Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2010, 15:18   #8
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Wszyscy dosiedli się do Hattona. Po chwili młodka przyniosła wszystko o co prosili. Trochę go zaskoczyło zachowanie Jacka.
"Cóż, nerwy już nie te. Pewnie się nabawił jakiejś nerwicy, albo co"
Jednak postanowił nie komentować zachowania na poczet przyszłych dobrych stosunków w grupie. Jadł i pił do syta i teraz dopiero stwierdził co było przyczyną jego wisielczego humoru przez większość podróży - brak treściwego posiłku. Nie żeby racje zakupione przed wyjazdem były złe, jednak nic nie zastąpił ciepłej pieczeni zakropionej odrobiną wybornego wina.

Chwilę później Jack wyszedł z karczmy, co nie uszło świadomości Hattona. Przyzwyczaił się już do różnych dziwnych zachowań swoich kompanów. Tych z przeszłości rzecz jasna. Obecnych tu nie zdążył jeszcze należycie poznać.
-Wyśmienity trunek naprawdę. Chylę czoła dla tak zacnego szynkarza. Zakrzyknął unosząc kufel. Nie miał pojęcia dlaczego wyrwało mu się to zdanie. Pił w życiu o wiele lepsze wina i piwa. Było to chyba spowodowane długą podróżą, podczas której z racji praktyczności zabrał wodę. Ta, jako to woda miała tędencję to znacznego wysuszania gardła, więc wino, które pierwszego sortu nie było, smakowało wesołkowi nadzwyczajnie.
-Powiadam wam przyjaciele, nie ma to jak gąsiorek przedniego miodu. Nic tak duszy i ciała nie raduję. Mój wuj Oswald zwykł mawiać, że im więcej wybornego wina się pije, tym mniej ochoty na dziewki się ma. A wlać to ćwierć człowieka mogło w sobie tyle, co by bawołu powaliło. Nikt z nim konkurować nie mógł, jako żywo. A co do dziewek, to mówił tak prawdopodobnie aby żalowi swojemu w tych sprawach pokrzepić, do czego nigdy się nam jednak nie przyznał. Ja jednakowoż uważam, że jedno jak i drugie w stosownych dawkach miarkowane być powinno, aby ani jedno ani drugie za mocno do głowy nie uderzyło, bo czerep coraz cięższy, a sakwa coraz mniejsza się staje.
Skończywszy swoją wypowiedz wychylił puchar do dna.

Chwilkę później do karczmy wszedł elf z lutnią na plechac i zaczął serdecznie witać się z jednym z mężczyzn. Gdy obaj stanęli obok siebie okazało się, że są identyczni. Dosłownie, bo nawet instrumenty mieli takie same. Po krótkim pokazie dobrych manier panience, która podała im gąsiorek i dwa puchary rozpoczęli koncert. Hatton był zauroczony melodią. Dłuższą chwilę wystukiwał blat stołu, gdy podeszła do niego młodka.
-Już? Tak szybko? Wspaniale. z niemałym zaskoczeniem powiedział do dziewczyny, gdy dowiedział się, że kompiel już czeka.
-Panowie wybaczą. Idę się troche odświeżyć. wziął swój kapelusz z oparcja krzesła i skłonił się delikatnie. Teraz jego wzrok spoczął na dziewczynie.
-Prowadź. - powiedział z uśmiechem.

Dziewczyna zaprowadziła go do małego pokoju. W pomieszczeniu na środku stała balia z parującą wewnątrz wodą. Obok stał stoli i dwa krzesła. Po drugiej stronie ściany była niewielka szafeczka i podniszczone łózko.
-Dziękuję. To twój pokój tak?
Dziewczyna pokiwała tylko głową.
-No dobra zmykaj. Masz tutaj za fatygę - chwycił po jej dłoń i położył na niej srebrny pieniążek.
Ta spojrzała na niego z niedowierzaniem po czym czmychnęła jakby bała się, że może się rozmyślić i jej go odebrać.
Hatton spokojnie zamkną za mąłą drzwi i zaryglował na tyle na ile pozwalał na to ich zamek. Rzucił kapelusz i plecak na łużko i przeciągnął się. Zdją płaszcz i przewiesił na krześle. Dopiero teraz można było dostrzec dwa krótkie miecze skrzyżowane za plecami podróżnika. Odpiął pas i delikatnie ułożył broń na stoliku. Jednym ruchem ściągnął koszulę, potem już dużo wolniej swoją kolczą koszulkę. Nie lubił zbytnich obciążeń, jednak przekonał się nie raz, że niewielkie niewygody ratują czasami życie. Zdjął także resztę ubrań i zanurzył się w gorącej wodzie z niewypowiedzianą ulgą.

Mijały błogie chwile. Najchętniej mężczyzna spędził by tutaj całą noc, jednak obowiązki wzywały. Nie wiedział ile czasu spędził w balii, jednak czuł, że czas najwyższy już wyjść. Gdy zaczął się ubierać powąchał swoje ubranie.
-Na wszystkie żywoty Mystry. Ależ to cuchnie.
Zebrał wszystko razem i wrzucił do bali z ciepłą jeszcze wodą. Zanurzył raz i drugi, po czym wyjął. Pewnym ruchem otrzepał z nadmiaru wody, jednak koszula nadal ociekała wodą z mydłem.
-No cóż, nie będziemy tracić czasu.
Hatton ułożył wszystko na łużku i popatrzył na wszystko z góry. Zbliżył do materiału dłonie i wykonał taki ruch, jakby chciał ścierką zciągnąć całą wodę. O dziwo, w miarę postępowania dłoni w dół, wyższe miejsca okazywały się zupełnie suche. Po zakończonym zabiegu ubrał się całkowicie.
-No od razu lepiej.
Załorzył płaszcz i kapelusz zebrał pas z bronią i plecak. Teraz buty.
-Na wszystkie diabły! Czy zawsze musi być coś?
Podniósł parę na wysokość oczu i zrobił identyczny ruch ręką. Teraz buty świeciły tak, że każdy refleks światła bił po oczach.

Gdy wyszedł z pokoju udał się spowrotem do stolika. Na szczęście para bardów nie skończyła jeszcze koncertu. Siadając rzekł
-Wybaczcie, że tak długo.
Teraz wygladał o niebo lepiej. Nienagannie wyprana i jakby wyprasowana koszula. Bujne włosy fantazyjnie opadały na ramiona oraz buty wypolerowane na błysk.


----------------------
dwa razy zaklęcie kuglarstwo
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline