Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2010, 15:32   #2
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Arina patrzyła z murów Kaer Morhen na ciemne niebo. Tej nocy nie było gwiazd. Nie było też widać dalekiego, obcego świata ciągnącego się poza murami twierdzy. Trochę kręciło jej się w głowie. Eskel rzadko kończył na jednej kolejce, a jej nie wypadało nie dotrzymać mu kroku.
Ostatnie dni wypełnione były pożegnaniami. Wiedźmini odchodzili, by walczyć z potworami. Pomagać ludziom. Do tego zostali stworzeni i tylko to potrafili robić: Walczyć.
Nikt jej nigdy nie zapytał, czy nie miałaby ochoty robić w życiu czegoś innego. Przeznaczenie zdecydowało o jej losie na długo przed urodzeniem.
Dziecko niespodzianka... Podobno kiedyś byli to tylko chłopcy. Potem jednak, kiedy potencjalnych kandydatów na kontynuację misji zaczęło ubywać, wiedźmini przestali być wybredni.
Popatrzyła na swój medalion. Symbol i moc zawarte w kawałku metalu w kształcie głowy wilka.
Jak mówił Vesemir, dzięki niemu ludzie od razu domyślą się, że jest wiedźminką.

Nie pamiętała swojego życia przed przybyciem do Kaer Morhen. Może dobrze, nie miała do czego tęsknić. Kiedyś może minie kogoś z członków swojej rodziny i nawet się tego nie domyśli. Jej prawdziwa rodzina mieszkała tutaj, w tej rozpadającej się budowli, której nawet nie było komu naprawiać. Kilku wiedźminów, kilku uczniów z których nie każdy przejdzie ostateczne próby.
Wczoraj pożegnała Jurgena. Był jej jak brat. Prawie w tym samy czasie przybyli do twierdzy. Uczyli się razem i razem przechodzili wszystkie próby. Teraz jednak ich drogi rozejdą się. Każdy ma swoja drogę do przejścia. Świat był wielki ich zaledwie kilkoro. Jeśli los będzie łaskawy może spotkają się tutaj zimą. Jednak szanse przeżycia wiedźmina, zwłaszcza początkującego były niewielkie. Nie miała złudzeń co do swoich umiejętności. Wiele jeszcze musiała się nauczyć, by móc, choć w niewielkim stopniu dorównać umiejętnościom Lamberta, nie wspominając nawet o wiekowym, ale ciągle sprawnym Vesemirze.

Zeszła z murów i poszła spakować to co miała ze sobą zabrać. Nie było tego wiele. Druga koszula, trochę suchego prowiantu, manierka z wodą, kilka eliksirów, coś na rozpalenie ogniska, koc. Ukryła sakiewkę z monetami, które wcześniej wręczył jej stary mistrz.
Konia wybrała już wcześniej. Gniady wałach był silny i wytrzymały, co zaś najistotniejsze niezbyt narowisty. Przy jej nikłych umiejętnościach jeździeckich jak najbardziej odpowiedni. Eskel powiedział, że nie ma imienia, więc nazwała go Rudy. Dobrze pasowało do odcienia sierści. Każdy powinien mieć jakieś imię.

Ostatnia noc w „domu” minęła szybko. Gdy nastał świt zebrała swoje rzeczy, osiodłała konia i przeszła przez bramę. Popatrzyła na południe. Młody orzeł rozwijał po raz pierwszy skrzydła i wylatywał z gniazda osadzonego wysoko na skale. Jeśli nie będzie umiał utrzymać się w powietrzu, jeśli instynkt nie podpowie mu jak latać, spadnie w przepaść.
Przed Orlą rozciągał się świat pełen potworów, tych zwierzęcych, do walki z którymi była szkolona i tych ludzkich, wobec których była całkowicie bezbronna.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 20-02-2010 o 23:01.
Eleanor jest offline