Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2010, 23:44   #6
Lichtenstein
 
Reputacja: 1 Lichtenstein nie jest za bardzo znanyLichtenstein nie jest za bardzo znanyLichtenstein nie jest za bardzo znany
Dźwięk dzwonka u drzwi przerwał gorączkowe krzątanie się w ostatnich przygotowaniach.

Alasdair zmiótł włos z ramienia marynarki i z wyćwiczonym uśmiechem przywitał Vanderbilta Alsteena, będącego realnie księgowym całej dzetańskiej Maarloewe Corporation.

- Wchodź, od rana nie mogłem się doczekać rewanżu za ostatnie siedem gier.
- Osiem, Alasdair.
- Al.
- Jak wolisz, Alasdair.

Usiedli przy małym, kwadratowym stoliku z granatowego szkła. Vanderbilt wyjął figury z przyniesionego pod pachą pudełka i zaczął je starannie rozkładać. W międzyczasie, McIntyre odkorkowywał butelkę czerwonego wina.

- Wyobraź sobie - powiedział nalewając do kieliszków - że Lammert, wracając z ostatniej misji handlowej, jakimś cudem położył łapy na skrzynce przedwojennego Orleańskiego wina.
- Mhm. Na napitkach się akurat zna.

Alasdair postawił przy planszy talerzyk koreczków - całe szczęście, Margaret zawsze zostawi coś przygotowanego w lodówce - i usiadł do gry. Miał białe. Mężczyźni stuknęli się kieliszkami. Pion stojący przed królową przeskoczył o dwa pola.

- Tym zestawem jeszcze chyba nie graliśmy. Jakiś nowy nabytek?
- Tak. Przeglądałem trochę starych materiałów i zamówiłem sobie taki model. Na pierwszy rzut oka nie wygląda jakoś szczególnie, ale to dokładna rekonstrukcja zestawu, jakim grali Fischer i Spasski w Islandii.

Po kilku ruchach sytuacja na prawej flance stała się problematyczna. Alsteen był dużo lepszym szachistą z ich dwójki. Nie zrażało to jednak Alasdaira. Uważał te gry za dobry trening cierpliwości i koncentracji. A poza tym, ten biedny urzędniczyna potrzebował jakiegoś przyjaciela.

Czas odpowiedzieć gońcem.

- Wiesz, oglądałem dzisiaj M jak Maarloewe i...
- Daj spokój, wiesz że nie znoszę tej mainstreamowej papki - przerwał Vanderbilt.
- Zaczekaj, chodzi o to, że przez pół sezonu ciągnęli jakiś wielki sekret z Anthonym, a dzisiaj miała być kulminacja i zrobili z niego ekoterrorystę.

Alsteen zamarł w zaskoczeniu, trzymając kieliszek w połowie drogi do ust.

- Anthony?
- Anthony.
- Ale on trzęsie tą stacją! Dlaczego dopuścił coś takiego do emisji?
- Bo ja wiem, trzeba będzie go spytać. Może stwierdził, że oberwało mu się za tamtych ekopedałów w dolince. Albo go to bawi.
- Mimo wszystko, wydaje mi się to lekką przesadą. Wiesz, jednak ludzie czerpią z tego...
- ... daj spokój, to tylko serial. Nikt tego nie bierze na poważnie.
- Ale serio, coś jest nie tak. W telewizji puszcza się takie badziewie, a żeby zrobić serwis numizmatyczny, to ciągle nie mają czasu...
- Szach.

Czarny koń zagrodził drogę gońcowi Alastaira. To jednak nie była dziura w obronie...
 
Lichtenstein jest offline