Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2010, 10:22   #4
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Przejechała przez resztki mostu spoglądając w dół na fosę. Kopczyki czaszek szczerzyły się do niej w szczerbatych uśmiechach. Odpowiedziała krzywym uśmiechem. Dla kogoś, kto oglądał je prawie codziennie, przez ostatnie dwanaście lat życia, były jak starzy przyjaciele, ustawieni w pożegnalnym szpalerze.
Szkielety wokół twierdzy, stanowiły część historii wpajanej jej od dziecka. Przypomnienie ludzkiej niewdzięczności i nietolerancji. Typowych reakcji na które musiała być przygotowana. Vesemir obdarł ją bez wahania ze złudzeń: Świat nie kochał Mutantów, nie znosił inności. Kiedy byli potrzebni wzywano ich, nigdy jednak nie znikała rezerwa. Gdy wykonali swe zadanie powinni odejść jak najszybciej, by nie kalać otoczenia swym niegodnym istnieniem. „Bierz zapłatę i nie oglądaj się za siebie dziewczyno. Niczego nie oczekuj bo spotka Cię tylko rozczarowanie”

Jechała ostrożnie. Tereny wokół Kaer Morhen słynęły z dzikości i niedostępności. Wystarczył jeden fałszywy krok, by noga konia ugrzęzła w szczelinie, albo osunęła się po śliskiej pochyłości. Pieszo pokonałaby ją bez problemu, konno nie czuła się jednak zbyt pewnie. W końcu dotarła do granicy lasu.
Obróciła się w siodle po raz ostatni zerkając na "Mordownię", wąska dróżkę wokół twierdzy, na której godzinami trenowała szybkość biegu i kontrolę oddechu.
Ostatnie wspomnienia z "domu" jakie zachowa w swej pamięci.

***

Południowy kierunek okazał się straszliwym pustkowiem. Przez kilka dni nie spotkała jednego żywego człowieka. Zapasy żywności powoli zaczynały się kończyć, mimo, że jadła bardzo oszczędnie. Pokutowała też za niezbyt częste lekcje jazdy konnej. Nieprzyzwyczajona do siodła obijała sobie tyłek o twardy łęk, a ciało między udami nosiło sporo otarć. Skrzywiła się ironicznie: Najwyraźniej wiedźmińskie mutageny nie zdołały utwardzić jej skóry, a szkoda!
W końcu napotkała pierwsza ludzką siedzibę, a potem następne. Wbrew temu co oczekiwała, ludzie nie okazywali jej wrogości ani niechęci, nie potrzebowali też jednak jej usług, a może po prostu byli na nie za biedni lub za oszczędni? Praktycyzm wieśniaków!

Monotonna droga i kołyszący chód Rudego, działały usypiająco. Jedyne zajęcie jakiemu się ostatnio oddawała to wieczny trening. Nie mogła wyjść z wprawy. Ba! Musiała być coraz lepsza. To była jedyna szansa na przeżycie. Dlatego ćwiczyła na każdym postoju, aż do całkowitego wyczerpania. A potem leżała na ziemi, wpatrując się w nocne niebo i ćwicząc bezdech. Przypomniała sobie jak kiedyś z Jurgenem założyli się o to, kto dłużej wytrzyma pod wodą i żadne nie chciało ustąpić pola. Dwoje podtopionych dzieciaków wyciągnął dopiero Eskel i zrugał porządnie. Pojedynek nigdy nie został rozstrzygnięty...

Ze wspomnień wyrwały ją krzyki dochodzące zza zakrętu. Odruchowo sięgnęła po miecz, oczekując spotkania pierwszego w swoim życiu monstrum.
Zwalony pień i stojący przed nim wóz, ewidentnie świadczyły o zasadzce, niestety napastnikami okazali się ludzie. Najgorsze potwory stąpające po ziemi. Nie zauważyli jej zajęci swoim procederem. Miała więc czas by zeskoczyć z konia i podejść dwa kroki:
- Zostawcie tych ludzi i odejdźcie – Zakrzyknęła głośno.
W pierwszym momencie mężczyźni spięli się, ale widząc, że ich potencjalnym przeciwnikiem, jest szczupła dziewczyna, z mieczem prawie dorównującym jej długością. Opuszczonym w dół, przez co wyglądał jakby z trudem była w stanie go unieść.
- Kogo my tu mamy? Kobieta próbująca udawać wiedźmina? Nie słyszałaś, ze wiedźmini to tylko mężczyźni? - Zawołał ten z siekierą, a pozostali roześmiali się jej prosto w nos i ruszyli do ataku.

Bandyta z mieczem był najbliżej, jednym skokiem pokonał odległość do Ariny i zamierzył się ostrzem. Zablokowała uderzenie, a potem zręcznie odbiła nadlatującą z drugiej strony siekierę. Napastnik z maczugą, okrążył ją od tyłu próbując powalić przeciwniczkę uderzeniem w głowę. Okazała się jednak zbyt szybka. Jego broń przecięła powietrze, a on sam nadział się na czubek wiedźmińskiego miecza.
Moment bezpośredniego starcia wykorzystał „miecznik” przecinając przedramię dziewczyny. Na ziemię spłynęły krople wiedźmińskiej krwi, ale Arina nie czuła bólu, zamienił się on w rządzę zabijania. Z wściekłością runęła na swojego oponenta. Głęboka rana w udzie wycisnęła przekleństwo z ust mężczyzny
Ostudziło to jednak ich zapędy, tym bardziej, że gruby kapłan z lagą także ruszył do ataku. Przeciwnik z siekierą, zatoczył się mocno po solidnym ciosie przez plecy i drugim nieco lżejszym w czaszkę.
Wycofali się pospiesznie w tył i zniknęli w gęstym lesie.
Arina wytarła starannie miecz z krwi i wsunęła go do pochwy.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 22-02-2010 o 12:26.
Eleanor jest offline