Wątek: [DA] Pogoń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2010, 14:07   #3
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Już? Skończyłeś?

Znużony głos kobiety rozbrzmiewający po takiej bójce, zdawał się być nie na miejscu. Zupełnie tak, jakby była już przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy i w żaden sposób jej nie szokowało to, że jej towarzysz jak gdyby nigdy nic załatwia dwóch drabów. W czasie całej tej sytuacji stała tylko w jednym miejscu, tam gdzie ją zostawił, i obserwowała jak zajmuje się tymi umięśnionymi przeszkodami. Nic jej nie drasnęło, a Avisiel nawet nie musiał wyciągać ostrza spod płaszcza.

-Ale Anesh, oni byli niemili. Należała im się nauczka. – powiedział mężczyzna takim tonem, jakby był małym chłopcem tłumaczącym się ze swych występków matce. Wprawdzie był od niej nieco młodszy, ale ich relacje zdecydowanie do niewinnych i matczynych nie należały –Jak dobrze pójdzie, to następnym razem powitają nas pokłonami, a jeden z nich otworzy drzwi przed Tobą.

-Jak z dzieckiem, no jak z dzieckiem. – Wyciągnęła ku niemu rękę i wytarmosiła go za ucho, śmiejąc się przy tym cicho. Zaraz jednak zaprzestała tego i zbliżywszy się do niego jeszcze trochę, musnęła owe uszko wargami, a potem języczkiem. Na zachętę. I powiodło się, gdyż nie chcąc dłużej zwlekać, mężczyzna wprowadził ją pośpiesznie do przybytku, który wydawał się być wyjątkowo popularnym ostatnimi czasy. Zaprawdę szczęście mieli w tej kwestii, że niegdyś ona wraz z Sangą były tutejszymi perełkami, a skoro ona została właścicielką, to dla Anesh zawsze się znajdował jakiś pokój. Wprawdzie musiała czasami panią Perły obdarować jakąś błyskotką, ale dzięki temu mogła sobie pozwolić na taki luksus, a przy okazji miała w niej zaufanego łącznika już od lat.
Avisiel torował jej drogę przez tłum, a ona próbowała wypatrzeć Sangę. Dostrzegła ją w pewnej odległość od siebie, ale dzięki wykorzystaniu mężczyzny jako swojej żywej tarczy, zdołała do niej dotrzeć bez szwanku i ze wszystkimi sakiewkami wiszącymi u pasa.

- Drugie drzwi na lewo. Pokój specjalnie dla ciebie i...-właścicielka Perły zmierzyła wzrokiem Avisiela.- I twojego, cudnego towarzysza.

Anesh skinęła tylko krótko głową świadoma tego, że jej cień miałby jej wielce za złe, gdyby teraz, w takim momencie, wdawała się w długie rozmowy i ploteczki ze swoją znajomą. O dwóch nieprzytomnych mężczyznach przed budynkiem nawet nie wspomniała. Zawsze tak było, kiedy sprowadzano jakichś nowych mięśniaków, którzy jeszcze nie znali tutejszych zwyczajów.

Nie miała czasu na zbyt długie oględziny skromnego pomieszczenia, przeszkodziły jej w tym dłonie mężczyzny dobierające się już do niej. Westchnęła ciężej na pierwszy jego pocałunek na swej skórze, po którym dreszcz ją przeszył. Wprawdzie nie była już młódką, ale takie drobnostki ciągle przyprawiały ją o wspaniałe doznania. Zaraz też pociągnął ją w stronę stołu i o ten właśnie mebel oparł. Łóżko było nazbyt trywialne, a przecież w zamtuzie można było wszystko wykorzystać do celów dość erotycznych. W jakim innym celu wstawiać tyle rzeczy do pokoju? Anesh czekała jeszcze tylko, aż Sanga w końcu przyjmie pomysł z łańcuchami, kajdankami i innymi jakże interesującymi rzeczami, które też powinny być dostępne dla klientów. Avisiel wpił się w jej usta pożądliwym pocałunkiem, a dłonie jego już walkę podjęły z ubraniem, które według niego zupełnie zbędnie na siebie zakładała, gdyż wystarczyłby płaszcz. Na pierwszy ogień poszedł gorset, a pomimo tego, że mężczyzna miał już jako taką wprawę, to i tak te całe wiązania sprawiały problemy w obsłudze. Później przyszedł czas na buty, za nimi poleciały spodnie, a potem Anesh została lekko uniesiona i usadzona na krawędzi blatu stołu. Sama też nie próżnowała i mężczyzna dość szybko został pozbawiony wszelkiego odzienia, które wykonywało loty po pokoju. Uniosła nogi i mocno oplotła nimi jego biodra, aby jeszcze bardziej do siebie go przyciągnąć. Spragniona całowała go na oślep po całej twarzy, a gdy ich usta na siebie trafiały, tedy języki swój taniec zaczynały niczym dwa wijące się węże. Jedną dłonią wsparła się o blat stołu, a drugą zaś trzymała na karku swego kochanka, palce przy tym wplątując w jego długie włosy. Plecy w łuk wygięła ciało swe dla niego eksponując i pozwalając by się nim zajął. Głowę odchyliła i oczy zamknęła.
Było jej dobrze. Aż zamruczała z przyjemności, co zdawało się zagłuszyć skrzypnięcie drzwi.

