne (czyli w zasadzie martwe) konie oraz spaloną stajnię straży miejskiej. Przedostał się na zachodni szlak i maszerował nim z zamiarem dostania się do Bogenhafen, a stamtąd... Kto wie? Może tam zostanie, może znajdzie inne mniejsze miasto, a może wyruszy na południe, do Nuln? Nie spodziewał się pościgu, udało mu się niepostrzeżenie wymknąć z miasta, pewnie będą przez najbliższy miesiąc przetrząsać najgorsze dzielnice, ścieki i tym podobne miejsca. A niech im to na zdrowie wyjdzie, uodpornią się chłopaki.
To był już czwarty dzień podróży. Mimo całej swojej pewności siebie, Nathan podróżował brzegiem lasu, wzdłuż drogi, a w zajazdach starał si nie rzucać w oczy. Tak było i tym razem. Średniego wzrostu mężczyzna wszedł do karczmy lekkim, sprężystym krokiem, zsuwając kaptur z głowy. Rozejrzał się wokoło, było strasznie dużo klientów, między innymi strażników dróg... Było to mało prawdopodobne, ale straż w Altdorfie mogła mieć jego rysopis, nie mógł ryzykować. Dyskretnie pozbył się więc obwiązujących głowę długich szarf i wcisnął je do sporej torby przerzuconej przez ramię. Roztrzepał czarne, sięgające ramion włosy, które teraz zabawnie rozchodziły się na boki. Twarz miał nieogoloną, kilkudniowy zarost dodawał mu powagi i dobrze współgrał ze spokojnym i chłodnym spojrzeniem błękitnych oczu. Blisko wejścia zauważył jedyne wolne miejsce, obok dwóch karłów: krasnala i nizioła. Pewni mógłby się też wepchać między strażników, ale, zważając na okoliczności, nie byłoby to zbyt rozważne. Podszedł więc do szynkwasu i stonowanym, lekko zachrypniętym głosem zamówił grzane wino, udo barana, który właśnie przysmażał się na rożnie, oraz bigos. Ciepły posiłek dobrze mu zrobi.
Po chwili oczekiwania, trzymał już w dłoniach duży talerz, na którym znajdował się dymiący posiłek, oraz duży puchar parującego wina. Zerknął jeszcze raz, czy przy "niskim stoliku" nikt nie zajął wolnych miejsc. Na szczęście, nadal były wolne. Podszedł więc i usiadł, odsuwając krzesło nogą. Spojrzał na wychudzonego halfinga i rudobrodego krasnoluda. Pierwszy miał bardzo ładną, zdobną fajkę z motywem smoka, a drugi duży topór bojowy, tak ukochany przez tę niską i żylastą rasę. Skinął głową obu mężczyznom na "dzień dobry" (chociaż nie był pewien, czy niziołek był już mężczyzną, czy jeszcze młodzieńcem), zdjął ciągle wiszącą na ramieniu torbę i po położeniu jej obok krzesła, zajął się jedzeniem. Na wierzchu jego lewej dłoni dało się widzieć dziwny tatuaż, coś jakby węzeł zawiązany na złotym sznurze, pnący się za rękaw. Jadł wolno, przeżuwał dokładnie. Nie to, co niektórzy przybywający ze szlaku osobnicy. Co któryś kęs popijał małym łykiem wina, nie pił łapczywie. Cały czas obserwował osobników znajdujących się w karczmie, ciągle też nasłuchiwał. Kto wie, czego dowie się dzisiejszego wieczoru?
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline