Karhal spod krzaczastych brwi, przez wąziutkie szparki, jakie utworzyły jego powieki, przeciągnął spojrzeniem od Wernona do Melchiora. Potem jego powieki trochę się rozwarły i spojrzał na Bartolomeo.
- Tak, tak, dwieście Orenów, jak to ładnie brzmi. - głos miał jak gdyby ktoś piłą próbował przeciąć kamień - Ale trzysta Orenów brzmi jeszcze lepiej, nieprawdaż ??? - W uśmiechu wyszczerzył zęby, miał ich dużo, ale nie wszystkie. - Proszę zauważyć łaskawie, że przez przysłowiową ludzką chciwość, ja najwięcej ryzykuje. To jak, trzysta pięćdziesiąt jak już mówiłem i mamy umowę.
Melchior siedział i bawił się klamrą swojego pasa. Bartolomeo zachowywał spokój, powolne ruchy głowy świadczyły że przygląda się wam. Od czasu do czasu, w jego oczach błyskały odbite płomyki świec. Znów na chwile zapanowała cisza, zastanawialiście się jak też może brzmieć śmiech krasnoluda.
- No dobrze zatem - pokiwał lekko głową - niech i tak będzie. Macie chyba racje Panie Karhal, niech będzie trzysta i już zakończmy ten temat. Zakończmy to może i premia jakaś będzie. W towarzystwie dżentelmenów o pieniądzach się nie rozmawia, więc zostawmy temat do dnia rozliczeń. - Bartolomeo sięgnął po puchar i napił się odrobinę by zwilżyć gardło. Krasnolud po nosem szeptał coś niezrozumiale.
- Tak najpierw sprawy organizacyjne. Mają Panowie wynajętą sale w karczmie "Stara Studnia" na okres trzydziestu dni, na taki sam okres opłacone są posiłki. Opłacone są również napitki, ale właściciel karczmy ma przykazane nie podawać Panom ich w za dużych ilościach. Chodzi o to, że w każdej chwili możemy dostać nowe informacje, więc potrzebuje Panów w pełnej gotowości przez całą dobę. Spotykać się Panowie będą głównie z Melchiorem, ale ze mną również. Każdy z Panów dostanie też indywidualne polecenia, ale o tym już jutro. Na dziś to wszystko, jeśli panowie czegoś potrzebują, zajmie się tym Melchior. Ja tymczasem Panów żegnam. - Bartolomeo wstał i ruszył w stronę wyjścia. Melchior jak na rozkaz przybrał skupioną minę.
- Proszę o pozostanie na miejscach, odprowadzę tylko Pana Bartolomeo do wyjścia i będę do waszej dyspozycji.
Ruszył do drzwi i po chwili obaj za nimi zniknęli.
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |