Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2010, 10:40   #7
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Czasem jedno wydarzenie może zmienić czyjeś życie, jedno słowo, jeden czyn prowadzą w konsekwencji do całkowitej odmiany dotychczasowego istnienia.
Miateczko Twin Peaks a wraz z nim wszyscy mieszkańcy znajdowali się właśnie teraz na takim "życiowym zakręcie" I choć wielu z nich nie zdawało sobie z tego sprawy to zmiany dotkną wszystkich.
Sielankowy obraz sennego miasteczka będzie zburzony za sprawą jednej osoby, nastoletniej Laury Palmer.


Audrey Williams
Do szkoły dotarła w ostatniej chwili. Po drodze nie mogła przestać myśleć o tym śnie. Czyżby miał on jakiś związek z Laurą? Chyba nie?
Wiedziała jednak, że najbliższe dni i tygodnie będą dla niej ciężkie. Ledwie zdołała się zaprzyjaźnić z Laurą, a okrutny... Los... Bóg... zabrał ją. Laura dawała jej tę odwagę, której tak bardzo jej brakowało. Nie chciała być taka jak ona, ale pragnęła tej siły i pewności siebie.
Wchodząc do budynku szkoły Audrey minęła wicedyrektorkę. Ta tylko pokręciła z dezaprobatą głową nad kolejnym spóźnieniem Audrey w tym tygodniu.
- Stara kurwa – pomyślała już chyba milionowy raz o swej wyimaginowanej rywalce, wiedząc dobrze, że wcale nie była taka stara.

Lekcja fizyki ciągnęła się niemiłosiernie. Nudna pani Newman tłumaczyła coś rysując jakieś wykresy na tablicy. Audrey myślała jednak tylko o jednym. Już za chwilę zacznie się lekcja z Nim. Będzie mogła znowu na niego spojrzeć, a potem może starczy jej odwagi by podejść do niego i zagadać.
Nagle zatrzeszczał głośnik szkolnego radiowęzła umieszczony nad drzwiami.
- Grr hrrrr... Proszę o uwagę - zabrzmiał donośny głos dyrektora - Następujący uczniowie proszeni są do gabinetu dyrektora. Donna Hayward, Audrey Horne, Audrey Williams....
Dziewczyna nie słyszała dalszych nazwisk. Zamarała tylko z wyrazem niedowierzania na twarzy.
- O co może chodzić? - zastanawiała się - Pewnie o Laurę?
Dopiero teraz przypomniała sobie, że przed wejściem do szkoły zauważyła samochód szeryfa.
- Przesłuchanie - krzyczały jej myśli.
Sama nie wiedziała czemu się boi. Może to tylko instynktowny lęk przed władzą, może obawa że ktoś będzie pytaniami naruszał jej prywatność, a może jeszcze coś innego.
Z zamyślenia wyrwał ją skrzeczący głos pani Newman:
- Panno Williams! Nie słyszałaś, że dyrektor wzywa cię do siebie? Zabierz swoje rzeczy i w tej chwili idź pod gabinet.
- Tak proszę pani - burknęła tylko pod nosem i wstała z miejsca.


Pod gabinetem stało już kilka osób. Audrey znała ich głównie z widzenia, a z niektórymi zamieniła może parę słów.
- Chyba wezwali wszystkich który znali Laurę bliżej - usłyszała cichy głos Donny.
- Hmmm - przytaknęła córka właściciela połowy Twin Peaks panna Horne.
Audrey zawsze zastanawiała się dlaczego ojciec nie wysłał jej do jakieś prywatnej ekskluzywnej szkoły, tylko publicznego ogólniaka.
- Wiedziałyście tego detektywa. Tego w prochowcu - dodała jeszcze ciszej Audrey Horne.
Nagle otworzyły się drzwi gabinetu i w progu stanął on. Miał zwieszoną głowę, ale dziewczyna poznała go od razu. Wpatrywała się w niego jak w obraz i wtedy... podniósł głowę i spojrzał na nią tymi swoimi cudnymi oczami, teraz przepełnionymi smutkiem. Audrey wydawało się, że te pełne żalu oczy krzyczą do niej: "Pomóż mi!"
- Panie Lampard - odezwał się stojący za nim mężczyzna w nieskazitelnie czarnym garniturze - Pojedzie pan teraz z Andym na posterunek i tam zaczeka na nas. Porozmawiamy tylko z kilkoma uczniami i za dwadzieścia minut wrócimy do naszej rozmowy.
- To musiał być on, agent o którym mówiły dziewczyny - pomyślała.
Jego twarz od razu przypadła jej do gustu. Szlachetne rysy, które budziły zaufanie od pierwszego wejrzenia. Bystre spojrzenie mówiące o nieprzeciętnym intelekcie i wiedzy. I te włosy, czarne niczym smoła i ułożone tak idealnie, że nawet jeden włosek nie śmiał odstawać o dopracowanej w każdym calu fryzury.

Spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem i wpatrywał się przez chwilę.
- Może teraz ty - rzekł w końcu - panno...
Zabrakło jej śliny w ustach, język był niczym kawałek filcu i odmówił całkowicie posłuszeństwa.
- Williams - usłyszała za sobą głos Donny i poczuła jak ktoś delikatnie popycha ją w stronę mężczyzny.
Agent objął ją ramieniem i wprowadził do gabinetu dyrektora.
- Proszę usiąść panno Williams. Ja nazywam się Dale Cooper i jestem agentem FBI. Szeryfa Trumana chyba znasz? - szeryf skinął głową na powitanie - Chcielibyśmy zadać ci kilka pytań na temat Laury Palmer?


Jack Lampard
Od jakiegoś czasu czuł, że każde przebudzenie niesie ze sobą coraz większe uczucie odrętwienia i rezygnacji. Z niewiadomych powodów czuł jakąś nie chęć od otwarcia oczy i stawania twarzą w twarz z kolejnym dniem. Zastanawiał się czy to tylko chwilowa depresja czy może życie przestało go już cieszyć. Formalnie był wolny, ale czy kiedykolwiek uwolni się od piętna tamtych lat. Czy gdziekolwiek ucieknie przed przeszłością?
Wydawało mu się, jeszcze jakiś czas temu że to miasteczko ukryte za lasami i za górami, będzie jego azylem. Teraz jednak okazuje się, że i tutaj odnalazła go jego ponura przeszłość.
Gdy wsiadał do samochodu i jechał do pracy dokładnie wiedział co go czeka. Mógł dokładnie przewidzieć i zachowanie stróżów prawa, swoje jak i wszystkich postronnych, którzy będę się temu przyglądać.
Przesłuchanie go było nieuniknioną konsekwencją. Uczył Laurę, widywał ją codziennie, mieszkał niedaleko niej, to i jego przeszłość wystarczyło, by stał się pierwszym podejrzanym o tę zbrodnię. Jeżeli ktoś jeszcze szepnął policji słówko o plotkach jakie krążyły o nim i o Laurze to był pogrzebany i będzie się musiał długo i gęsto tłumaczyć, że nie ma nic wspólnego z tą zbrodnią.

Jego przypuszczenia sprawdziły się, choć nie do końca. Wóz szeryfa stał co prawda przed szkoła, ale to nie on pierwszy przywitał Jacka.
- Witaj Jack - powiedziała grobowym tonem Viki - Szukają cię.
Jack na początku chciał zripostować, że go wcale nie trzeba szukać, bo on się wcale nie ukrywa, ale zrezygnował z tego i powiedział tylko"
- Wiem.
Więcej nie trzeba było mówić. Od dawna dogadywali się za pomocą minimalnej ilości słów. Mężczyzna przypuszczał, że Viki bardziej boi się o siebie niż o niego, ale tak to już między nimi. Choć wydawało mu sie, że ich układ jest prosty i nie trzeba z każdym razem zastanawiać się czy nadal obowiązuje. Z jego strony nic się nie zmieniło i nie zamierzał nagle opowiadać całej prawdy o wydarzeniach sprzed lat. Viki jednak za każdym razem bała się tak samo.
Może to i dobrze, bo dzięki temu nadal miał nad nią psychiczną przewagę. Czasami jednak zastanawiał się czy ten lęk nie jest jedynym uczuciem jaki ona do niego czuje. Wszak miłość, jeżeli kiedykolwiek pomiędzy nimi była już, umarła lata temu. Teraz pozostała już tylko pustka, którą trzeba było jakoś zapełnić.

W korytarzu Jack spotkał jeszcze dyrektora, który po krótkim powitaniu poinformował go, że w jego gabinecie czekają na niego dwaj policjanci i agent FBI.
- FBI? Co tu robi FBI? - przemknęło mu przez myśl.
Pożegnał się z dyrektorem i ruszył w stronę gabinetu.

- Witam pana - rzekł wysoki mężczyzna w nieskazitelnie czarnym garniturze i równie idealnej fryzurze.
W jego spojrzeniu było coś co bardzo zaniepokoiło Jacka. Jakaś nieprzeciętna inteligencja i coś co kazało mu się odrazu dwa razu zastanowić na każdym słowem, jakie powie w obecności tego mężczyzny.
Musiał być chyba jakimś wybitnym agentem sądząc po zachowaniu i sposobie bycia.
- Ciekawe tylko dlaczego przydzielili go do tej sprawy? Czyżby była aż tak zawiła? - zastanawiał się Jack.
- Proszę usiąść - kontynuował agent - Nazywam się Dale Cooper i jestem agentem FBI i wraz z szeryfem Trumanem prowadzę sprawę zabójstwa Laury Palmer oraz uprowadzenia Ronnette Pulaski. Chciałbym w związku z tym zadać panu kilka pytać, jeśli nie ma pan oczywiście nic przeciwko temu.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline