Rob'n'Hut: Skuzy spojrzał na lizak, który dostał i rzeczywiście - strzelił we wchodzącego gnoma. Twój program wyliczający prawdopodobieństwo prawdopodobieństwa z podobieństwa kwadratowego zadziałał idealnie! I tak go napisałeś dziesięć lat temu. Jednak o(ł)gr mlasnął kilkakrotnie i schował lizak pod ladę:
- Mała napewno się ucieszy, stary. Dzięki wielkie. Masz tu za to serię "Ostrego pixela" na koszt firmy - postawił na ladzie kilka szotów, zaprogramował drink, a Ty nie czekając wychyliłeś wszystkie cztery tak jak trzeba w ciągu 0,00006524345313781 sekundy. Poczułeś jak dane szybciej się przeliczają, procesor nieco zwiększył swoją temperaturę, ale jest stabilny, a kable na module #10 i #12 odrdzewiały.
Zacząłeś myszkować po bazach danych w poszukiwaniu informacji na temat wieży. W ogólnodostępnych serwerach nic nie znalazłeś, więc włożyłeś dyskietkę do jednej z licznych stacji i program automatycznie odpalił Ci kilka okien. Nie ma to jak tajne serwery. Po minucie zabawy wyczytałeś kawałek następujący: "Zauważono, że Hihracze od kilku dni kombinują przy potężnych działach i satelicie, zdolnych do przesyłania chaotycznych danych i niszczenia budynków. Broń ma zasięg ogólnoŚwiatowy, więc sprawa nie jest zbytnio ciekawa. Znowu może spaść wartość czipsów bananowych w sosie serowym, a przez to rynek w Kumbajla może przestać istnieć. Zagrożenie na skalę globalno-ekonomiczno-obyczajową, bo ponoć chcą emitować brzydkie filmy od godziny 18:00. Dowiedziano się, że przypadkowe uruchomienie mechanizmu spowodowane zostało poprzez wylanie litra kawy bezkofeinowej na panel kontrolny przez ochroniarza, imieniem Smooch. Aktualnie jest już bezrobotny, mieszka na rogu Prostej i Krzywej, 13/13. Hihracze aktualnie nie zamierzają narazie podać oficjalnego wyjaśnienia. W wyniku incydentu ranne zostały dwa gołębie i pijany skrzat dobrodziej".
A to Ci się wydało ciekawe. Kto pije kawę bezkofeinową? To śmierdzi naprawdę niedobrze. Zamówiłeś kolejnego "Formatowacza RAMu"... Valdar: Źli panowie zaczęli coraz bardziej się zbliżać. Jeden już włożył do podłużnej rurki jakby...taki żołędziobodobny, duży, metalowy podłużny...coś i wycelował w Ciebie. Przełknąłeś ślinę i nagle! puściłeś bąka! Zaczęło się potem coś dziwnego - stał za Tobą pies, dość brzydki i namolny bo obgryzał Ci cholewki, który pod wpływem skumulowania "aromatu" spodni z gazami z jelit odbiegł w stronę strażników. Potrącił akurat tego z metalową rurą, to żołędziopodobne wyleciało z głośnym świstem i...znikło za budynkami. Tamci spojrzeli po sobie i z uśmiechem na twarzy już wyjmowali czarne patyki, gdy! usłyszałeś krzyki i nagle zza rogu wyjechała płonąca śmieciarka (widziałeś już kiedyś coś takiego, bo Jednooki Bob odbierał od was śmieci organiczne), która uderzyła w latarnię po drugiej stronie ulicy. Kable wpadły do kałuży, w której akurat stali strażnicy i...nic się nie stało! A po chwili na ich wóz spadło to samo żołędziopodobne coś i wszystko błysnęło, a Ty się ocknąłeś minutę później cały osmolony, a wokół stoją ludzie. Jeden powiedział:
- Po co temu kolesiowi kilo gruzu w plecaku? - wziął do ręki jednen z kawałków i zaczął go obracać w palcach - Ty nie jesteś stąd, no nie?
__________________ - Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku! |