Administrator | Na parze, która przed oblicze barona trafiła, oblicze owo zbyt wielkiego wrażenia nie wywarło. A dokładniej fakt, że przed kimś ważnym stoją. Lub też kimś, kto jeszcze niedawno do najważniejszych w Księstwach się zaliczał.
Chociaż dla zasad zachowania głos wprzódy kobiecie oddać należało, to jednak jako pierwszy słowa wypowiedział mężczyzna. Być może tak się umówili, a może zasad owych nie znał lub jako półelf lekce je sobie ważył.
- Gwenian Falken - przedstawił się, ukłon uprzejmy, acz niezbyt uniżony, składając. - A to jest moja przyjaciółka, Naylis.
W namiocie było na tyle jasno, że można mu się było dokładnie przyjrzeć.
Był dość wysoki, ale szczupły. Niewiele brakło mu do określenia 'chudy'. Ubrany był w szary kaftan skórzany, podniszczony nieco i spodnie bawełniane, w kolorze który niegdyś ciemnym brązem można by nazwać onegdaj, w wysokie, czarne buty wpuszczone. Jasna koszula, spod kaftana wyglądająca, była nad wyraz czysta i porządna - aż nie pasowała do reszty stroju.
U boku, na skórzanym pasie wisiał krótki mieczyk, lecz trudno było uwierzyć, że osoba o tak miłej i sympatycznej twarzy krzywdę mogłaby komuś orężem tym wyrządzić.
Gwenian poprawił dość długie, niezbyt starannie przystrzyżone włosy, którym ten zabieg niewiele pomógł. Oczy o barwie zmiennej jak morze z pewnym zainteresowaniem zlustrowały znajdujące się w namiocie jakże różnorodne towarzystwo, potem wróciły do najważniejszej w tym miejscu osoby.
- Wieści do nas doszły - głowę ku Naylis skłonił na znak, że 'nas' obejmuje i ją, a nie, że o sobie w liczbie mnogiej mówi - że pan baron wyprawę planuje, aż za Góry Dekarijskie. - 'Planuje' było nieco mijającym się z faktycznym stanem rzeczy, biorąc okoliczności, w jakich baron Hergard w drogę wyruszył. Mimo tego na opalonej twarzy Gweniana, ani w jego głosie, w którym cień akcentu dla Tabelijczyków charakterystyczny bardzo sprawne ucho usłyszeć mogło, nie pojawiła się nawet odrobina ironii.
- Jako że od dawna w rozmowach naszych tematyka podróży w strony ciekawe i niezbyt ludziom znane się przewijała, zatem i droga, jaką pan baron podążać zamierza wzbudziła nasze zainteresowanie. Przyłączyć do wyprawy byśmy się chcieli, gdyby tylko pan baron zgodę swoją wyrazić zechciał.
Młody był, dwadzieścia pięć lat mógł liczyć, lecz i z twarzy opalonej, i z postawy całej wnioskować można było, że podróże jako takie nie są mu obce. Pytanie za to rodzić się mogło, w jakim charakterze podróże owe odbywał, bowiem po dłoniach starannie utrzymanych roboty fizycznej widac nie było, a na takiego, co złota ma dość, by podróżować po świecie szerokim zdecydowanie nie wyglądał.
- Sztuką, można by rzec, się param - dodał; słowo 'Sztuka' wyraźnie przez "S" duże było wymówione i tylko magię oznaczac mogło - mam więc nadzieję, że w podróży przydatnym bym był. Podobnie jak i przyjaciółka moja, której umiejętności również przydać się mogą.
Rodzaju owych umiejętności nie wyjawił, w rękach Naylis najwyraźniej kwestię tą pozostawiając. Podobnie jak i o swej w magii specjalizacji nic nie powiedział.
Stał spokojnie na barona spoglądając i czekając na pytania, które niechybnie zadane być musiały, zanim zgoda - lub odmowa - wyrażone by zostały. |