Wątek: [DA] Pogoń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2010, 23:14   #4
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Gdy dotarł do Denerim pierwszym jego celem było znalezienie łodzi płynącej aż do Par Vollem, gdy dotarł do portu, zaśmiał się w duchu z tego jak słabo rozwinięta jest tutejsza marynarka wojenna. Żaden z tych kutrów nie miał nawet armaty, a i nic większego niż kuter nie było. W jego ojczyźnie takie statki posiadła pierwsza lepsza wioska portowa, miał nadzieje, że w stolicy natknie się na jakieś imponujące okręty. Zwątpił, że którakolwiek z tych łodzi mogłaby przepłynąć przez otwarte morze. Kręcił jedynie w zrezygnowaniu głową maszerując po śmierdzącej rybami dzielnicy miasta. Do Denerim dotarł najszybciej jak mógł, mało śpiąc, mało jedząc, mało pijąc, robiąc odpoczynki tylko i wyłącznie, kiedy było to konieczne. Teraz wiedząc, że nic więcej nie może zrobić dla Qun postanowił udać się do gospody z wywieszonym szyldem „Perła”.

Wkroczył pewnie, była to jedna z niewielu ludzkich budowli, w których jego głowa nie uderzała systematycznie w sufit, mimo to nadal czuł się nieswojo, dookoła otaczały go te istoty, które, na co dzień pełniły na jego ziemiach służbę. Z wielka niecierpliwością dzierżył na swojej skórze te spojrzenia rzucane przez elfy i gapiących się ludzi, niektórzy spluwali pod siebie, inni rzucali przekleństwa, jakiś pijaczyna obił się o jego spodnie, jednak żaden z nich nie miał odwagi wyjść mu na przekór. Gdy stanął przy barze, dwa najbliższe miejsca zwolniły się natychmiastowo, zsunął je tworząc nadal niewygodne i zbyt małe siedzisko. Od wschodu słońca nie miał w ustach wody.

-Co podać?

Jakaś kobieta tuż przed nim zapytała usilnie czyszcząc szklanice brudną szmatą.

-Coś do picia. Cokolwiek.

Nie obchodziło go czy to będzie woda, mleko czy inne tutejsze świństwo, jednak to, co ta Kabethari podała mu przed nos wykrzywiło usta w grymasie. Na pierwszy rzut oka, wyglądało jak siki jakiegoś człowieka. Z doświadczenia wiedział jednak, że mocz to być to nie mógł. Kiedyś podczas ciężkiej podróży po pustyniach Par Vollen zmuszony był do picia własnych wydzielin. Miały inny zapach… i po zanurzeniu ust… również inny smak. Pomyślał uspokajając się na duchu. Ten trunek był nieco gorzki, wodnisty, no i zimny, ale przynajmniej porządnie gasił pragnienie. Kiedy już wlał jak dla niego niewielki kufel napoju zwanego „piwem” jednym ruchem do gardła, coś szturchnęło go w ramię. Instynktownie chwycił jedną dłonią z miecz, a głowę obrócił przez lewy bark. Jakaś pół naga kobieta z biustem na wierzchu uśmiechała się do niego spod długich, ciemnych rzęs, a tuż za jej plecami inne wskazywały na nią palcem i podśmiewały się w dziwny sposób.

-Czego? –

Warknął Qunari nieprzyjemnym tonem, wciąż trzymając za ostrze jakby te dwa zwisające cycki mogły mu zagrażać. Kobieta wydymała usta, otarła się swoim spoconym, gładkim ramieniem o jego rękę. Mrugnęła dwukrotnie zarzucając przy tym delikatnie włosy na tył. Gigant z niecierpliwością spytał:

-Czego?

Kobieta drygnęła niepewnie z nutką nieśmiałości, dłoniom objęła zaledwie jeden z palców ogromnej łapy Ashaada. Ten z obojętną miną w niezrozumieniu przyglądał się wysiłkom płci żeńskiej. W końcu młoda dziewczyna zdobyła się na trochę odwagi i rzekła:

- Masz ochotę się zabawić?-

Przez głowę Qunariego przebiegły skojarzenia związane z zabawą. Owszem,
bawił się w dzieciństwie, jednak na pewno nie z kobietami. Do uciech zaliczał on rzucanie siekierą w nieposłusznego, przywiązanego do słupa, elfiego sługę, walka na miecz z ojcem lub którymś z Ashkaari, zapasy w błocie z innymi przedstawicielami jego rasy, strzelanie z armat w rozpadające się domostwa oraz mnóstwo innych pomniejszych rozrywek. Tak, te wspomnienia przywiodły na jego usta niezauważalny uśmiech.

