Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2010, 20:13   #8
Tevery Best
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Maarloewe

Vanderbilt Alsteen, Naczelny Inspektor Sekcji Dzetańskiej MC

- Ta cała sprawa nie daje mi spokoju. Mam na myśli ten serial. A, i twój ruch.
- Przyzwyczaisz się, nie takie rzeczy już leciały. Goniec na B4.
- No właśnie: nie takie. Pamiętasz, co było dwa tygodnie temu? Zapruder tak się wściekł, że myślałem, że ich zbombarduje. Okazuje się, że nikt nie może nic narzucić tym gościom od scenariuszy. Gdzie by to... No, twój ruch.
- No, faktycznie to było niezbyt mądre z ich strony. Ale, z drugiej strony, pewnie widzieli go najwyżej na uroczystościach, mogli nie wiedzieć że to samo działo się w Odessie. Twój ruch. Swoją drogą, może masz trochę racji, można by pogadać z Anthonym, żeby trochę ich utemperował.
- Ta... Dobre to wino. Pora wyciągnąć hetmana. Twój ruch. - Vanderbilt ustawił bierkę i sięgnął po kieliszek. Samotny hetman zagrażał połowie planszy, jednak osłabiało to centrum pozycji urzędnika.
- I jak wspomniałem, mamy całą skrzynię. Dlatego w piątek chyba trzeba będzie zrezygnować z kuchni tajskiej na rzecz czegoś bardziej... - Alasdair wycofał ostrożnie konia - adekwatnego.
- Matko, piątek... Byle dotrwać, nie? Nie uwierzyłbyś, jakie idiotyzmy ostatnio odwalają ludzie na Wyspach Van Uriego. Słowo daję, średnia pierdołowatych błędów na kilometr kwadratowy nie mieści się tam na żadnych wykresach. - Pion na prawym skrzydle pomaszerował naprzód. - Twój ruch.
- Pociesz się myślą, że na naszych stanowiskach mamy przynajmniej na kogo spychać najbardziej niewdzięczną robotę. En garde. A co się tam dzieje na Van Urim? Pamiętam, że z miesiąc temu mieli jakieś problemy z rekalibracją sprzętu, ale do tego czasu już sobie chyba poradzili?
- Okazało się, że sprzęt wcale nie wymagał rekalibracji. Tych trzech Ruskich, których tam zatrudnialiśmy... Dasz wiarę, że podwędzali płyn z chłodnic wierteł? Stąd wzięły się wszystkie problemy. Goście pili go wieczorami w baraku. - Vanderbilt przesunął skoczka, kolejny niegroźny atak. Raczej bardziej wyczekiwał na ruch Alisdaira, niż faktycznie coś robił. - W każdym razie - dodał, gdy jego szef zastanawiał się nad posunięciem - wczoraj dowiedziałem się, że od trzech dni wydobycie stoi, bo nie mają części zamiennych do głównego generatora, a dopiero dziś rano wysłali nam na nie zamówienie. Jak się zapytałem, co się stało, że tyle się obijali, to nikt nie był mi w stanie odpowiedzieć. Dopiero jak zadzwoniłem na miejsce, to okazało się, że bali się przekroczenia funduszy komunikacyjnych.
- Michty me, i my im jeszcze płacimy? Wystarczy jak ich opierdolisz, czy nasłać na nich inspekcję?

McIntyre pokręcił głową z niedowierzaniem, zjadł koreczka i jeszcze przez chwilę gryzł wykałaczkę. Po chwili chwycił w dłoń piona ze szczytu klinu na lewej flance i agresywnie zagroził koniowi Alsteena. Figura stuknęła o drewnianą planszę, a Alasdair nalał sobie kolejny, solidny, kieliszek wina.

- Na razie wysłałem im reprymendę, zgodnie z regulaminem. Ale może wyślę tam paru niejawnych kontrolerów. -Vanderilt uśmiechnął się, odchylił do tyłu i wypił resztę wina. - Trzy ruchy - powiedział, po czym ruszył gońcem z drugiej linii w odsłonięty przesunięciem piona punkt za obroną białych. Nagle wszystkie bierki czarnych - samotny hetman, zagubiony skoczek, dwa kliny pionów - stały się elementami planu, który był jak wóz Dżaganathy obdarzony precyzją szwajcarskiego zegarka. Polowanie na króla właśnie się zaczynało.

- Śnisz, chłopcze - odburknął mu z uśmiechem oponent.

Jednak układ figur, ilość kombinacji, naprędce rysowane w głowie linie po których przesuwa zaczęły się mieszać przed zmęczonymi oczami. Trzeba się skupić. Przydałby się papieros. Cholera, to pewnie dlatego drań ciągle wygrywa. Odcina moje neurony od paliwa, przez te swoje zabobony o płucach. Nie można mu jednak było dać satysfakcji. Moją obronę miał już pewnie przemyślaną na tysiąc sposobów. Jeśli była jeszcze jakaś szansa, polegała na wybiciu go z równowagi. Kopnięciu w trybiki jego maszyny. Trzeba było zrobić coś nieprzewidywalnego. Kazać zreorganizować cały misternie pleciony łańcuch zależności.

Niestety, chyba nie był jeszcze dość pijany, żeby znowu uszło przestawienie figur, kiedy się odwróci. Tym razem, trzeba było grać uczciwie.

Alasdair spojrzał ze smutkiem na swojego gońca, który za chwilę miał stracić jedyny gwarant swojego istnienia. Trudno. Nie ma ludzi niezastąpionych. Koń wyrwał się z pozycji obronnej do przodu, strącając wieżę Vanderbilta. Za ruch mógłby próbować jakiegoś nędznego szacha, o ile naturalnie nie zostanie wcześniej powstrzymany.

- Podbijam. Dwa ruchy.

- Bardzo mi przykro - odrzekł Alsteen - ale operacja musi trwać. - Zaatakował zagrożonym jeszcze przed chwilą skoczkiem, kasując nieruchomego piona i torując tym samym drogę na pierwszą linię dla swojej wieży. Sytuacja nie do pozazdroszczenia - Vanderblitowi wystarczył jeden ruch, żeby przejść do szachowania, a zważywszy na to, że biały król był dość gęsto otoczony bierkami, mógł go prowadzić - przy zachowaniu ostrożności - tak, jak sam tego chciał.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4-z6-yyOgxE[/MEDIA]

W tym momencie zadzwonił holofon - droga, szpanerska zabawka, obowiązkowy element nowoczesnego wystroju wnętrza. Scherzo IX Symfonii Beethovena zwróciło uwagę grających na aparat, który wypluł w powietrze chmarę drobinek różnych dziwacznych metali, po czym zaczął je oświetlać. Utworzył w ten sposób napis: "Przychodzące połączenie - Anthony Gilroy". - No, dawaj, odbierz - zachęcił Vanderbilt. - Pewnie chce się poskarżyć na tą całą aferę z ekooszołomstwem - zachichotał. Alasdair również się zaśmiał, po czym odchrząknął i z wyrazem zniecierpliwienia na twarzy odebrał połączenie. W miejscu napisu o połączeniu przychodzącym pojawił się dość wyraźny hologram twarzy Gilroya.


Anthony Gilroy, Dyrektor Działu IT Sekcji Dzetańskiej Maarloewe Corporation

- Anthony, czy Ty masz pojęcie która godzina? Właśnie powinienem być zajęty ciemiężeniem robotników i deptaniem zieleni!

Anthony'emu wyraźnie nie było do śmiechu. - Wiem, która godzina, szefie. O tej godzinie Kelvin powinien dokować do astroprzystani numer trzy. W pokoju zapadła bardzo głośna i nieprzyjemna cisza. Taka, od której pękają co słabsze szyby i nerwy.

- Chcesz mi powiedzieć, że zgubiliście największy czynny okręt w tym układzie słonecznym, którego pełną trasę widać, gdy tylko wyjrzy się przez okno? - Alasdair spytał niepokojąco spokojnym głosem.
- Nie, na szczęście nie. Kelvin ma tylko awarię. Zamiast niego na trasie jest Celsius, który właśnie ląduje.

McIntyre odetchnął z ulgą. Zdał sobie sprawę, że przez czas całego połączenia stał, toteż wrócił na swoje krzesło i pociągnął drobny łyczek powoli kończącego się wina.