- Mogę was prosić o to, abyście się, hmmm... ubrali?

Słowa.. słowa, słowa.. dobiegły do niej gdzieś z tyłu. Głos męski bezczelnie wręcz zaburzył jej tę chwilę, zmuszając kobietę do skupienia się na czym innym niźli czerpanie rozkoszy z pieszczot. Uniosła powoli powieki, a w ruchu owym kryła się jakaś pretensja skierowana do całego świata. Także i jej drogi Avisiel zaprzestał swej, ah, pracy i jego poczochrana głowa wychynęła ponad jej piersiami, gdy tak w dalszym ciągu wygiętą była. I tak oto nieznajomy mógł poczuć na sobie wyjątkowo niechętne spojrzenia dwóch par oczu, zupełnie jakby spoglądała na niego jakaś dwugłowa bestia. Zaraz też Anesh cmoknęła podirytowana, powróciła do bardziej naturalnej pozycji i długimi paznokciami jednej dłoni przeciągnęła po plecach mężczyzny. Ten zaś zaczął się powoli prostować, podnosząc wraz ze sobą kobietę, by koniec końców oboje mogli już normalnie stanąć na podłodze. Wysunęła się zwinnie z jego ramion i skierowana przodem do nowoprzybyłych skłoniła w sposób godzien bardziej jakiej damy dworu, niźli kogoś jej pokroju. Szczególnie, że przecież w pełnym swym majestacie stała, a gdzieniegdzie na jej skórze widniały drobne, czerwone ślady po tak niedawnych gorących pocałunkach.

-Ależ witam. Zaprawdę, gdybym wiedziała, że będziemy mieć gości, to poprosiłabym panią tego przybytku o większy pokój na wspólne zabawy.

Pomimo tego, że na wargach zarysował się lekki uśmieszek, to ślepia zielone w żaden sposób się nie radowały. Zaraz też obróciła się tracąc na moment zainteresowanie i wsunęła spodnie na nogi, a potem jeszcze buty wysokie aż po kolana włożyła. Owe trochę jej do wzrostu dodały, bo pogrubioną podeszwę posiadały. Nieco dłużej się bawiła z ciemnozielonym gorsetem, który sprawiał wrażenie wyjątkowo skomplikowanej części garderoby – tu jakieś rozcięcia, tam jakieś wiązania.. zmora najprawdziwsza i koszmar dla męskiej części społeczeństwa. Kobiecie się dodatkowo nie spieszyło, wolałaby być rozbierana, bo echo niedawnych uciech jeszcze jej towarzyszyło. Jednak po chwili dłuższej zamknęła swą talię w sztywnych ryzach, a i piersi jędrne usadowiła w gorsecie.

-Aaah.. hałastra jakowa zawitała do Denerim – Mruknęła do Avisiela, nawet nie starając się jakoś bardzo, aby tylko dla niego było to słyszalne. Z pewnym żalem dostrzegła, że się już ubrał, więc i ona zapięła wąskie spodnie i prychnęła jeszcze sobie cicho – Cholerna Sanga. Myślisz, że nie spodobał jej się ostatni prezencik, że aż kogoś na mnie postanowiła nasłać? Później będziemy mieć z nią do porozmawiania.

Zakryła wszystko co miała zakryć, acz wspomnienie po jej kocim, nagim ciele pozostało, dodatkowo jeszcze podjudzane przez ubranie nieco, ogólnie rzecz biorąc, wyzywające, ale dla niej wyjątkowo wygodne.
Jak gdyby nigdy nic, bez żadnego zmieszania czy poczucia typowo ludzkiej potrzeby, aby się chociaż zarumienić po zostaniu znalezionej w takiej sytuacji, Anesh przysiadła sobie na jednym z krzeseł, wyciągnęła nogi przed siebie i skrzyżowała je w kostkach. Zaś jej towarzysz rozkoszny nieco z tyłu stanął, najwyraźniej nie mając zamiaru zostawiać swej.. no właśnie, kogo? Pomimo tego, że był jej prawą ręką, jej strażnikiem oraz, nie było się co czarować, także narzędziem do spełniania jej najskrytszych seksualnych fantazji, w dalszym ciągu jednak pozostawała Wilczycą, przywódczynią, która mogłaby go łatwo zabić, gdyby jej podpał. Jednak w dziwny sposób pasowała mu taka sytuacja, więc trwał w milczeniu, gotów zareagować na choćby gest jej dłoni albo podejrzany ruch ze strony któregoś z nieznajomych.

