Kurt
Kurt siedział w spokoju i słuchał słów Pana Bartolomeo. Jego kruczoczarne, nieco zmierzwione włosy opadały mu na ramiona. Kapelusz trzymał na kolanach, nawet nie tknął wiktuałów, jakie znajdowałysię przed nim. Kątem oka przyglądał się pozostałym osobom siedządzym przy stole. Nie lubił tłumu. Preferował samotną pracę. Miał nadzieję, że nikt z jego przyszłych... współpracowników nie będzie pętał mu się pod nogami.
"W co ten Melchior chce mnie wpakować? - pomyślał - Dwieście Orenów? Brzmi zachęcająco."
Podrapał się w zarośnięty, wychudzony policzek. Poczym zakaszlał lekko, mącąc panującą ciszę. Niestety na lekkim kaszlnięciu się nie skończyło, chociaż bardzo się starał. Kaszlnął jeszcze kilka razy, racząc zebranych dosyć nieprzyjemnym dźwiękiem flegmy odrywającej się z płuc. Chrząknął jeszcze lekko, po czym rzekł cicho, nieco zachrypniętym głosem:
- Czegokolwiek Pan od nas oczekuje, wymagana dyskrecja sugeruje, że gdzieś tkwi jakiś haczyk... - na jego wychudłej twarzy, ledwie widocznej w półmroku pojawił się grymas, który można by odebrać jako pewien rodzaj uśmiechu - Jednak chętnie dowiem się więcej. |