- Całe szczęście. Już się bałem, że czeka nas powtórka numeru z Celsiusem z czwartej wojny. Myślałem, że wszyscy wtedy jeden po drugim padniemy na zawały... Ale, ale, wracając - gdzie się zatrzymał i czy zidentyfikowano już awarię?
- Tak. Kelvin jest wyłączony na jakieś dwa tygodnie. Bardziej bym się przejmował tym, że przed chwilą dzwonił do mnie Zapruder. Nie może się z tobą skontaktować. Celsius nie ma połowy lewej burty.

"Szlag", powiedzieli jednocześnie obaj mężczyźni w pokoju.

- Straty w załodze i towarach? - spytał chłodno Vanderbilt
- W załodze nic. Co do towarów, to nie wiem, Zapruder ma dokładne dane. Problem polega na tym, że nie wiemy dokładnie, co się stało. Technicy właśnie szykują raport.
- Jak już ściągniecie załogę do Metropolis, dostają wolne do końca tygodnia. Należy im się. Mostek, główni technicy dopiero, kiedy przestaną wam być potrzebni. Kiedy dacie radę przyprowadzić Zaprudera do biura?
- Jak tylko będziemy mieli pełen raport. Ale jak jest potrzeba, to może tam podjechać choćby zaraz.
- Nie, niech zrobi co ma zrobić do końca. I tak mamy w międzyczasie co robić. Przypilnuj pismaków, żebyśmy nie mieli przez nich na głowie masowej histerii, a ja będę musiał rozmówić się z Lammertem, w tych okolicznościach nasz mały projekt napotkał się na pewne trudności.

- Vanderbilt... - Dodał po chwili - załóżmy, że wygrałeś tę partię. Chyba będę Cię musiał poprosić, żebyś pofatygował się po wyliczenia rezerw żywieniowych i surowców fabrycznych.
- No dobra... - mruknął urzędnik. - Ruszam za moment - powiedział, narzucając nowomodny płaszcz z polimerów z przesuniętym nieco w prawo suwakiem. - Odezwę się, jak będę miał statystyki.

Pięć godzin później
Gabinet Alasdaira MacIntyre'a


Atmosfera w gabinecie była dość ciężka. W zacienionym pomieszczeniu jedyne źródło światła stanowiła okrągła jarzeniówka zawieszona na suficie i światła za oknem. Te drugie i tak służyły głównie jako system ostrzegawczy dla pilotów cywilnych pionowzlotów, które poruszały się w wyższych strefach miasta. Kilka z nich leciało właśnie w polu widzenia obecnych w pomieszczeniu MacIntyre'a, Alsteena i Gilroya.

Wszyscy trzej mężczyźni czekali w napięciu na pojawienie się czwartego. Byli już zmęczeni wielogodzinnym czuwaniem opartym o środki pobudzające i wzmacnianą syntetyczną kawę, kiedy w drzwiach stanął z dawna oczekiwany Sneeringer.

Lammert Sneeringer, Dyrektor Działu Public Relations Sekcji Dzetańskiej Maarloewe Corporation

- Przepraszam za spóźnienie - powiedział na wstępie Lammert. MacIntyre gestem wskazał mu krzesło. Alsteen załadował bloczek pamięci do wyświetlacza holograficznego i nacisnął parę klawiszy. Po chwili w powietrzu unosił się doskonały trójwymiarowy model Celsiusa.

- Podsumujmy fakty - zaczął Vanderbilt. - Celsius ruszył z Dolinki Zwolle o 1.20 czasu ziemskiego, zgodnie z planem lot miał trwać 27 godzin. Przedłużył się jednak, ponieważ w ósmej godzinie lotu załoga napotkała duże ilości kosmicznych śmieci, które trzeba było wyminąć. Pięć i pół godziny później na skutek dotychczas niewytłumaczonego wypadku statek stracił 37% pokrycia lewej burty - na hologramie nagle ten obszar zaczął się jarzyć na czerwono - co doprowadziło do utraty 46% przewożonego towaru, który stanowiły głównie zapasy żywności dla Nieuw Leuwaarden oraz różnego typu części zamienne. Większym stratom udało się zapobiec dzięki automatycznym grodziom próżniowym. Zgodnie z manifestem transportowym, w tej części statku nie przewożono żadnych materiałów wybuchowych, co prowadzi do wniosku, że przyczyna uszkodzeń znajdowała się na zewnątrz. Dotąd nie ustaliliśmy, co dokładnie nią jest. Musimy zatem teraz rozwiązać dwa problemy - pierwszy to zaopatrzenie miasta. Z uwagi na fakt, że żaden z naszych większych okrętów transportowych nie jest obecnie sprawny, w ciągu tygodnia możemy się spodziewać pierwszych braków w sklepach. Drugi zaś to... co powiedzieć ludziom na ten temat. Ktoś chce coś dodać?

Ragnan
- Nie. Tym razem jestem pewien, że to tylko plotki. Bądź co bądź Tiara powstała dla pacyfistów, więc opieranie sztuki walki na ich naukach to byłaby oczywista sprzeczność... - odrzekł Spencer. - Tak więc nie ma sensu o tym debatować. Może przejdźmy po prostu do rzucania aktami.
- Racja - dodał Judwaszenko. Stary szpieg rzucił na stolik teczkę z raportem, po czym zaczął mówić, patrząc w przestrzeń i leniwie gestykulując. - Najpierw granice. W porównaniu z zamieszkami z zeszłego tygodnia spokojnie. Rządy Niemiec i Konfederacji doszły do porozumienia w kwestii tamtej operacji antyterrorystycznej, co uspokoiło nastroje. Natomiast w rejonie pogranicza Tiary i Rosji - dodał - zaobserwowaliśmy kilka przelotów satelitów szpiegowskich. Nie stwierdzono jednak żadnych oznak podwyższonej koncentracji wojsk na tym obszarze.
- Prace inżynieryjne idą zgodnie z planem - przejął pałeczkę Smith, specjalista od budżetu i gospodarki. - W tym tygodniu zakończyliśmy drugi poziom umocnień przygotowawczych, a za dwa miesiące spodziewamy się oddania do użytku pierwszego bunkra laboratoryjnego. Natomiast nie wiemy dokładnie, czy naszym planom nie zagrożą warunki geologiczne we wschodnich partiach. Dopiero zaczynamy tam geologię przygotowawczą. No i jest jeszcze ta sprawa sprzed dwóch dni. Schwytaliśmy dwóch sabotażystów, manipulujących wskaźnikami poziomu metanu w odwiertach wydobywczych. Chcieli doprowadzić do eksplozji, którą można byłoby zwalić na czynniki naturalne, co oczywiście nie miałoby znaczenia dla martwych górników. To dwójka najemnych zbirów z Niecki Trawleya, jednak obywatelstwa i pochodzenie mają marsylijskie. Nadal nie wiemy, z czyjego poduszczenia działali, ale cała rzecz wydostała się wczoraj i trafiła do mediów. Teraz jest afera.
- Co do nowych kontraktów - dodał Rawhi Fattuh, Palestyńczyk odpowiedzialny za sprawy zagraniczne - to w najbliższych tygodniach wygasają umowy z Bolivarią, Australią i Orleanem. Mamy też całkiem nową propozycję - Austriacy chcą zamówić spory kontyngent - dwie kompanie saperów - z upoważnieniem do opuszczania granic swojego kraju i transportu orbitalnego. To trochę dziwne, jak na ich sytuację i możliwości finansowe.
- "Trochę" dziwne? Spójrzmy prawdzie w oczy - przerwał mu finansista. - Austria jest całkiem zrujnowana. Sam fakt, że zdobywają się na coś takiego, pewnie zapożyczając się do granic możliwości, musi oznaczać, że mają jakiś grubszy interes na myśli. Mają plan. Nie wiem, czy powinniśmy podpisywać ten kontrakt, on mi jakoś dziwnie śmierdzi.

