Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2010, 23:57   #2
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Pozwolę sobie wkleić część z mojej karty postaci żeby współgracze wiedzieli z kim grają. Wszak znamy się ponoć od roku.


Imię: Konrad Wilde
Rasa: człowiek
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25 lat
Wzrost: 185 cm
Waga: 95 kg
Wyznanie: brak
Wygląd: Wielkie zwaliste chłopisko, nalana gęba; małe, rybiego koloru i rozmiaru oczka zdradzające skłonność do okrucieństwa
Profesja: oprych
Znak gwiezdny: Głupiec Mummit
Cechy:
....

Umiejętności:
plotkowanie, wiedza imperium, znajomość języka staroświatowy, hazard, mocna głowa, sekretny język złodziejski, unik, zastraszanie

Zdolności:
odporność na trucizny, oburęczność, zapasy, szybkie wyciągnięcie, ogłuszanie, szybki refleks, rozbrajanie

Wyposażenie:
kastety (przeciętna jakość), sztylet w cholewie buta (przeciętna jakość), garota (pleciony rzemień, przeciętna jakość), kaftan kolczy, skórzany kaftan, ubranie dobrej jakości (koszula, spodnie z marynarskiego płótna), baranica (wysoka czapa z owczego futra), barani kożuch, wysokie skórzane buty, worek, koc, drewniany kufel, bukłak, prowiant (porcja na tydzień)

Historia:

Hmm... a więc chcesz wiedzieć kim jestem?

Konrad potarł z namysłem zarośniętą, niedomytą gębę, pociągnął łyczek ciemnego piwa z trzymanego w ręku kufla, rozsiadł się wygodniej na karczemnej ławie i zaczął opowieść.

Jestem owocem związku pewnej markietanki Kathrin i imperialnego najemnika Wolfganga. Matka była niewiadomego pochodzenia, ojciec natomiast pochodził z wissenlandzkiego chłopstwa. Armię traktował jako jedyną możliwą odmianę losu. Moją matkę poznał gdy był bardzo młodym mężczyzną a ta wykorzystała okazję. Wszak zawsze lepiej być żoną żołnierza niż żołnierską dziwką.

Uśmiechnął się szpetnie...

Przyszedłem na świat jeszcze w taborze jadącym za wojskiem podczas jednej z tych północnych kampanii przeciw chaosowi i orkom. Mój naiwny ojciec zaślepiony miłością oficjalnie uznał dziecko zaś jego matkę wziął za prawowitą małżonkę.
Prawdopodobnie tylko dzięki temu nie skończyłem utopiony w jakiejś rzece przez "troskliwą" rodzicielkę i przeżyłem pierwszy rok życia.
Ojciec jak przystało na typowego naiwniaka i marzyciela snuł plany wspólnego rodzinnego życia i bogactwa do którego mieliśmy dojść prowadząc wyszynk w Nuln. Istotnie wziął niezłą sumkę w ramach najemniczego kontraktu bo miał szczęście być jednym z nielicznych, którzy kampanie przeżyli a doszły do tego jeszcze pieniądze z łupów. Nuln, jak to wissenlandzkiemu prowincjuszowi, wydawało się spełnieniem marzeń o bogactwie i najlepszym możliwym miejscem do zrobienia kariery. Wieś kojarzyła mu się z biedą, pańszczyzną, atakami zwierzoludzi i zielonoskórych oraz okrutną szlachtą.
Po tym jak tam osiedliśmy trochę zmienił zdanie. Pieniądze które posiadał nie wystarczyły na otwarcie szynku. Z ledwością wystarczyły na wynajem mieszkania w lepszej dzielnicy z którego jednakże szybko musieliśmy się wyprowadzić.
Z pensji dokera nie dało tam się utrzymać, a ojciec nie dostał lepszej pracy. Koniec końców wylądowaliśmy w nulnijskim "Labiryncie". Słyszałeś o labiryncie?

Pokiwał głową uśmiechając się pod nosem...

Chyba każdy kto choć przejazdem był w Nuln słyszał. Ostrzega się przed nim podróżnych. Parszywe miejsce wierz mi.
Żebracy, dziwki, nożownicy, nędzarze umierający na ulicy, dzieci wybierające resztki z rynsztoków by zaspokoić głód. Byłem jednym z nich. Ta dzielnica to moja młodość!

Mówiąc to uderza pięścią w stół sprawiając, że kilka najbliższych kufli podskakuje rozchlapując trochę piwa. Uspokaja się jednak szybko słysząc gniewne pomruki kompanionów, po czym wraca do rozmowy...

Ta dzielnica wysysa z człowieka siły i pozbawia zmysłów. Przynajmniej normalnych ludzi. Moja matka czuła się tam jak ryba w wodzie. Piła i łajdaczyła się cały czas podczas gdy mój ojciec zaharowywał się próbując nas utrzymać.
Patrzyłem jak z roku na rok wysycha i kurczy się. Nim skończyłem trzynaście lat był już tylko strzępem człowieka. Nie mógł pracować, więc ja i on wylądowaliśmy na ulicy. Matka się zatroszczyła o siebie sama. Widywałem ją od czasu do czasu w
dzielnicy portowej.
Przez kilka tygodni tułaczki podupadał na zdrowiu coraz bardziej. Spanie na ulicy jest wyzwaniem nawet dla zdrowego człowieka a co dopiero dla wyniszczonego czterdziestolatka. Opiekowałem się nim jak mogłem. Sprawę pogarszał fakt, że nie jadł wszystkiego co mu przynosiłem. Był zbyt dumny i chyba zbyt normalny by wziąć pewne rzeczy do ust. Na skutek wycieńczenia i chorób zaczęły otwierać mu się stare rany.Pewnego dnia po prostu się nie obudził i zostałem sam.

Pochylił głowę i potarł z namysłem czoło...

Tak sam! Tej ladacznicy, która mnie urodziła nie liczę. Urodziło się kilkoro moich braci i sióstr lecz żadne nie przeżyło roku.

Na szczęście ja nie jestem naiwniakiem jak mój ojciec. Umiałem o siebie zadbać. Mimo że było ciężko rosłem zdrowo i cieszyłem się niezgorszą krzepą. Jeśli ktoś nie ma skrupułów i trochę krzepy nie zginie w Labiryncie. Zawsze znajdzie się słabszy któremu można oderwać kęs od ust, lub sakiewkę. Ulica nauczyła mnie walczyć. To na ulicy nauczyłem się mocować, używać kastetu, garoty, noża. Nie do wiary ile można zdziałać mając w rękach kawałek brudnego sznura i trochę odwagi.

Ścisza głos i pochyla się do rozmówcy. Cedząc przez zęby mówi...

Ani jedna posiadana przeze mnie rzecz nie została przeze mnie kupiona. Każdy zdobyty przedmiot to jeden trup.

Mruga porozumiewawczo i siada z powrotem...

Mógłbym siedzieć w Nuln do końca życia. Kto wie, może z czasem założyłbym własną hanzę i trząsł miastem, ale miałem dość tego smrodu i tych samych zakazanych mord. Młody jestem, chcę zobaczyć świat. Swój fach mogę uprawiać wszędzie.
Dlatego ruszyłem na szlak. A tych tu...

Wskazuje ręką siedzących z nim kompanów...

Poznałem po drodze.

Podnosi kufel do ust opróżniając go jednym haustem po czym z trzaskiem odstawia go na stół...
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 02-03-2010 o 00:04.
Ulli jest offline