- Powiem to raz. Jestem Yan. Wielu z was może to wie, wielu może nie, ale jestem Szarym Strażnikiem. Przychodzę do was... hmmm... To może jednak zacznę od początku. Mam nadzieję, że was nie zanudzę, bo się nie znamy i jesteście tu, prawdopodobnie, przeciw własnej woli. Postaram się streszczać. Postaram się powiedzieć szybko o co mi chodzi. No więc, podróżowałem długo z pewną kobietą. Była ona... jakbyście to ujęli, apostatą, magiem renegatem. Po ostatecznej bitwie z plagą- odeszła. Jest mi osobą drogą, więc szukam śmiałków, którzy zgodziliby się ją odnaleźć, bo ja... ja niestety nie mogę się stąd ruszyć. Oczywiście całą wyprawę bym opłacił. Za... fatygę bym słono wynagrodził. Pytanie tylko: czy zechcecie mi pomóc? Z góry jednak powiem, że nie mam pojęcia gdzie jej szukać. Chcę być z wami szczery. Może wyda to się wam dziwne. To jest dziwne, że nieznajomy facet prosi was o cokolwiek. Zbiera nieznanych sobie ludzi i prosi o przysługę. Jednak jestem do tego zmuszony...

Pieniądze by się przydały, nie to, żeby jej aktualnie ich brakowało, ale jednocześnie nigdy nie było jej mało i nie zwykła odrzucać możliwości zarobienia. Chociaż przeważnie to na nią pracowano, a ona po prostu pociągała za sznureczki swych kukiełek. Jednak aktualnie watahę swoją powoli, ale to bardzo powoli tworzyła na nowo, po tylu latach już zapomniała jak ciężko wypatrzeć w tłumie podrzędnych łotrzyków kogoś naprawdę użytecznego.
Słodkie, pełne łagodności i przerośniętego szacunku słowa jakiegoś kolejnego nieznajomego, który jako pierwszy podjął się rozmowy z Yanem, przyprawiały Anesh o dziwne uczucie pobłażliwości. Jej Szary Strażnik wcale jeszcze nie przekonał do tego, aby ruszyła swój śliczny tyłeczek gdziekolwiek poza Denerim. Ona potrzebowała czegoś więcej niż zaledwie wizja odległej nagrody za wykonanie zadanie. Jeśli będzie już zdecydowana, to potem będzie wysłuchiwać jak to magicznie mogą znaleźć ową „drogą” osobę ze wszelkimi możliwymi szczegółami.
Czując intuicyjne, że ta ich rozmowa może się ciągnąć i ciągnąć, kobieta postanowiła temu zaradzić. Zniecierpliwiona wywróciła oczami.

-Wszystko ładnie, wszystko pięknie, ale dlaczego ja? Nie zrozum mię źle, wizja porządnego wynagrodzenia jest bardziej niż kusząca, ale sam tytuł Szarego Strażnika, dziwnym trafem, nie robi na mnie zwalającego z nóg wrażenia. Nie mówiąc już o tym, że tak bezczelnie przerwałeś mi i mojemu towarzyszowi – Jedna z jej brwi wniosła się wysoko, jakby dla podkreślenia słów kobiety – Zraziłeś mię do siebie, bo nawet nie raczyłeś zapukać. Co więcej, do mnie raczej ludzie się zwracają z nieco innymi.. problemami. Szukać kogoś? Co też ta Sanga Ci naopowiadała..

Parsknęła krótkim, ostrym śmiechem i pokręciła głową w niedowierzaniu. Ta cała sytuacja wydawała się zapowiadać tak interesująco, że aż poczuła potrzebę napicia się czegoś zdecydowanie alkoholowego. Na moment przekręciła się na krześle by móc spojrzeć na swojego towarzysza i bezgłośnie, zaledwie ruchem warg, wypowiedzieć krótkie, acz jakże miłe słowo „winko”. Odprowadziła mężczyznę spojrzeniem, na dłuższy czas zawieszając owe w okolicach jego ciała, gdzie to plecy się kończą. Uśmiechnęła się do siebie zaledwie kącikiem ust, na powrót swe lica zwracając ku Yanowi.

-Poczaruj jeszcze trochę, wielki Szary Strażniku. Nie wiem skąd wziąłeś sobie innych, nie wiem jakie jest ich nastawienie do Ciebie i czy są gotowi od razu rzucić się w wyprawę. Ja nie jestem - Pochyliła się trochę, by móc wygodnie oprzeć łokcie o blat stołu, następnie splotła ze sobą długie palce dłoni i wsparła na nich podbródek – Przekonaj mię.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 24-01-2010 o 00:27.
Tyaestyra jest offline