L’Essence, pokój Dumonta.
Godzina 13:40
Młody chłopak o czarnych włosach i wyrazie twarzy nie mówiącym zupełnie niczego ubierał właśnie koszulę od garnituru i dobierał spinki do mankietów. Wybrał jakieś złote, bo wiedział, że to do wszystkiego pasuje. Sophie tak mówiła. Spojrzał na zegarek, miał jeszcze trochę czasu, więc postanowił usiąść do laptopa i poprzeglądać Internet. Wybierał prezent dla Sophie z okazji dziewiątej rocznicy ich pierwszego pocałunku. Pierwszy pocałunek, pierwszy seks, urodziny, imieniny i te wszystkie święta… tyle dat trzeba pamiętać – myślał, choć wiedział, że to niewielkie poświęcenie. Ona jest tego warta. Tak czy inaczej, Dumont postanowił odłożyć szukanie prezentu na później, włożyć buty i ruszyć na zebranie. L’Essence, Sala posiedzeń Pałacu Królewskiego
Godzina 13:58
Cały sztab Królestwa Marsylii siedział na wygodnych fotelach przy półokrągłym stole, gdy Dumont otworzył drzwi. Tylko dwa miejsca były wolne – jedno na samym środku i drugie zaraz obok niego. Sala była bogato zdobiona, ściany i obrusy były w barwach złota, na stojakach wisiały dwie duże, niebiesko – biało – czerwone flagi. Z sufitu zwisał ogromny, kryształowy żyrandol. Wszyscy wstali. Dumont ogarnął wzrokiem pomieszczenie i ruszył w stronę swojego miejsca.
- Z chwilą obecną, dnia jedenastego marca 2230 roku, o godzinie 23:50 według kalendarza ziemskiego, a dwunastego maja 36 roku według zunifikowanego kalendarza obowiązującego na Kwincie, o godzinie 14:00 pragnę ogłosić otwarcie posiedzenia rady najwyższej Królestwa Marsylii. Siadajcie, przyjaciele. – powiedział idealnie zgodnie z tradycją, wywierając nie małe wrażenie na zebranych… ale oczywiście, ta atmosfera nie mogła trwać wiecznie – Mistrzu ceremonii… - powiedział, umyślnie i z premedytacją łamiąc etykietę, żartując ze swojego brata. Ten uśmiechnął się do niego, w końcu mieli ze sobą dobry kontakt. Z resztą, takie „wpadki” Dumonta raczej ogólnie były pozytywnie przyjmowane. Taki miał już styl i wszyscy to lubili. No, tylko Claude Madeleine De Lome nie za bardzo… Pewnie dlatego, że zawsze musi prostować te wpadki na scenie międzynarodowej… - Znaczy się, sekretarzu generalny Francois Maximilianie De Lome, proszę, kontynuuj… |