FNS
Sala Posiedzeń Rady Ministrów
Nowomiasto, Federacja Nowej Słowiańszczyzny, Kwinta
12.50, 12.V.36/23.40 11.III.2230


- Dobrze, czy - czyli formalności wstępne mamy już za sobą - powiedział Primoz Privc, minister administracji w rządzie Radziewicza, zasiadając za długim, wykonanym z aluminium (ale z wierzchu pokrytym mahoniem) stołem. Razem z nim byli tam wszyscy członkowie gabinetu, no i - co zapewne najważniejsze - sam prezydent. Z sufitu zwieszała się ozdobna lampa, ale i tak większość światła zapewniało południowe słońce wczesnej kwintańskiej wiosny. Z pomieszczenia wyproszono już dziennikarzy, sprzątaczki, ochronę i ciekawskich, zaś same drzwi zamknięto na klucz. - Przejdźmy więc do - do części właściwej. Ciekawi mnie, dla - dla - dlaczego nie było pani na paradzie, pa - pani Kremenko. Zresztą pozostałych o - o - obecnych pewnie też. - Białorusinka wstała od stołu, opierając się o jego blat. - Panie i panowie ministrowie - powiedziała po białorusku, co natychmiast przekładały aparaty tłumaczące - sytuacja jest krytyczna. Mówiąc krótko, mamy na naszym terytorium niebezpiecznego agenta niezidentyfikowanego nieprzyjaciela. Trzy godziny temu ten człowiek, - pokazała na ręcznym holoprojektorze zdjęcie z kamery ochrony - Johann Meerkat, przedostał się do sztabu Drugiej Armii, wykorzystując znajomości wśród żołnierzy i swoje... ponadprzeciętne zdolności. Tam napotkał kontradmirała Adama Mladkę, odpowiedzialnego za koordynację obrony wybrzeża. Jak dotąd nie jest jasne, co robił tam ten oficer, grunt, że został postrzelony przez napastnika. Ten najprawdopodobniej był przekonany o śmiertelności strzału, jednak Mladkę udało się odratować. Meerkat zastraszył drugiego oficera sztabu, który wydał mu plany rozmieszczenia wojsk i kontrnatarć w przypadku ofensywy nieprzyjacielskiej na nasze wybrzeża, po czym został zastrzelony przez Johanna, który jak wskazują to nagrania - spanikował i nie wiedział, co robi. Następnie wyszedł z bazy tak, jak wszedł, tym razem wykorzystując osobę młodej pracownicy sztabu, która wyprowadziła go na zewnątrz - nie znamy przyczyn jej zachowania, ale również ona straciła życie. Poszukiwania jak dotąd nie dały rezultatu. Na wolności jest człowiek, który zamordował dwie osoby, postrzelił trzecią i posiada informacje kluczowe dla obronności państwa. Jak już mówiłam, sytuacja jest krytyczna.

W pomieszczeniu zapadła cisza.

CGP
Kiedy dwaj oficjele przechadzali się po polu golfowym, szukając zaginionej białej kulki, nagle zadzwonił komórkowy wideofon Połońskiego. - Połoński, słucham - powiedział ekonomista, odbierając. Było to stare przyzwyczajenie, bo o ile holo- i wideofony były technologią nienową, o tyle jeszcze przed wylotem z Ziemi miały marginalne znaczenie w porównaniu ze straszliwie udziwnionymi telefonami (głównie ze względu na koszty połączenia i wydajność energetyczną). Nokia QV3 Macieja była zaprzeczeniem trendu z jego młodości - prosta i minimalistyczna, wyposażona w podstawowe funkcje. Na ekraniku pojawił się siwiejący brunet o kanciastej twarzy - Władysław Okolicki, faktyczny szef dyplomacji Rzeczypospolitej. - Witam pana, panie Macieju - powiedział. - Dostaliśmy ciekawą ofertę. Odezwała się do nas dyplomacja ChRL. Chcą wzajemnego otwarcia rynków. To nie jest rozmowa na telefon. Niech pan o tym porozmyśla, a jutro podam szczegóły na posiedzeniu Rady Ministrów. Jeśli jest z panem premier, niech pan mu to przekaże. A teraz muszę się wyłączyć. Do zobaczenia.
Połoński zakończył rozmowę, po czym schował aparat do kieszeni. - Słyszał pan, panie premierze? Chińczycy! Prawdopodobnie największy rynek na planecie! To chyba dobre wieści?

Marsylia
- Już to robię... - odrzekł Francois, naciskając przycisk na swoim komputerze. - A zatem, punkt pierwszy porządku dziennego. Czy wszyscy są obecni? Raz, dwa, osiem... Ach tak, brakuje jednej osoby. Proszę zaprotokołować, że na posiedzeniu nie był obecny Victor August De Lome. Przypominam, że nieobecność wiąże się z pisemnym zwróceniem uwagi i... tak, dobrze, nie ma sprawy, Wasza Królewska Mość, przechodzę dalej. Przejdźmy dalej. Cotygodniowy raport ministerstwa spraw zagranicznych. Proszę.
- Dziękuję, Francois - odrzekła Claude Madeleine. - Omówię tylko najważniejsze sprawy, resztę pobieżnie, dokładny wykaz możecie znaleźć w moim raporcie, który powinien już być na waszych twardych dyskach. Zasadniczo w tym tygodniu wydarzył się tylko jeden większy incydent, o którym za chwilę. Rządy państw sąsiednich są nam - jak zawsze - przyjazne, wliczając w to nawet Rosjan i rząd Ragnanu, które jednak są dość nieprzewidywalne i - jak pokazuje historia - zdolne do nagłej zmiany kursu. Właśnie taką zmianę może wywołać zdarzenie, o którym już mówiłam. Wczoraj media doniosły o schwytaniu dwóch obywateli Marsylii, którzy próbowali doprowadzić do katastrofy w jednej z ragnańskich kopalni w łańcuchu Anielskich Skrzydeł. Tajemnicą poliszynela jest, że od piętnastu lat nie mieszkają oni w kraju, a głównie w Niecce Trawleya. Musimy zdecydować, czy powinniśmy interweniować w tej sprawie u naszych wschodnich sąsiadów, czy też zostawić tamtych kryminalistów własnemu losowi - a jako że kopalnie w Ragnanie są bezpośrednio powiązane z wojskiem, czeka ich sąd wojskowy i najprawdopodobniej kara śmierci. Spora część obywateli uważa, że powinniśmy ich sądzić w kraju, gdzie coś takiego im nie grozi. Dziękuję, możemy przejść do raportu ze spraw wewnętrznych.
- Dobrze - odrzekł Brian Rudolf, oficjalnie prefekt Policji Królewskiej, nieoficjalnie - ktoś więcej. - Udało nam się schwytać czterech członków radykalnej demokratycznej siatki "Robespierre", która od kilku miesięcy funkcjonuje na południu państwa. Dzięki danym uzyskanym z ich mieszkań spodziewamy się w najbliższym czasie kilku kolejnych aresztowań. Zabezpieczyliśmy nielegalną broń i środki do produkcji materiałów wybuchowych. Aresztowani to młodzi ludzie, w wieku od 21 do 30 lat, wrogowie ustroju i rodziny panującej. Przejdźmy dalej, bo nie ma tu naprawdę o czym mówić...
- Z ważnych spraw mamy jeszcze propozycję natury administracyjnej - dodał Francois. - Przygotowałem projekt rozporządzenia, które zasadniczo skróciłoby i uprościło proces starania się o skarbowe dotacje z programu odbudowy zniszczeń wojennych w gospodarce. Zadbałem o to, abyście wszyscy otrzymali go jeszcze przed naradą.
- I dobrze - odrzekł Charles Pierre Richelieu, minister finansów i gospodarki. Stary przyjaciel rodziny był wyraźnie niezadowolony, ale mówił spokojnie. - To rozporządzenie nie tylko roi się od luk, ale jest też w samym swoim założeniu błędne. Przeforsowanie takiej propozycji wywoła falę nowych wniosków o dofinansowanie, która może poważnie nadwerężyć budżet. Już nie wspominając o tym, że osłabienie kontroli, które przewiduje ten projekt, może pozwolić na oszukiwanie skarbu państwa na sporą skalę. Pobudzi też tworzenie nierentownych przedsiębiorstw, istniejących tylko dzięki tym dofinansowaniom. Zgłaszam wniosek formalny o odrzucenie projektu.
- A więc zamykamy ten etap narady - orzekł z kwaśną miną Francois. - Mam tylko nadzieję, że niektórym faktycznie zależy na tym, żeby obywatele nie mieli niepotrzebnych problemów z biurokracją i rozumieją, że dofinansowania są po to, żeby je wypłacać, a skarb państwa wcale nie ma tylu wydatków. Przejdźmy więc do etapu debaty tronowej... - dokończył. Wszystkie oczy w pomieszczeniu zwróciły się na króla Dumonta...
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"

Ostatnio edytowane przez Tevery Best : 03-02-2010 o 20:38.
Tevery Best jest offline