Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2010, 22:24   #4
Phil v. Roden
 
Reputacja: 1 Phil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłośćPhil v. Roden ma wspaniałą przyszłość
Ciemno. Mokro. Nieprzyjemnie. Zamiast tych słów, można użyć dwóch, które będą miały podobne znaczenie. W lochu. Mało kto pragnie trafić do tego miejsca. Tym dziwniejsze więc, że mentalność ludzka pozwala dopuszczać się zbrodni. Każdy człowiek ma, najczęściej zupełnie bezpodstawną nadzieję, że może tym razem się uda. Nie złapią go. Nikt sie nie dowie, nikt nie zauważy. Ofiara nie doniesie, będzie się bała. A jednak, ludzie zbrodnie popełniają i trafiają do lochu z innymi, sobie podobnymi, naiwnymi ludźmi. Sytuacja ma się trochę inaczej, gdy do celi trafia osoba niewinna, lub nieświadoma swoich złych czynów. Młodzieniec opierający się o ścianę miał lekko zgięte nogi, oparte na nich ramiona wyprostowane w łokciach i mimo, że może nie do końca rozumiał dlaczego tutaj siedzi, to wiedział, że jest w porządku z samym sobą. Upewnił się tylko, że postąpił słusznie tego dnia, w którym wybierał się na kolację do szaryfa. Starał się jednak skupić na obecnej sytuacji i znalezieniu wyjścia z tego szamba. W dłoniach skubał źdźbło jakiegoś siana podniesione z podłoża. Mimo tego, że był wyraźnie zniechęcony i zrezygnowany sprawiał wrażenie przede wszystkim znudzonego. Oglądał nieustannie ściany i sufit wodząc oczami powoli po celi. Raz na jakiś czas przełożył słomkę do ust i żuł przez chwilę. Jego oczy wydawały się jakby odłączone od reszty ciała. Podczas gdy siedział on nieruchomo na podłodze, lekko zgarbiony, one zdawały się dokonywać ciągłej analizy otoczenia. Intensywnie ciemnoniebieskie źrenice wodziły dookoła. Była w nich energia, która nie mogła znaleźć ujścia. Lekko pociągał stosunkowo małym nosem. Pot spływał po jego szczupłym, aczkolwiek dość wyraźnie umięśnionym torsie. Widać było, że jest chudy ale też nie męczy się zbyt szybko. Spoglądał czasami dość wyraziście na współwięźniów. Starał się uśmiechać do nich ciepło i dodać im otuchy spojrzeniem mówiącym "będzie dobrze". Widać było, że miał ochotę zagadać, ale coś mu w tym przeszkadzało. Zachowywał się tak jak zupa przenoszona w szczelnym garnku. Gdyby mogła wylałaby się na wszystkie strony. Zamiast mówienia, nałogowo przygryzał wargi i policzki. Wyglądało na to, że robi to już od dłuższego czasu. Czasami jakby zauważał, że siedzi zgarbiony i prostował się na chwilę. Zdarzało mu się przeczesać dłońmi brązowe włosy, sterczące mu we wszystkie strony.

- To jest Lady Elizabeth i na mocy prawa, wasza przyszła władczyni i żona sir Williama Warda, Szeryfa Nottingham. Postąpcie według jej słów.

Dziewczynka nie zrobiła na chłopaku dobrego wrażenia. Każdy jej gest, każde drgnienie najmniejszego mięśnia jej twarzy mówiło jasno, że liczy się dla niej tylko to co jest nie dalej niż czubek jej własnego nosa. Ze wszystkich ludzkich przypadłości, chłopak w egzotycznych szerokich spodniach nie lubił egoizmu. Zawsze kojarzył mu się on ze wszystkimi najgorszymi zachowaniami ludzi. Dlatego też, obrzucił ją tylko przelotnym spojrzeniem. Nie wyglądało na to, że mogłaby ona jakoś znacząco poprawić jego sytuację. Mimo to, z natury będąc bezkonfliktowym człowiekiem, wolał zastosować się do rozkazów. Wysłuchał wypowiedzi dziewczyny siedzącej najczęściej przy schodach i barczystego chłopaka. Zapamiętał imię Robin. Imienia chłopaka, albo nie dosłyszał, albo nie przedstawił się on. Przynajmniej tak przypuszczał, nie był jeszcze do końca pewien swojej znajomości angielskiego. Kiedy zauważył, że nikt nie kwapi się jeszcze do przejęcia pałeczki podniósł się powoli i kiwnął głową w stronę Lady Elizabeth, wychodząc do światła. Uwydatniła się wtedy jeszcze bardziej jego szczupłość, a wzrost można było ocenić na około sześć stóp. Podszedł nieśpiesznie nieco do przodu i przyklęknął posłusznie na jedno kolano.

- Ahalan... - z jego ust popłynęła wyraźna arabszczyzna. Dziewczynka zmierzwiła brwi, wyraźnie skonsternowana. Chłopak wolał od razu naprawić swój błąd. - Witaj... - dodał i ponownie kiwnął głową. - Na imię mi Rafel Sahim Al-Hamed i pochodzę z bardzo odległego kraju. Ana laa afham, nie do końca rozumiem dlaczego tutaj jestem, aczkolwiek zapewne można moją zbrodnię zaliczyć do kradzieży. - Stwierdził, że jemu czynowi najbliżej jest właśnie do kradzieży. Po tych słowach zamilkł, uniósł jedną brew i zastygł w oczekiwaniu, rozglądając się po współwięźniach.
 
Phil v. Roden jest offline