- Jaką zabawę?-

Odparł po dłuższym zastanowieniu i przeanalizowaniu sytuacji.

- A na taką.

Zaczęła, powiodła swoją rękę gładząc jego udo od góry na dół, powolnie i nieustannie zbliżając z w stronę najczulszego miejsca każdego mężczyzny. Ashaad wreszcie pojął, o co biega tej półnagiej rudowłosej i nie ociągając się odpowiedzał.

- Akt z Qunarim jest nieprzyjemny.

Odwarknął bez emocji zanim kobieta zdołała sięgnąć do swojego celu. Ruchem uda mężczyzna obsunął jej dłoń niżej wbijając swój już nieco czerwonawy wzrok wprost w jej oczy.

- Oj wielkoludzie, ze mną na pewno będzie Ci przyjemnie.

Powiedziała przekornie i zalotnie zarazem naciskając akcentem na człon wielko, i wciąż niestudzenie prąc dłonią do sedna sprawy. Wreszcie Ashaad błyskawicznie złapał ją z nadgarstek, ścisnął aż rudowłosa wydała pierwszy pisk. Delikatna skóra zaczerwieniła się wokół chwytu, dziwka odskoczyła nerwowo, a białowłosy dokończył w grymasie

- Zabójczo przyjemnie.

Po wypiciu drugiego kufla tego gaszącego pragnienie nieznanego trunku, zwrócił się na kobiety stojącej z barem.

- Nie macie tu większych kufli? Tym…

Wskazał na ucho kufla, do którego mieściły się tylko dwa palce

-Tym maleństwem ciężko będzie zaspokoić moje pragnienie

Kobieta żachnęła coś cicho, schyliła się pod ladę i wyjęła duży dzban napełniając go do pełna. Próbowanie nowego, ciekawego dla jego zmysłu smaku znów przerwała jakaś kobieta.

-Nie mam ochoty na zabawę.

Odparł bez namysłu.

-Ja również, jest sprawa pilnej wagi, chodź za mną.

Nie miał w zwyczaju słuchać ludzi, w szczególności kobiet, jednak stwierdził, że może mieć to coś wspólnego ze statkiem, o który pytał w porcie. Ruszył, więc, a gdy wlazł do izby jakiś mężczyzna wygłaszał mowę.

- Powiem to raz. Jestem Yan. Wielu z was może to wie, wielu może nie, ale jestem Szarym Strażnikiem. Przychodzę do was... hmmm... To może jednak zacznę od początku. Mam nadzieję, że was nie zanudzę, bo się nie znamy i jesteście tu, prawdopodobnie, przeciw własnej woli. Postaram się streszczać. Postaram się powiedzieć szybko o co mi chodzi. No więc, podróżowałem długo z pewną kobietą. Była ona... jakbyście to ujęli, apostatą, magiem renegatem. Po ostatecznej bitwie z plagą- odeszła. Jest mi osobą drogą, więc szukam śmiałków, którzy zgodziliby się ją odnaleźć, bo ja... ja niestety nie mogę się stąd ruszyć. Oczywiście całą wyprawę bym opłacił. Za... fatygę bym słono wynagrodził. Pytanie tylko: czy zechcecie mi pomóc? Z góry jednak powiem, że nie mam pojęcia gdzie jej szukać. Chcę być z wami szczery. Może wyda to się wam dziwne. To jest dziwne, że nieznajomy facet prosi was o cokolwiek. Zbiera nieznanych sobie ludzi i prosi o przysługę. Jednak jestem do tego zmuszony...

Na te słowa odpowiedział mu zakapturzony facet i gadali tak przez chwilę. Nie miał zielonego pojęcia czemu wzięli go tutaj na tę rozmowę. Owszem, słyszał kilka historii o najemnikach Tal'Vashoth, ale Ci zdrajcy powinni zostać zabici na miejscu. Potem dołączyła kobieta, podobna w gestach do tej rudowłosej. Zmarszczył usta w swój własny niezauważalny dla nikogo sposób...
 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 25-01-2010 o 00:00.
Libertine jest offline